Niemki nie są nieme
Niemki są bardziej z Wenus niż Marsa. Ale to był długi i drastyczny proces
Twarzą tych „zniewieściałych” Niemiec jest „mamuśka” Angela Merkel i ministra spraw zagranicznych Annalena Baerbock. Kobieta stoi tu na czele koncernu zbrojeniowego. Kobiety przewodzą dwóm populistycznym partiom. Panie prowadzą debaty polityczne, a jako autorki i czytelniczki opanowały niemieckie listy bestsellerów. Niby podobnie jak w innych krajach, ale za jaką cenę? Dwie militarne i moralne klęski w wywołanych przez Rzeszę wojnach światowych spowodowały, że w ciągu jednej generacji kraj przeszedł przez kilka różnych ustrojów. Z tą huśtawką wiązały się zapaści gospodarcze i społeczne, zwroty w prawodawstwie, ideologii i pedagogice państwa.
Co prawda ruch na rzecz wyzwolenia kobiet zaczął się dużo wcześniej, od ataku socjalistów na „świętą rodzinę” w programowej książce założyciela SPD Augusta Bebela „Kobieta i socjalizm” (1897), a w środowiskach mieszczańskich – od mody na psychoanalizę i Freuda. Dopiero jednak wybuch wojny wstrząsnął patriarchalnym społeczeństwem, co Arnold Zweig pokazał w 1931 r. w powieści „Młoda kobieta z roku 1914”. Dziewczyna z zamożnego domu wiąże się bez ślubu z początkującym pisarzem, który w wojennej euforii idzie na front. Ona przerywa ciążę i zostaje nauczycielką, po czym – wbrew woli ojca – poślubia swego wybranka, by choć na chwilę wyrwać go z frontu. Rzeczywistość była bardziej dramatyczna. Miliony kobiet zastąpiły w fabrykach zmobilizowanych mężczyzn. A w czasie „głodowej blokady” Niemiec gospodynie musiały brukwią żywić rodziny. Jak dokumentowali ginekolodzy, stres i niedożywienie tysiącom kobiet zatrzymywały miesiączki.
Weimarska nierządnica
Amerykańska historyczka Dagmar Herzog, badająca niemiecką sexual politics XX w.