Artykuł pochodzi z Pomocnika Historycznego „Jak rozpętała się II wojna światowa”, opublikowanego w sierpniu 2009 r. »
Lenin i jego współtowarzysze zdołali przejąć i utrzymać władzę w Rosji, ale za cenę utraty europejskiej części imperium oraz statusu mocarstwa. 7 listopada 1937 r., na suto zakrapianej kolacji u Klimenta Woroszyłowa, Stalin rzekł: „Rosyjscy carowie narobili wiele zła. Grabili i gnębili lud. W interesie obszarników prowadzili wojny i podbijali terytoria. Ale jedną rzecz zrobili dobrą - stworzyli ogromne państwo - aż po Kamczatkę. Otrzymaliśmy to państwo w spadku. I dopiero my, bolszewicy, związaliśmy i wzmocniliśmy je, nie w interesie obszarników i kapitalistów, ale z korzyścią dla pracujących, wszystkich ludów, tworzących to państwo". Dążenie do odzyskania imperium, utraconego w trakcie walki o władzę, było jedną z zasadniczych motywacji sowieckiej polityki zagranicznej. Inną kształtowała ideologia i związane z nią dążenie do zmienienia całego świata na obraz i podobieństwo rewolucyjnej Rosji.
Pierwsze spotkanie rewizjonizmów
Na konferencji wersalskiej Rosja była nieobecna i aż do połowy lat 30. XX w. nie uczestniczyła w kształtowaniu ładu europejskiego. Bolszewicy byli w europejskich gabinetach uważani za barbarzyńców. W 1924 r. król Jerzy V, władca Wielkiej Brytanii, odmówił przyjęcia listów uwierzytelniających od przedstawiciela „morderców kuzyna" Mikołaja II. Trzy lata później Zjednoczone Królestwo na kilka lat zerwało stosunki dyplomatyczne z Sowietami, a Francja wydaliła ich przedstawiciela. Sama sowiecka Rosja na każdym kroku podkreślała swą inność, nie uznając obowiązujących w świecie dyplomatycznym zwyczajów i tytułów.
Próbą przełamania peryferyjnego statusu było nawiązanie w 1922 r. współpracy z równie rewizjonistycznie nastawioną do systemu wersalskiego republiką weimarską. Oba rewizjonizmy, niemiecki i sowiecki, w naturalny sposób się przyciągały, czego konsekwencją była tzw. linia Rapallo w polityce obu państw. Traktat lokarneński zmienił sytuację. Niemcy stały się pełnoprawnym uczestnikiem systemu wersalskiego. Związek Sowiecki wciąż pozostawał na jego peryferiach. Nowa koniunktura nie dawała Sowietom nadziei, że system wersalski może się załamać na skutek konfliktu zbrojnego w Europie. Moskwie nie pozostawało nic innego, jak próbować zmienić istniejący porządek za pomocą instrumentów dyplomatycznych. Służyła temu tzw. polityka zbiorowego bezpieczeństwa.
Hitler w oczach Stalina
Objęcie władzy w Niemczech przez Hitlera nie wywołało w Moskwie większego zaniepokojenia. Dla Stalina faszyzm był lepszy niż kapitalizm, a Hitler - niż jakikolwiek polityk o przekonaniach demokratycznych. Niebezpieczeństwo, że Hitler będzie dążył do uzyskania Lebensraumu dla narodu niemieckiego na wschodzie, jawiło się Stalinowi jako bardzo odległa perspektywa. Celem führera - jak uważano w Moskwie - była nie reforma, lecz obalenie traktatu wersalskiego, a na tym tle rysowała się zbieżność interesów Berlina i Moskwy. W 1935 r. na VII Kongresie Kominternu Georgi Dymitrow mówił: „Nasza walka z barbarzyńskim faszyzmem nie oznacza, iż staliśmy się zwolennikami obłudnej i przekupnej burżuazyjnej demokracji. Tak, nie jesteśmy demokratami! (...) Celem naszej walki z faszyzmem nie jest ustanowienie burżuazyjnej demokracji, ale wywalczenie władzy sowieckiej".
