Litwin, czyli lepszy Polak
„Dla Piłsudskiego Litwin był lepszym Polakiem”. Dziś jesteśmy jak małżeństwo po rozwodzie
TOMASZ TARGAŃSKI: – Polacy i Litwini mają za sobą ponad 400 lat życia we wspólnym państwie (jeśli chodzi o unijny staż, to Anglicy oraz Szkoci przeskoczyli nas dopiero niedawno), ale nasze związki są o wiele dłuższe. Opowiada pan o tym w wydanej właśnie książce „Litwa, ojczyzna moja”. Kim więc dla siebie jesteśmy?
TOMAS VENCLOVA: – Można na nas patrzeć jak na rodzeństwo, które czasem mocno się ze sobą kłóci, ale mimo wszystko wie, że łączą je nierozerwalne więzi. Polacy i Litwini przypominają także stare małżeństwo. Jesteśmy parą po rozwodzie, nawet burzliwym, trochę sobą rozczarowaną, która nie tak dawno nie mogła na siebie patrzeć, ale wreszcie po latach zaczyna dostrzegać, że razem nie było jej chyba tak źle. Adam Mickiewicz pisał kiedyś o „ożenieniu” Litwy z Polską, które to jego zdaniem było zapowiedzią przyszłego połączenia wszystkich ludów chrześcijańskich w imię wolności.
To było małżeństwo z rozsądku czy z miłości?
Nie tylko z rozsądku. Niewątpliwie była tam miłość, myślę nawet, że ze strony Polaków było tej miłości więcej. Aby to dostrzec, wystarczy poczytać Sienkiewicza, Mickiewicza czy Kraszewskiego. Polacy trochę nawet idealizowali Litwę, jak to nowożeńcy, myśleli może, że miłość wszystko naprawi, załagodzi nieporozumienia. Litwini byli chyba bardziej praktyczni. Chcieli, aby to małżeństwo coś konkretnego im dało: siły do walki z Krzyżakami i Moskwą oraz przywileje dla warstwy panującej. Ale i Polacy coś przecież dostali. Choćby potężne mity Kresów, które ukształtowały waszą narodową tożsamość.
Kiedy między nami skończyła się wzajemność?
Mimo wszystko trwała dość długo. Jeszcze po trzecim rozbiorze, kiedy Rosja, powiedzmy, unieważniła to małżeństwo, Polacy i Litwini nie zważali na to, wciąż planowali wspólną przyszłość.