Z podręczników, książek, opracowań, z relacji przewodników oświęcimskiego muzeum, informacji prasowych podawanych przy okazji składania hołdu zamordowanym przez przedstawicieli rządów i dyplomatów wynika, że w KL Auschwitz-Birkenau zginęło w czasie wojny 4 mln ludzi. Liczba ta, symbol hitlerowskiego okrucieństwa i ludobójstwa, tkwi w naszej świadomości od dekad.
Czy w imię historycznej prawdy jesteśmy w stanie bezkonfliktowo rozstać się z tym tragicznym aksjomatem? Czy potrzebne było i jest swoiste rozgrzebywanie największego cmentarza świata, które doprowadziło do znacznej weryfikacji w dół liczby ofiar, ale przecież nie zmieniło ani wymowy, ani moralnej oceny tego, co tutaj się stało? Nadal jest to miejsce największego w dziejach ludobójstwa.
Historycy z Państwowego Muzeum w Oświęcimiu sprawdzali zaskakująco dokładnie niewątpliwie bulwersujące ich środowisko wyniki badań Georga Wellersa z Centrum Dokumentacji Żydów Współczesnych w Paryżu. Otóż w 1983 r. w kwartalniku „Le Mond Juif”, w artykule „Próba określenia liczby ofiar”, dr Wellers napisał: do Auschwitz-Birkenau deportowano w sumie 1 613 455 osób. Zginęło 1 471 595, z czego 1 352 980 to Żydzi.
Dr Franciszek Piper, kierownik działu historii, twierdzi, że liczba 4 mln od dawna budziła kontrowersje, i to szczególnie w środowisku naukowców żydowskich. Ofiary Auschwitz (przepraszam za niestosowne w tym przypadku statystyczne pojęcie) nie bilansowały się z ogólną liczbą Żydów zamordowanych w latach 1939–45. Nikt jednak wcześniej nie ustalił liczby ofiar z taką dokładnością.
– To oczywiste – mówi – że poszliśmy śladami żydowskiego historyka dr. Wellersa. Mamy obiekcje co do szczegółów, ale wydaje się, że wielkość ok. 1,5 mln jest prawdopodobna, a przynajmniej odpowiada aktualnemu stanowi badań nad problematyką martyrologii.
Czytaj też: Jak opowiedzieć Auschwitz
Próby ustalenia
Próby ustalenia liczby mordowanych więźniów podejmowane były jeszcze w czasie wojny przez ruch oporu. Dyrektor oświęcimskiego muzeum Kazimierz Smoleń (były więzień KL Auschwitz z numerem 1327) przypominał, że już wówczas mówiło się o milionach. Tuż po wyzwoleniu obozu natychmiast rozpoczęła działalność Nadzwyczajna Komisja Państwowa ZSRR ds. Badania Zbrodni Niemieckich pod kierownictwem gen. dr. Dymitra Kudriewcowa.
Na podstawie zeznań świadków (przesłuchano ok. 200 więźniów) oraz badań ekspertów obliczono miesięczną zdolność spalania poszczególnych krematoriów. I – 9 tys. zwłok miesięcznie, II i III po 90 tys., IV i V po 45 tys. Ustalono, że w czasie istnienia urządzeń można było spalić 5,127 mln ciał. Biorąc jednak pod uwagę przerwy w pracy krematoriów, komisja założyła, że w Auschwitz-Birkenau zginęło nie mniej niż 4 mln ludzi. Wkrótce dowiedział się o tym cały świat.
Prawie równolegle pracowała polska Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich kierowana przez sędziego Jana Sehna. W zasadzie potwierdziła wyniki badań komisji radzieckiej.
Rudolf Höss, pierwszy komendant KL Auschwitz (do 1 grudnia 1943), zeznając jako świadek w procesie norymberskim, mówił o 2,5 mln zamordowanych i pół milionie zmarłych z powodu chorób i wycieńczenia. Obliczono wówczas, że po okresie komendantury Hössa wymordowano w obozie jeszcze 1 mln Żydów (tylko w miesiącach letnich 1944 r. zabito ponad 400 tys. Żydów węgierskich). A więc w Norymberdze potwierdzono wielkość 4 mln.