W latach 30. Związek Sowiecki występował z inicjatywami odprężeniowymi w stosunkach z zachodnimi sąsiadami, zawierał układy o nieagresji, nawiązywał stosunki dyplomatyczne, zawarł sojusz z Francją i Czechosłowacją, został członkiem Ligi Narodów, zajmując stałe miejsce w Radzie Ligi, co było instytucjonalnym potwierdzeniem mocarstwowego statusu w ramach systemu wersalskiego. Mimo to w dalszym ciągu był eliminowany z debaty na temat jego reformy. Wciąż decydujące znaczenie odgrywały mocarstwa założycielskie ładu wersalskiego: Wielka Brytania, Francja, Włochy, poszukujące możliwości zaspokojenia rosnących aspiracji Niemiec (polityka appeasamentu).
Stalin wobec Monachium
Kulminacyjnym momentem tego procesu był 1938 r. Po Anschlussie Austrii i wysunięciu przez Hitlera żądań wobec Czechosłowacji mocarstwa zachodnie dążyły do zawarcia z Hitlerem umowy regulującej na przyszłość sposób dokonywania zmian w porządku wersalskim. Hitler miał się wyrzec polityki faktów dokonanych i konsultować swoje działania z Londynem, Paryżem i Rzymem, a w zamian miały zostać zaspokojone jego pretensje do Czechosłowacji. Konferencja monachijska we wrześniu 1938 r. miała nadać ostateczny kształt niemieckim granicom wschodnim i ustanowić nowy porządek. W miejsce systemu wersalskiego miał powstać system monachijski, a „pokój na nasze czasy" miał ustabilizować sytuację w Europie i oddalić widmo nowej wojny.
Dla sowieckiej dyplomacji Monachium było fiaskiem. Moskwa, pomimo sojuszu z Francją i Czechosłowacją, została z udziału w debacie o nowym porządku europejskim wyeliminowana. Polityka appeasementu spychała Sowietów na margines. Jej celem - niezależnie od tego, jak dziś oceniamy skuteczność i sposób, w jaki tę politykę uprawiano - było zapewnienie Europie pokoju. Tymczasem Stalin nie wydawał się politykom europejskim tym zainteresowany. W 1934 r. mówił: „Oczywiście, dalecy jesteśmy od tego, aby zachwycać się reżimem faszystowskim w Niemczech. Ale nie chodzi tu o faszyzm chociażby dlatego, że faszyzm na przykład we Włoszech nie przeszkodził ZSRR w nawiązaniu jak najlepszych stosunków z tym krajem. Nie chodzi również o rzekome zmiany w naszym ustosunkowaniu się do traktatu wersalskiego. Nie my, którzy doświadczyliśmy hańby Pokoju Brzeskiego, śpiewać będziemy hymn pochwalny na cześć traktatu wersalskiego".
Po konferencji monachijskiej w Moskwie rosła chęć wzięcia rewanżu na mocarstwach zachodnich. W takim nastroju Stalin przemawiał 1 października 1938 r. do wąskiego grona słuchaczy. Podkreślił wówczas, że bolszewicy nigdy nie byli i nie są pacyfistami wzdychającymi za pokojem i „chwytającymi za broń tylko wówczas, gdy zostaną napadnięci". Przeciwnie, niewykluczone, że „bolszewicy sami będą napadać, jeśli będzie to wojna sprawiedliwa, jeśli sytuacja będzie korzystna, jeśli uwarunkowania będą sprzyjające (...) [bolszewicy] generalnie nie są przeciwnikami ofensywy, nie są przeciwnikami wojny jako takiej (...). To, że teraz krzyczymy o pokoju, to tylko woal, woal! Wszystkie państwa się maskują: wpadłeś między wrony, kracz jak i one".
