Królowie królów
Persja: imperium zła? To mit. Czego jeszcze nie wiemy o dziejach zachodniej cywilizacji
TOMASZ TARGAŃSKI: – Jeśli historia starożytna byłaby starą kasetą magnetofonową, to okazuje się, że znamy wyłącznie jej stronę „A”, która mówi o mądrych Grekach, jacy dali nam demokrację i prawo. Ci Grecy toczyli wojny z „imperium zła”, czyli Persją, siedliskiem despotyzmu i okrucieństwa. Pana książka pokazuje nieznaną dotąd szerzej stronę „B”. Co na niej jest?
LLOYD LLEWELLYN-JONES: – Perska wersja wydarzeń. Dzieje państwa Achemenidów, założonego ok. 550 r. p.n.e. przez Cyrusa Wielkiego, które przez kolejnych 200 lat znajdowało się w centrum ówczesnego świata. Pokazuje ona imperium światowe, które łączyło mieszkańców basenu Morza Śródziemnego, Bliskiego Wschodu, Azji Środkowej i Indii. To imperium – w mniemaniu rządzącej nim dynastii – reprezentowało ład, a rozciągając swoją władzę na kolejne ludy, czyniło dobro. Na obrzeżach Persji znajdowali się jednak Grecy, wiecznie skłóceni, wprowadzający chaos do świata, który władcy imperium – królowie królów – starali się przywrócić do równowagi.
W szkole uczymy się, że los demokracji i wolności zdecydował się pod Maratonem w 490 r. p.n.e. i pod Termopilami w 480 r. p.n.e. Że gdyby nie grecki opór, nie byłoby zachodniej cywilizacji, a despotyzm reprezentowany przez Persję wziąłby górę.
To mit. Jego narodziny wiążą się z Herodotem. Słusznie nazywany „ojcem zachodniej historiografii”, na kartach swojego opus magnum odmalował Persję w jak najgorszych barwach. Jego „Dzieje” są literackim majstersztykiem, w którym zaskakująco trafne obserwacje przeplatają się z półprawdami i kłamstwami. Herodot konsekwentnie tworzył czarno-biały obraz walki dobra ze złem, w którym dobro reprezentowali Grecy, a zło Persowie.