Höss, oskarżony przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Polsce, zmienił norymberskie zeznania. We wspomnieniach pisanych w trakcie procesu stwierdził: „W poprzednich przesłuchaniach podałem, że liczba Żydów przywiezionych do Oświęcimia na zagładę wynosiła 2,5 mln. Liczba ta pochodzi od Eichmanna (Adolf Eichmann – główny koordynator zagłady Żydów – JD). Podał on ją na krótko przed okrążeniem Berlina mojemu przełożonemu Gruppenführerowi Glücksowi (Richard Glücks – inspektor obozów koncentracyjnych), gdy został wezwany do raportu przez Reichsführera SS (Heinrich Himmler). Jedynie Eichmann i jego stały zastępca Günther (Rolf Gunther – odpowiadał za zagładę Żydów w Austrii i Niemczech) mieli dane o ogólnej liczbie zgładzonych. Na rozkaz Reichsführera SS musiano w Oświęcimiu palić po każdej większej akcji wszystkie dokumenty, które mogły stanowić źródło informacji o liczbie zamordowanych. (...) Uważam, że liczba 2,5 mln jest o wiele za wysoka. Możliwość zagłady miała swoje granice i w Oświęcimiu. Liczby podawane przez byłych więźniów są wytworami fantazji i nie są oparte na żadnych podstawach”.
W uzasadnieniu wyroku skazującego Hössa na karę śmierci przez powieszenie trybunał stwierdził, że „uważa liczbę 2.500.000 ofiar oświęcimskich za niewątpliwą, a także za minimalną, biorąc pod uwagę zeznania powołanych świadków i biegłego inż. Dawidowskiego (prof. inż. Roman Dawidowski z AGH był ekspertem komisji polskiej – JD) oraz opinię nadzwyczajnej komisji radzieckiej, liczba 3 do 4 milionów ofiar ma za sobą wszelkie cechy prawdopodobieństwa”.
Czytaj też: Dom Rudolfa Hössa przy murze Auschwitz sprzedany. Powstanie centrum walki z hejtem
Auschwitz później
W późniejszych latach historycy weryfikowali, mniej lub bardziej śmiało, liczbę 4 mln zamordowanych. Gerald Reitlinger z Wielkiej Brytanii pisał o 800 tys. Żydów zabitych w Auschwitz-Birkenau na ogólną liczbę 4,851 mln poległych w czasie drugiej wojny światowej. Jego rodak Martin Gilbert podawał, że zginęło ok. 2 mln Żydów. Paul Hilberg z USA dowodził, że ponad 1 mln. Prof. Yehuda Bauer z Izraela twierdziła, że 2,5 mln.
Prof. Czesław Madajczyk w książce „Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce” (wydanie z 1970 r.) w jednym z przypisów napisał, że wielu badaczy kwestionuje ustalenia komisji radzieckiej (z 4 mln ofiar 2,7 mln stanowić mieli Żydzi, 1,3 mln – Polacy i inne narodowości) jako zbyt wysokie.
– W naszej literaturze, poza uwagą prof. Madajczyka, raczej nie stawiano takich znaków zapytania jak w Izraelu czy zachodnich państwach – ocenia dr Piper. – Na pewno duże znaczenie miał niekwestionowany autorytet prof. Jana Sehna, uważanego za największego znawcę problematyki oświęcimskiej. Poza tym rozporządzamy zbyt szczupłymi źródłami. Po zakończeniu pracy komisja radziecka wywiozła do ZSRR olbrzymie ilości dokumentów, do których w większości do dzisiaj nikt nie ma dostępu.
Już od lat 50. kierownictwo oświęcimskiego muzeum próbowało poprzez ministerstwa (sprawiedliwości i spraw zagranicznych) uzyskać dostęp do hitlerowskich dokumentów archiwalnych wywiezionych do Związku Radzieckiego. Mimo interwencji na najwyższych szczeblach nie przyniosło to rezultatu. Na początku 1973 r. o zwrot dokumentów wystąpiono bezpośrednio do Centralnego Państwowego Archiwum w Moskwie, do dzisiaj nie ma odpowiedzi. Część oświęcimskich dokumentów przekazano z radzieckiego archiwum do Centralnego Biura Informacyjnego Czerwonego Krzyża (mieści się w RFN), przede wszystkim akty zgonu. Państwowe Muzeum w Oświęcimiu wystąpiło do ministry kultury Izabeli Cywińskiej o podjęcie starań w celu zwrotu pozostałych dokumentów.
W 1980 r. izraelski historyk Ahron Weiss podał, że liczba Żydów zamordowanych w Auschwitz-Birkenau wyniosła 1,2–1,5 mln w dolnej granicy i 2,5 mln w górnej. Wielkości w tym przedziale mniej więcej odpowiadają bilansowi ogólnemu martyrologii narodu żydowskiego. Według ustaleń Weissa we wszystkich obozach zagłady, gettach, egzekucjach itp. zginęło w czasie wojny 5,8 mln Żydów.