Aby sytuacja zaczęła temu scenariuszowi Stalina sprzyjać, Hitler musiał złamać umowę monachijską. „Francja i Anglia zwrócą się do nas tylko w tym przypadku, jeśli nie wytańczą porozumienia z Berlinem i ten przedstawi żądania, które również dla nich okażą się nieprzyjemne" - pisał w październiku 1938 r. Maksim Litwinow, ludowy komisarz spraw zagranicznych, do Jakowa Surica, połpreda (od ros. pełnomocznyj priedstawitiel, pełnomocny przedstawiciel, odpowiednik ambasadora) w Paryżu. Już wtedy Stalin zastanawiał się, jak zainteresować Hitlera współpracą z ZSRR. 17 października na Kremlu rozpatrywano możliwość zerwania sowiecko-francuskiego sojuszu. Ostatecznie Litwinowowi udało się Stalina od tego odwieść. W całej Europie taki krok nie zostałby odebrany inaczej, jak wotum nieufności wobec mocarstw zachodnich; jako przesłanie, że Związek Sowiecki nie ma już zamiaru uczestniczyć w jakichkolwiek akcjach zmierzających do powstrzymania niemieckiej ekspansji.
Londyn wciąga do gry Moskwę
Żywot systemu monachijskiego okazał się być krótki. 15 marca 1939 r. Wehrmacht wkroczył do Pragi. W rezultacie w brytyjskiej polityce zagranicznej nastąpił gwałtowny zwrot. Londyn został zmuszony do poszukiwania nowych sposobów powstrzymania Hitlera. 20 marca Lord Halifax wystąpił z propozycją wspólnej deklaracji Wielkiej Brytanii, Francji, Związku Sowieckiego, Polski (potem miała zostać dołączona także Rumunia), zapowiadającej natychmiastowe zwołanie konferencji czterech w sprawie wspólnego działania w razie zagrożenia któregoś z państw europejskich agresją Rzeszy.
W Warszawie zmianę w polityce Londynu uważano za korzystną dla Polski, znajdującej się pod presją politycznych i terytorialnych żądań Hitlera. Ale właśnie z tego powodu uważano angażowanie Związku Sowieckiego w działania antyniemieckie za bardzo ryzykowane i zwiększające zagrożenie niemiecką agresją. Minister Beck w następujący sposób tłumaczył to dyplomatom brytyjskim: „Animozje istniejące dzisiaj między Berlinem a Moskwą są tego rodzaju, że mieszanie Sowietów do układu może w sposób gwałtowny i niezmiernie szybki spowodować wybuch generalnego konfliktu. (...) Współdziałanie z Sowietami mogłoby wpłynąć na gwałtowną decyzję Niemiec".
Gwarancje brytyjskie dla Polski i Rumunii w sposób oczywisty zabezpieczały ZSRR przed hitlerowską agresją. Stalin pośrednio otrzymał nawet znacznie pewniejszą polisę ubezpieczeniową niż Polska. Hitler bowiem nie miał żadnej realnej możliwość zaatakowania ZSRR bez uprzedniego podbicia Polski, związanej sojuszem z Francją i wspieranej przez Wielką Brytanię. Oznaczało to, jak się wówczas mogło wydawać, przynajmniej kilkuletnią kampanię. Taka sytuacja zwiększała tylko rolę Moskwy i jej pozycję przetargową. 4 kwietnia Litwinow pisał do Aleksieja Mierekałowa, połpreda w Berlinie: „Doskonale wiemy, że bez nas nie można zatrzymać i powstrzymać agresji w Europie, a im później do nas się zwrócą o pomoc, tym drożej nam zapłacą. Dlatego z takim spokojem odnosimy się do szumu, jaki się podniósł wokół tak zwanej zmiany angielskiej polityki".
