Europa, rozumiana jako strefa cywilizacji, narodziła się w VIII w. Na bazie wartości powstałych w czasach antyku - chrześcijaństwa, prawa rzymskiego, greckiej nauki i sztuki - dobudowane zostały obyczaje grup plemiennych osiedlających się na terytoriach dawnego cesarstwa. Ówczesna Europa dzieliła się na dwa okręgi kultury. Pierwszy zamieszkany był głównie przez mniej lub bardziej zromanizowane plemiona germańskie w Galii, Italii, Germanii, drugi - grecki - głównie przez Słowian osiadłych w granicach cesarstwa bizantyńskiego. Poza tymi kręgami istniał świat nieznany lub mało znany, świat zróżnicowany ustrojowo i językowo, z którego wyłaniały się najeźdźcze ludy Protobułgarów, Skandynawów, Węgrów. Granice tego świata w świadomości współczesnych były nieznane. Rozległe obszary Europy pozostawały niezapisaną kartą. Do najmniej znanych należały te, z których wyłoniła się Polska.
Jeszcze w II połowie IX w. w opisie grodu „na północ od Dunaju" zamieszczone były nazwy plemion, które potrafimy zidentyfikować; tych wokół Karpat, wzdłuż wybrzeży morskich, nieodległych od Łaby. W miejscu późniejszej Polski znajduje się czarna dziura, nie wiemy, czy wynikająca z naszej nieumiejętności wyjaśnienia zamieszczonych nazw, czy z powodu niewiedzy piszącego. Znane są pochodzące z tego czasu wzmianki o obrzeżach ziem polskich: „potężnym księciu we Wiślech", o książętach czeskich przyjmujących chrzest, o rozległym i silnym państwie Wielkich Moraw. Istnieją względnie liczne przekazy mówiące o kontaktach Waregów z Bizancjum, o kupcach arabskich na ziemiach wokół Wołgi i Dniepru. Między tymi wspomnianymi obszarami leżały ziemie nieznane.
Państwo, które stać się miało Polską, pojawiło się nagle już jako silna organizacja. Pierwsza wzmianka o jego władcy, Mieszku, określa go jako króla, co świadczy nie o sakrze królewskiej, lecz o dużym znaczeniu władcy. Najeżdżający na niego banita z dworu cesarskiego Wichman, wspomagany zapewne Wolinianami, „wielkie bogactwa mu zabrał". Co stanowiły owe bogactwa - nie wiemy, możemy się jedynie domyślać, że były to kruszce, może broń, może stadniny, może wreszcie uprowadzeni ludzie. Nie wiemy zbyt dobrze, nad jakim terytorium ów Mieszko panował. Na pewno były to okolice Poznania, Gniezna, być może władza księcia sięgała poza Odrę, być może przekraczała też środkową Wisłę. Żydowski podróżnik z Kordoby Ibrahim ibn Jakub nazywa księcia Mieszka władcą „najrozleglejszego kraju słowiańskiego". Być może jest to jedynie świadectwo nie najlepszej wiedzy geograficzno-politycznej Ibrahima, która oddaje pogląd o nieznanym zasięgu władzy księcia.
Już parę lat później Mieszko zawarł przymierze z księciem czeskim, pojął jego córkę za żonę i się ochrzcił w 966 r. Był to akt przełomowy w dziejach powstałej organizacji państwowej. Jak wynika z badań archeologów, wiązał się on z organizacją nowych struktur osadniczych: budową wielkich grodów, przenoszeniem w ich pobliże ludności, niszczeniem lub opuszczaniem starych, małych ośrodków. Tworzenie nowej organizacji społecznej, jak się wydaje, nie stanowiło pokojowego przejścia od dotychczasowego porządku. Organizacja państwa zapewne przypominała systemy znane w różnych częściach świata. Nazywane są państwami wodzowskimi, ich cechą charakterystyczną była władza bardziej nad ludźmi niż nad ziemią. Umożliwiona była istnieniem w rękach księcia siły wykonawczej - drużyny (opisywanej przez cytowanego już Ibrahima). Składała się ona z ludzi będących na utrzymaniu wodza i od niego zależnych, których główna działalność poświęcona była walce. Tym samym musiał być stworzony system gospodarki, w której poza produkcją na potrzeby własne musiała powstawać nadwyżka przekazywana na otrzymanie drużyny. Celem jej było jednak nie tylko pilnowanie nowego porządku gospodarczego, lecz także uzyskiwanie korzyści materialnych z wypraw na bliższych i dalszych sąsiadów.