Czytaj też: Prawda o Auschwitz w czasach „holokiczu”
Auschwitz: dokładne badania
Wspomniany już dr Georg Wellers skorzystał z badań nad problematyką zagłady prowadzonych w latach 70. i na początku 80. w większości byłych okupowanych krajów Europy. W ich trakcie zinwentaryzowano wiele nieznanych dokumentów archiwalnych (odnaleziono m.in. imienne listy przewozowe Żydów z Francji, Holandii, Belgii). Na uwagę zasługuje fakt, że Wellers uwzględnił martyrologię osób innych narodowości. Według niego do Auschwitz-Birkenau deportowano: 1 433 405 Żydów, 146 605 Polaków i obywateli innych narodowości, 11 780 jeńców radzieckich i 21 665 Cyganów. Zamordowano lub zmarło z chorób i wycieńczenia 1 352 980 Żydów, 8 675 Polaków i obywateli innych narodowości, 20 255 Cyganów i 11 685 żołnierzy radzieckich. W ewidencji obozowej zarejestrowano 201 405 Żydów i wszystkich pozostałych więźniów innych narodowości. W sumie zgładzono 1 471 595 osób, czyli 92,1 proc. przywiezionych do Auschwitz-Birkenau.
Franciszek Piper, weryfikując ustalenia Wellersa, w zasadzie przychylił się do tych wyników (z zastrzeżeniem – w swoim komentarzu zastrzega się również Wellers – że przypuszczalnie jest to dolna granica). W zasadzie dlatego, że pewne wątpliwości wzbudza niesłychanie dokładna liczba ofiar. Dotyczy to szczególnie transportów z terenów Polski i ZSRR, których było 119, co do tego panuje zgoda, ale już nie sposób dokładnie ustalić, ilu było więźniów w poszczególnych transportach. Wellers przyjął, że w każdym było po ok. 5 tys. Wyliczył, że z tych rejonów deportowano do obozu 622 935 ludzi.
– Nie ma, przynajmniej w tym przypadku – zauważa Franciszek Piper – żadnych podstaw do takich dokładnych wyliczeń. Według ocen naocznych świadków przeciętnie w transportach było od 3 do 4 tys. osób. 5-tysięczne transporty kierowano przeważnie do Treblinki. Uważam, że „końcówki” w badaniach Wellersa są niepotrzebne, w żadnym wypadku ich nie uwiarygodniają.
Za przyjęciem badań Wellersa jako minimalne przemawia również fakt, potwierdzany przez naocznych świadków, że po trudnej do określenia liczbie transportów wysyłanych do Auschwitz-Birkenau nie zostały najmniejsze ślady. Rejestrowano tylko te transporty – wyjaśniał dyrektor Kazimierz Smoleń – które poddawane były selekcji; część więźniów wybierano do pracy w obozie koncentracyjnym. Były przypadki, że bez selekcji całe transporty od razu kierowano do komór gazowych.
Czytaj też: Pierwsi więźniowie w Auschwitz
Gdyby kiedyś ustalono
Gdyby kiedyś udało się ustalić liczbę tych transportów, to badania dr. Wellersa zostaną zweryfikowane. Drastycznych różnic nie należy się jednak spodziewać. Póki co, zdaniem Franciszka Pipera, są one (wyniki) w zgodzie z ogólną liczbą ofiar narodu żydowskiego w II wojnie światowej: – W czasie ostatniego pobytu w Instytucie Pamięci Narodowej w Jerozolimie historycy izraelscy opowiadali się za przyjęciem innych ustaleń niż 4 mln ofiar zagłady w Auschwitz-Birkenau.
– Sprawa jest skomplikowana, materia bardzo delikatna – odpowiada Piper. – Dobrze się stało, że właśnie historycy żydowscy jako pierwsi zakwestionowali liczbę ofiar. Ich naród poniósł tutaj bez wątpienia największe ofiary, więc sam ten fakt jakby uwiarygodnia najnowsze badania. Nie jestem jednak przekonany, czy ta sprawa przejdzie bez echa w niektórych kręgach rewizjonistycznych, czy zrozumieją, że ogrom zbrodni ciągle jest potworny.
– 4 mln ofiar przypisywanych do tej pory oświęcimskiemu obozowi – mówi Kazimierz Smoleń – w żadnym wypadku nie należy wiązać z chęcią pomniejszania hitlerowskich zbrodni. Były one tak olbrzymie, eksterminacja tak potworna, że właśnie ówczesny stan wiedzy, dostęp do materiałów źródłowych jakby uprawdopodobniały tę wielkość, a techniczne możliwości zagłady nawet ją przewyższały. Jeżeli w imię historycznej prawdy zmniejszamy liczbę ofiar, to przecież nie umniejsza to ani winy wykonawców zbrodni, ani moralnej oceny ludobójstwa.
Ciągle mamy pod nogami największy cmentarz świata.