Koncept Litwinowa
Zaczynała się spełniać przepowiednia Litwinowa z października 1938 r. Wielka Brytania i Francja, szukając nowych możliwości powstrzymania Hitlera, zwróciły się o pomoc do ZSRR. Stalin nie widział jednak interesu w ratowaniu resztek porządku wersalskiego i uprzywilejowanych w nim pozycji Londynu i Paryża. 10 marca wygłosił na XVIII Zjeździe Partii referat, w którym zarzucił Wielkiej Brytania i Francji, że odrzucając zasady zbiorowego bezpieczeństwa prowadzą zgubną politykę tolerowania agresji. Celem Londynu i Paryża - zdaniem Stalina - było poróżnienie Niemiec ze Związkiem Sowieckim i sprowokowanie między nimi konfliktu. Sowiecki przywódca stwierdził, iż dla takiego konfliktu nie ma żadnych istotnych powodów, co można było uznać za sygnał gotowości do podjęcia rozmów z Hitlerem. W interesie mocarstw demokratycznych Związek Sowiecki „nie będzie wyciągał kasztanów z ognia", a współpraca z III Rzeszą jest jak najbardziej możliwa.
15 kwietnia Litwinow zaproponował Stalinowi, aby zdyskontować sprzyjającą Związkowi Sowieckiemu koniunkturę, „o ile w ogóle mamy zamiar podjąć współpracę" z Londynem i Paryżem. Jego zdaniem Związek powinien zaproponować zawarcie układu o pomocy wzajemnej między trzema mocarstwami: Wielką Brytanią, Francją i ZSRR. Sygnatariusze mieli się również zobowiązać do „udzielenia pomocy europejskim sąsiadom ZSRR", a także postanowić, że „nie będą podejmować decyzji i zawierać porozumień z innymi państwami dotyczącymi wschodu Europy, bez uprzedniego porozumienia się między sobą. Jednocześnie (...) nie zawierać separatystycznego pokoju z agresorem".
Litwinow proponował więc, aby upadek umowy monachijskiej wykorzystać dla zrealizowania dawnych aspiracji i uzyskania przez ZSRR statusu równoprawnego europejskiego mocarstwa. Przejawem tego miało się stać utworzenie dyrektoriatu: ZSRR, Wielkiej Brytanii i Francji, który miał decydować o losach Europy Wschodniej. To była cena, którą Litwinow proponował wystawić mocarstwom zachodnim w zamian za współpracę w powstrzymywaniu Hitlera. Stalin oraz Mołotow zgłosili jednak zastrzeżenia. Mołotow żądał, aby trójstronne gwarancje objęły również Turcję. Stalin zaś domagał się, aby Wielka Brytania doprecyzowała brzmienie gwarancji udzielanych Polsce i Rumunii, aby było jasne, że nie dotyczą sytuacji, w której agresorem okazałby się Związek Sowiecki. Postulat oznaczał próbę zakwestionowania status quo granicy sowiecko-polskiej.
W tym samym czasie do przetargu o wschodnioeuropejskiego sojusznika przystąpiła dyplomacja III Rzeszy. 17 kwietnia Mieriekałow spotkał się z zastępcą Joachima von Ribbentropa, Ernstem von Weizsäckerem, który zasugerował pojęcie rozmów w celu wyjaśnienia stanowisk obu stron bez względu na różnice ideologiczne.
Narada moskiewska, triumf Mołotowa
W drugiej połowie kwietnia 1939 r. Stalin miał przed sobą dwie możliwości: mógł podjąć współpracę z mocarstwami zachodnimi w celu ratowania status quo w Europie Wschodniej albo zacząć sprzyjać Hitlerowi. 21 kwietnia odbyła się w Moskwie narada Politbiura z kierownictwem sowieckiej dyplomacji oraz wezwanych w trybie pilnym sowieckich połpredów: Iwana Majskiego z Londynu, Aleksieja Mieriekałowa z Berlina; Paryż reprezentował Krapiwiencew, zastępca Jakowa Surica. Spotkanie trwało 3 i pół godziny. Mieriekałow oceniając ówczesną politykę Hitlera miał jakoby wyrazić pogląd, że führer będzie dążył do agresji na Związek Sowiecki za 2-3 lata i z tego powodu należałoby niemiecką ofertę odrzucić. Litwinow opowiadał się za stworzeniem, na sowieckich warunkach, trójprzymierza przez Moskwę, Paryż i Londyn. Mołotow okazał się zwolennikiem współdziałania z Hitlerem w celu podpalenia Europy. Wynik narady miał, jak się zdaje, decydujące znaczenie dla kierunku sowieckiej polityki zagranicznej latem 1939 r. 3 maja Litwinow został usunięty z funkcji ludowego komisarza spraw zagranicznych, a jego miejsce zajął Mołotow.