Państwo wodzowskie (chiefdom) stanowiło nowy typ organizacji społecznej, do umacniania której potrzebna była właściwa ideologia. Sakralizacja władzy wodza-księcia, propaganda słowem, obrazem i budowlą, rozbudowa instytucji i urzędów. Niezbędna była rozbudowa książęcej administracji przygotowującej sojusze i warunki zawieranego pokoju, umiejącej korzystać ze wspólnego - powszechnego języka. Wszystkie te warunki mogły zostać spełnione poprzez przyjęcie chrześcijaństwa i włączenie się do wspólnoty ideologicznej świata.
Pojawienie się państwa polskiego towarzyszyło zjawiskom zachodzącym w znacznie szerszej skali geograficznej. Pomijając dość krótkotrwałe formy państwowości Wielkich Moraw właśnie w X w. doszło do procesu włączenia do chrześcijańskiej Europy innych państw, które niezależnie od różnych perturbacji dziejowych przetrwały do czasów dzisiejszych. W porządku chronologicznym Czechy, Dania, Polska, Węgry, Ruś, Norwegia i Szwecja weszły, przynajmniej formalnie, do grona członków wspólnoty chrześcijańskiej. Powiększyła się ona o blisko milion kilometrów kwadratowych, co prawda zaludnionych znacznie rzadziej niż kraje Starej Europy.
Jakie mechanizmy spowodowały przekształcanie się struktur plemiennych w struktury państwowe i na czym to przekształcanie polegało? Skąd czerpano środki umożliwiające budowę organizacji państwowej? Wymiana towarów wymuszała tworzenie systemów porozumiewania się - gestem, głosem, znakiem. Gest był użyteczny zawsze, a gest liturgiczny stawał się znakiem rozpoznawalnym powszechnie. Głos nabierał znaczenia wraz z poznawaniem obcych słów, obcych języków. Znakiem, który ułatwiał komunikację między ludźmi niezależnie od ich języka i od symboli religijnych, był pieniądz, niekoniecznie metaliczny. Jeśli prowadzony był handel między ziemiami nad Bałtykiem a Konstantynopolem, to musiała wytworzyć się w miarę uzgodniona ocena wartości towarów, by działalność ta była możliwa.
Ażeby lepiej zorientować się w tej formie kontaktów, trzeba też zwrócić uwagę na podstawy gospodarcze tworzących się organizacji społecznych w X w. Panuje dość zgodny pogląd, że wśród głównych zajęć ówczesnych ludzi należy wymienić rolnictwo, hodowlę i bartnictwo. Na pewno niesłusznie pomijane jest łowiectwo i rybołówstwo.
Gospodarka w całej Europie była słabo rozwinięta. Gdyby przedstawić dla VI-VII w. przybliżony bilans handlowy trzech wielkich światów gospodarki - rzymskiego, greckiego i barbarzyńskiego - to zapewne należałoby uznać, że w wymianie Bizancjum z cesarstwem karolińskim był on zdecydowanie ujemny dla Zachodu. Ziemie barbaricum, generalnie rzecz biorąc, do VIII w. w ogóle znajdowały się poza kręgiem wielkiej kontynentalnej wymiany towarowej. Oczywiście, są na ich obszarze świadectwa importów z południa, ale ogólnie można stwierdzić, że z państw ludów germańskich - Franków, Wizygotów, Bawarów, z heptarchii anglosaskiej wyciekały skąpe strugi pieniądza kruszcowego w zamian za różne dobra sprowadzane z Bizancjum lub z krajów islamu. Ziemie Słowian, Skandynawów i Bałtów leżały na uboczu tej działalności i w niewielkim stopniu zdobywały produkty potrzebne dla swych samowystarczalnych gospodarstw. Już jednak w VIII w. sytuacja zaczęła się zmieniać, szczególnie po powstaniu państwa Karola Wielkiego, stanowiącego inwestycję mającą przynosić zyski z wypraw wojennych. Potencjał gospodarki karolińskiej był niższy niż Bizancjum, nie mówiąc już o świecie arabskim, ale bilans handlowy w wymianie z rejonem Morza Śródziemnego stawał się dla Zachodu bardziej korzystny.
