Dzicy, barbarzyńcy i chamy
Dzicy, barbarzyńcy i chamy. Europejczycy nimi gardzili. Bali się, idealizowali, eksperymentowali
Dziki – to określenie jakiś czas temu wyszło z użycia ze względu na obraźliwe znaczenie, jednak dziś – w obliczu ciągłych migracji ludności – jego cień nie zniknął. W przeszłości używano go głównie w znaczeniu negatywnym, określając tak kogoś, komu obce są europejska cywilizacja i kultura.
Oprócz dzikiego używano też zamiennie pojęcia barbarzyńcy. Karol Modzelewski pisał, że wydawanie dźwięków „bar-bar-bar” było sposobem przedrzeźniania przez starożytnych Greków innych ludów, których języka nie mogli zrozumieć. Wyrażało przeciwstawienie barbarzyństwa i cywilizacji. Choć poeta rzymski Owidiusz zauważył, że wyśmiewanie się z cudzego języka jest głupotą – uważają nas za barbarzyńców, bo nie rozumieją naszej mowy.
W słowniku francuskim z 1732 r. pojęcia dziki i barbarzyńca stosowano zamiennie, jednak termin sauvage bywał używany pozytywnie bądź negatywnie, a barbare zawsze negatywnie. Żyjący w XVII w. francuski geograf Pierre Duval wyliczał dzikie ludy z całej ziemi, określając je wspólnym mianownikiem: „żyją praktycznie w ten sam sposób”. Byli to m.in. Irokezi w Kanadzie, Kozacy w Polsce, Tatarzy na pograniczu Polski, Morlacy w Dalmacji i wiele innych. Morlaków geograf nazwał „kimś w rodzaju dalmatyńskich Irokezów”.
Janusz Tazbir w szkicu „Chamstwo niejedno ma imię” zwracał uwagę na znaczenie słowa cham, które przypisuje włościanom pochodzenie od biblijnego Chama i wynika z przynależności stanowej. Tak więc cham był kimś przynależnym do niskiej klasy społecznej, do tego nieumiejącym właściwie się zachować. Włościan, uważanych za chamów, porównywano często z barbarzyńcami i dzikimi. Janusz Tazbir zwracał też uwagę na nieprzyjemne tendencje występujące w polskiej literaturze – opisywania Rosjan w kategoriach barbarzyńców i „klisz azjatyckich”.