Intryga niemieckich dyplomatów
W Berlinie szybko zdano sobie sprawę, że stanowisko Związku Sowieckiego może okazać się kluczowe. Po gwarancjach dla Polski oraz podjęciu przez Londyn i Paryż prób włączenia ZSRR do antyniemieckiej koalicji, berlińska dyplomacja stanęła przed nowym wyzwaniem. Powstała potrzeba wytrącenia z rąk Wielkiej Brytanii i Francji szpady rosyjskiej. Aby przekonać Hitlera do tej idei, najprawdopodobniej posłużono się podstępem. Niemieccy dyplomaci, za wiedzą Ribbentropa, zaczęli manipulować zapisami rozmów z dyplomatami sowieckimi, swoje propozycje wkładając w usta sowieckich rozmówców. Do Hitlera docierał sygnał, iż zbliżeniem zainteresowany jest Stalin, zaś strona sowiecka była informowana o gotowości III Rzeszy do odnowienia politycznej współpracy z ZSRR.
Hitler parł do wojny z Polską, a Stalin mógł mu pomóc tę wojnę utrzymać na lokalnym poziomie. Paryż i Londyn z kolei potrzebowały Stalina, aby podjąć próbę powstrzymania Hitlera środkami dyplomatycznymi. W ostateczności, aby móc udzielić Polsce skutecznej wojskowej pomocy. Ale gdy latem 1939 r. w angielsko-francusko-sowieckich rozmowach na temat sojuszu przeciwko III Rzeszy strona sowiecka zażądała, aby pomoc zaatakowanemu państwu mogła być udzielona bez jego zgody, a nawet aby można ją było narzucić, stało się jasne, iż Związkowi Sowieckiemu nie chodzi o ratowanie pokoju, ale o wytyczenie własnej strefy wpływów w Europie Wschodniej.
Doktryna Moskwy. W drugiej połowie czerwca doszło do symptomatycznej rozmowy lorda Halifaxa z Iwanem Majskim. Szef brytyjskiej dyplomacji starał się tłumaczyć połpredowi, że Londyn nie może się zgodzić na objęcie Estonii, Łotwy i Litwy działaniem trójstronnych gwarancji, gdyż te państwa ich nie chcą, a nie było dotąd w historii precedensu, aby udzielać gwarancji komuś, kto stanowczo ich sobie nie życzy. Majski zaoponował i z zaskakującą jak na standardy dyplomacji otwartością wyłożył sowieckie intencje: „Co się tyczy (...) waszej tezy o braku odpowiedniego precedensu (...) to po pierwsze, nikt nikomu nie broni ustanawiać nowych precedensów. Po drugie, (...) przypomnijcie sobie doktrynę Monroe. Jeśli Stany Zjednoczone w 1823 r. mogły w akcie jednostronnym (nie pytając o zdanie republik południowoamerykańskich) oznajmić, że każdą próbę mocarstw »Świętego Przymierza« zmierzającą do rozszerzenia »ich systemu« na Amerykę Południową, uznają za zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa (...) to dlaczego trzy wielkie mocarstwa Europy w 1939 r. nie mogą zrobić czegoś podobnego w odniesieniu do trzech państw bałtyckich? (...) - Tak więc chcecie, abyśmy zapoczątkowali doktrynę Monroe dla Europy - [zapytał Halifax]? - Nie dla Europy - [odpowiedział Majski] - ale choćby tylko dla Pribałtyki".