Czy ziemie wschodniej Europy korzystały z tego stanu rzeczy? Zapewne jeszcze nie za życia samego Karola, ale rozwój wydarzeń w ciągu IX w. doprowadził do sytuacji, w której kraje dotychczas peryferyjne zaczęły włączać się do dalekosiężnej wymiany. Sąd ten poświadcza sporo źródeł przynoszących wiadomości o działalności wikingów, o powstawaniu sieci szlaków komunikacyjnych, rozwoju ośrodków wielkiego handlu na nowych ziemiach, a także o znaleziskach monet, które zaczęły napływać na tereny wschodniej Europy. Budowa nowych organizacji społecznych - państw - wymagała środków finansowych, które bez istnienia wielkiej wymiany nie byłyby do uzyskania. Używając dzisiejszej terminologii, potrzebna była waluta wymienialna. Tylko dzięki jej posiadaniu można było nabywać lepszą broń, ubiory świadczące o statusie ich właścicieli w hierarchii prestiżu społecznego, a co najważniejsze - sprowadzać specjalistów, których wynagradzać trzeba było w „walucie wymienialnej". Byli wśród nich duchowni, sprawni i w dziele misyjnym, lecz także w kontaktach międzypaństwowych, architekci wznoszący kościoły i książęce dwory, mincerze wybijający własny pieniądz, specjaliści w nowych dziedzinach pracy - w uprawie winorośli czy hodowli sokołów.
Na pewno w budżecie nowych państw ważną rolę odgrywały łupy i daniny uzyskiwane od uzależnionych sąsiadów. Nie wszystkie jednak dobra zdobywane przez Mieszka I czy Włodzimierza Wielkiego mogły stanowić wartość wymienną za sprowadzane towary. Zatem te, które można było korzystnie sprzedać, musiały być pozyskiwane drogą pokojową, czyli poprzez handel. Złupienie przez wyprawę wojenną klasztoru, grodu czy kupieckiej karawany przynosiło też dobra stanowiące liczącą się wartość: złote i srebrne naczynia, drogie kamienie, broń, ubiory, a niekiedy także bogate zasoby pieniądza kruszcowego. Gromadzone skarby odgrywały też inną rolę: stanowiły dowód znaczenia ich posiadacza.
Czy były wykorzystywane w obrocie miejscowym? Zapewne miało to miejsce w przypadku nabywania wyjątkowych, cennych przedmiotów.
W państwie Mieszka kursowały z pewnością różne płacidła - czyli pieniądz niemetaliczny (np. skórki wiewiórcze z wyskubanym włosiem i spięte ołowianą klamrą). Wyznacznikiem bogactwa i społecznego znaczenia człowieka było jednak złoto i srebro w różnej postaci.
Znaleziska monet - w znacznej liczbie arabskich - świadczą jednak, że te wyznaczniki bogactwa raczej uzyskiwane były drogą handlową. Skarby odkrywane na całym południowym wybrzeżu Bałtyku mogą wskazywać, że srebrne i złote monety głównie przypływały z południa. Co stanowiło ich ekwiwalent? Wśród produktów poszukiwanych w ówczesnym wielkim handlu niewiele było takich, które pochodziłyby z krajów Europy Wschodniej. Rolnictwo, stanowiące podstawę gospodarki, oparte głównie było na uprawie prosa, w znacznie mniejszym stopniu zaś tych zbóż, które poszukiwane były w latach głodu na południu i na zachodzie kontynentu. Biorąc pod uwagę bardzo niską wydajność plonów i kłopoty z transportem towarów, trudno byłoby przypuszczać, że płody rolne mogły wpływać na bilans dalekiego handlu zagranicznego.
