Dzielnica tysiąca i jednej nocy
Seks w Casablance. Ta dzielnica przyciągała turystów z całej Europy
Czytając relację z podróży końca XIX i początku XX w., trudno nie odnieść wrażenia, że w koloniach imperiów europejskich, m.in. francuskich w Afryce Północnej, prostytucja miała się bardziej niż dobrze i w żadnym ze znaczących tamtejszych miast nie brakowało wszelkiego rodzaju domów publicznych. Odwiedzali je nie tylko miejscowi urzędnicy kolonii, żołnierze i marynarze, ale także przybywający tam podróżni i turyści. Polski podróżnik Adam Sierakowski w listach z podróży z 1909 r. wspominał, że w algierskiej Biskrze istnieją całe uliczki, gdzie w domach oświetlonych lampkami kobiety z grupy etnicznej Ouled-Naïl, przyozdobione biżuterią i skropione wodą różaną, oczekiwały na klientów, poddając się „z rezygnacją losowi, który od wieków ich szczepowi przypadł w udziale”. Zdobyte w ten sposób pieniądze kobiety miały przeznaczać na swoje posagi. Sierakowski pisze, że uliczki te były odwiedzane przez zorganizowane grupy europejskich turystów, chociaż nie precyzuje, czy to właśnie oni korzystali z usług seksualnych.
Istnienie prostytucji było traktowane przez władze kolonialne jako zło konieczne, które należy jednak wziąć w administracyjne karby. Podczas pierwszej wojny światowej w koloniach francuskich w Afryce Północnej pojawiła się nawet mobilna sieć wojskowych domów publicznych, określanych po francusku jako Bordels militaires de campagne. W Algierii, Tunezji i Maroku w XIX i XX w. prostytucja była zarówno legalna, jak i kontrolowana przez państwo francuskie, głównie w celu ochrony swoich obywateli przed chorobami wenerycznymi. Tym samym jednak usługi seksualne stały się częścią sfery publicznej. Słynny znawca islamu i świata arabskiego Jaques Berque wspominał ironicznie, że otwarcie olbrzymiego domu publicznego w Fez w 1925 r. zmieniło się w prawdziwą imprezę miejską.