W 1991 r., na początku fali grupowych zwolnień z padających fabryk, zapytano zwalnianych, jak zareagowali na utratę pracy. Tylko 13,8 proc. odpowiedziało, że czują się zrozpaczeni i załamani. Po 50 latach socjalistycznego braku bezrobocia pojawienie się czegoś tak dziwacznego jak niemożność znalezienia pracy nie mieściło się po prostu ludziom w głowie. Potraktowano to jak coś w rodzaju miłego urlopu. Jak wczasy domowe – twierdzi prof. Augustyn Bańka, psycholog. Ale w połowie następnego roku, kiedy bezrobocie sięgało już 15 proc., aż 50,74 proc. badanych przyznało, że przeżywa głębokie załamanie. Urlop się skończył, zaczął kapitalizm.
Ponad pół wieku wcześniej w robotniczej osadzie pod Wiedniem przeprowadzono pionierskie badania, które miały odpowiedzieć na pytanie, jak ludzie (prócz tego, że popadają w biedę) reagują na utratę pracy. W trzy lata później podobne przeprowadzili w Polsce Paul Lazarsfeld z Wiednia i Bohdan Zawadzki, psycholog z Warszawy. Oba te projekty, uchodzące dziś za klasyczne, wywarły wielkie wrażenie na ówczesnej opinii społecznej i zmieniły sposób patrzenia na bezrobotnych, o których, od czasów rewolucji przemysłowej, sądzono, że to obiboki i sami sobie winni lenie.
Nie ma już w Polsce nędzy tak skrajnej, że chleb jest rzadko dostępnym luksusem. Ale skutki, jakie pociąga za sobą bezrobocie, są takie same jak te, które ze zdumieniem stwierdzono przed 70 laty. Rujnuje ono człowieka nie tylko fizycznie, bo gorzej się odżywia i nie jest w stanie zachować higieny. Katastrofalne są skutki psychiczne.
Depresja
Po utracie pracy człowiek przeżywa szok. Odczuwa napięcie wewnętrzne, zagubienie, bezradność.