Z płodów natury na pewno można było eksportować miód - podstawowy produkt słodzący potrawy ówczesnych kuchni. Był on jednak także dobrze znany - od czasów antycznych - w krajach śródziemnomorskich. Nie jest jasne, od kiedy kolejny produkt eksportowy ze wschodu kontynentu - „czerwiec", barwnik do tkanin - zaczął być poszukiwany na potrzeby przemysłu włókienniczego, wydaje się, że nastąpiło to znacznie później. Towarem poszukiwanym niekiedy za granicą i zawsze pożądanym w kraju było mięso. Przewóz mięsa utrudniały jednak problemy z jego konserwacją. To samo zresztą dotyczyło ryb.
Natomiast - o czym wiemy ze źródeł nieco późniejszych, jak również z wyliczania łupów i danin trybutarnych - cennym towarem było bydło. Stada na pewno były przepędzane, niekiedy na znaczne odległości, czego świadectwem jest wymienianie ich w najstarszych taryfach celnych.
W krajach na wschodzie i północy Europy istniały jednak dwa - a gdzienie-gdzie trzy - produkty szczególnie poszukiwane przede wszystkim w krajach islamu: ludzie, futra i w znacznie już mniejszym stopniu - rudy metali (na przykład cyny). Lasy pokrywające wschód kontynentu stanowiły obszar, z którego można było pozyskiwać dowolną ilość futer. Z okresu późniejszego pochodzą informacje mówiące o transportach zawierających nawet około 10 tys. futerek zajęcy, wiewiórek, kun i innych gatunków zwierzyny futerkowej.
Mówiąc „ludzie", należy mieć na myśli jeńców schwytanych podczas wypraw wojennych, w więzach doprowadzanych na targi do Bizancjum (w tym i bizantyjskich posiadłości we Włoszech, na przykład w Wenecji) i do krajów arabskich. Nie można wykluczyć, iż eksport ludzi odbywał się także w inny sposób, że na przykład wspólnoty terytorialne pozbywały się osobników niewygodnych - przestępców, a może nawet w zamian za atrakcyjne towary oddawani byli samotni, ubożsi współrodowcy. Trzeba też brać pod uwagę, że w pewnych okolicznościach taki eksport mógł stanowić szansę awansu dla zubożałych (czy odtrąconych przez otoczenie) członków wspólnot. Praca w kopalniach czy na galerach na pewno była mordercza, ale już służba w wojsku mogła stwarzać jeńcom istotną możliwość awansu w hierarchii społecznej. Jeśli - biorąc pod uwagę skarby monet z X-XI w. i budowę państw - uznamy, że we wcześniejszym średniowieczu wymiana handlowa była dla wschodniej Europy korzystna - to wywóz niewolników jawi się jako główna forma uzyskiwania salda dodatniego.
Oczywiście, gospodarka nie była jedynym bodźcem stymulującym powstawanie nowych państw. Tworzony porządek społeczny musiał być atrakcyjny dla wszystkich poszukujących nowej szansy życiowej, grup wykluczonych ze wspólnot plemiennych, dla tych także, których nęciło zerwanie z dotychczasowym sposobem życia. Nie wiemy, dlaczego pojawili się oni w X w. w tak dużej liczbie, że umożliwili budowę państwa. Może korzystne warunki klimatyczne umożliwiły wzrost demograficzny Europy, może zadziałały przykłady Wielkich Moraw czy drużyn wikińskich. Tak czy owak stworzenie nowej Europy może świadczyć, że w świadomości jej mieszkańców tkwiła cecha charakterystyczna dla naszego świata - potrzeba poszukiwania nowego.