Ofiary guru
Tajny agent czy oszust genialny? Jak szarlatan ukradł arystokratom majątek
Współczesna Francja ma dwa oblicza – to demokratyczne, z hasłami wolności, równości i braterstwa; i to drugie, nostalgiczne, odwołujące się do tradycji galijskiej arystokracji, wprawdzie przerwanej przez rewolucję 1789 r., ale pielęgnowanej do dziś, również w salonach Paryża. Bastionem rojalistycznych i arystokratycznych nostalgii jest jednak zdecydowanie region południowo-zachodni, okolice Bordeaux, gdzie dominującą pozycję społeczną mają wciąż wielodzietne rodziny szlachetnie urodzonych notabli. Należeli do nich również de Védrines, panowie na zamku w Monflanquin, potomkowie potężnego protestanckiego rodu osiedlonego nad błotnistą rzeką Garonne. Cieszący się powszechnym szacunkiem de Védrines zostali, mimo woli, bohaterami jednej z największych afer kryminalnych ostatnich lat.
Genialny oszust
Początków historii należy szukać ponad dziesięć lat temu w regionie paryskim, gdzie jedna z córek rodu, Ghislaine, prowadziła szkołę dla sekretarek. Ghislaine, mężatka i matka dwójki dzieci, przeżywała właśnie tragedię rodzinną (straciła swą starszą siostrę), okazała się więc szalenie podatna na wpływy 45-letniego Thierry’ego Tilly, aferzysty i kryminalisty, oficjalnie podającego się za właściciela firmy sprzątającej biura, nieoficjalnie zaś za tajnego agenta. Do spotkania Ghislaine i Tilly’ego doszło w 1999 r. Wkrótce miało się okazać, że Tilly mierzył dużo wyżej: nie na darmo rodzina de Védrines należała do najzamożniejszych rodów Bordeaux. W krótkim czasie pseudoagent zdobył zaufanie braci swej opiekunki: Charles’a-Henriego, jednego z najbardziej znanych ginekologów w Bordeaux, figurującego w 1995 r.