Żądania sowieckie w istocie stawiały Londyn i Paryż przed wyborem: albo oddać Europę Wschodnią Hitlerowi, który przecież od Monachium konsekwentnie domagał się od mocarstw zachodnich przyznania mu tu wolnej ręki - albo zgodzić się na oddanie państw bałtyckich, a w przyszłości pewnie także innych państw regionu, na pastwę Stalinowi. Gdy kilka dni po rozmowie Halifax-Majski Związek Sowiecki zażądał uznania za casus foederis (z łac. - przypadek, który w myśl zawartej umowy międzynarodowej zobowiązuje państwa sprzymierzone do wspólnej akcji) przyszłego sojuszu również tzw. agresję pośrednią, negocjacje znalazły się ostatecznie w martwym punkcie. Wszyscy sąsiedzi ZSRR odebrali to jako sygnał świadczący o nasilaniu się sowieckiego rewizjonizmu.
Pakt Ribbentrop-Mołotow
To, czego Stalin żądał od mocarstw zachodnich, bez najmniejszych problemów uzyskał od Hitlera. 23 sierpnia 1939 r. został w Moskwie zawarty układ o nieagresji z III Rzeszą (zwany paktem Ribbentrop-Mołotow), w którego tajnym protokole dodatkowym wyznaczono granice stref wpływów między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim (biegnące przez Polskę i państwa bałtyckie, co oznaczało faktyczną okupację i rozbiór). W ten sposób logika ładu wersalskiego opartego na ideach Woodrowa Wilsona (poszukiwanie demokratycznego, sprawiedliwego porządku w stosunkach międzynarodowych drogą wielostronnych negocjacji) została zastąpiona na następne pół wieku logiką stref wpływów i koncertu mocarstw.
Stalin bowiem nie był zainteresowany ratowaniem pokoju w Europie. Korzyści mogła mu przynieść tylko zagłada porządku wersalskiego. Na jego gruzach mógł zbudować własne imperium. Hitler, póki nie złamał umowy monachijskiej, mógł jeszcze liczyć na przeprowadzenie rewizji wschodnich granic Rzeszy bez uciekania się do wojny. Natomiast Stalin taką możliwością nie dysponował. Mógł powiększyć swój stan posiadania jedynie w przypadku niemieckiej agresji na Polskę i wybuchu wojny w Europie. Sowiecki przywódca otwarcie przedstawił swoje motywacje: „Nie mamy nic przeciwko, żeby oni [III Rzesza, Polska i mocarstwa zachodnie] porządnie się pobili i osłabili jeden drugiego. Byłoby nieźle, jeśli rękami Niemiec zostałaby zachwiana pozycja bogatszych państw kapitalistycznych (w szczególności Anglii). Hitler sam tego nie rozumiejąc i nie chcąc, podważa, podrywa system kapitalistyczny. (...) My możemy manewrować, popychać jedną stronę przeciw drugiej, aby się lepiej pobili". Zapowiedział także, iż Związek Sowiecki podejmie z Niemcami współdziałanie w celu likwidacji państwa polskiego. „Zniszczenie tego państwa oznaczałoby o jedno burżuazyjne, faszystowskie państwo mniej! Co byłoby złego, jeśli w rezultacie rozgromienia Polski rozszerzylibyśmy system socjalistyczny na nowe terytoria i nową ludność?".
Stalin nie ratuje pokoju
Uwzględniając ewolucję sytuacji politycznej w Europie latem 1939 r., powstrzymanie prącego do wojny z Polską Hitlera było możliwe jedynie w razie rzeczywistego współdziałania brytyjsko-francusko-polsko-sowieckiego, opartego na jednoznacznej gwarancji poszanowania przez Związek Sowiecki suwerenności i integralności terytorialnej wszystkich jego sąsiadów. Ale Stalin nie miał w tym żadnego interesu. Zawarcie układu o nieagresji z III Rzeszą oznaczało ostateczne usunięcie przeszkód, które mogłyby odwieść Hitlera od inwazji na Polskę.
Odpowiedzialność za wybuch wojny w 1939 r. nie rozkłada się jednak w żadnym razie równo na obu sygnatariuszy paktu Ribbentrop-Mołotow. Hitler chciał tej wojny i do niej dążył. Stalin nie miał zamiaru ratować pokoju.