Zabójstwo o nieszczególnym natężeniu
Zabójstwo o nieszczególnym natężeniu. Wszyscy próbowali pomóc
W poniedziałek rano, po bardzo kłótliwym weekendzie (18 kwietnia 2011 r. – 7 dni przed Wielkanocą, 9 dni przed swoimi 77 urodzinami), Mieczysław J. zastrzelił żonę ze starego pistoletu typu czak. Znał się na takiej broni, przez 32 lata był milicjantem w Łodzi i Sieradzu, mieli czaki na wyposażeniu; odszedł ze służby w 1986 r.
Po zakończeniu długotrwałej wojny psychologicznej z żoną J. zastrzelił się sam.
W poniedziałek rano tydzień wcześniej powinien był zgłosić się na pół roku do więzienia, miał wyrok za nękanie żony. Sprawę państwa J. z Sieradza od lat znały sądy, prokuratury, kuratorzy, policja i opieka społeczna – każda z tych instytucji usiłowała im pomóc. Mimo to sprawa ta okazała się kroniką zapowiadanej śmierci.
1960, 1978, 1990
Mieczysław był fertyczny, męski, przyciągał wzrok. Służył w Marynarce Wojennej, ale pod koniec życia mu się myliło i mówił, że w piechocie morskiej. Czesława była o 8 lat młodsza. On, wiejski chłopak, po wojsku pracował jako nastawniczy na kolei przez dwa lata, ale powołanie życiowe odnalazł dopiero w milicji. Był funkcyjnym w aresztach, a także konwojował więźniów.
Pobrali się w 1960 r., mieli dwie córki i syna, w 1978 r. się rozwiedli, a w 1990 r. pobrali ponownie. Kiedy byli rozwiedzeni, mieszkali osobno, Mieczysław nie płacił alimentów. Upominanie się byłej żony o pieniądze na dzieci uważał za niehonorowe z jej strony. Musiał wkraczać komornik, państwo J. się kłócili.
Kiedy się zeszli, Mieczysław J. był już na emeryturze; ominęła go weryfikacja służb mundurowych, wydawał się spokojniejszy. Zamieszkali z Czesławą w resortowym (milicyjno-policyjnym) bloku w Sieradzu, gdzie on miał kawalerkę o powierzchni 31 m kw. z oknami na jasną stronę.
Drzwi w drzwi z rodzicami mieszkał syn państwa J.