Los na lepszy los
Los na lepszy los, czyli dzieje hazardu. Kiedyś grali głównie mężczyźni
W połowie XIX w. „Kurier Warszawski” zapewniał, że całe miasto gra na loterii. W dzień „ciągnienia” panował niezwykły ruch, a w kolekturach tłok. Tabele wyników gromadziły tłumy, w prasie podawano informacje o wygranych. Wzbogaceni stanowili przedmiot powszechnego zainteresowania. Prasa opisywała budujące historie: oto niezbyt majętny człowiek, który miał poślubić biedną pannę, wygrał ogromną sumę. Nie porzucił narzeczonej dla lepszej partii, zawarł z nią małżeństwo. Autorka książki „Kupowanie nadziei. Loteria w Królestwie Polskim (1815-1867)” Alicja Nowak przytacza rozmaite noty prasowe na ten temat: „Właścicielem wygranej (w wysokości 10 tys. zł) jest służący przy dworze; w przyszłą niedzielę żeni się i właśnie fortuna posłużyła na nowe gospodarstwo”. „Los (wygrana 20 tys.) należy do tutejszego kupca Izraelity, którego interesa w tych właśnie czasach były w stanie potrzebującym wsparcia”. Albo: „Jedna z tutejszych obywatelek w ciągnięciu 1. Klasy 29. Loterii klasycznej wygrała kilkaset złotych. Doniesiono jej w godzinę, gdy szczęśliwie powiła córkę. Wygraną sumkę przeznaczyła na posag dla nowo narodzonej, który ma być natychmiast oddany na procent i róść będzie aż do zamążpójścia”.
Grę, w której o zwycięstwie decydowało losowanie numerowanych biletów, znano już w starożytnym Rzymie. W średniowieczu podobne rozrywki organizowali dla swoich dworzan władcy. Loterie odbywały się na festynach w celach charytatywnych – zbierano na powodzian, pogorzelców, budowę kościołów i przytułków. Początki loterii miały charakter lokalny i miejski. Losowano towary albo pieniądze. Prowadzący zyskiwał niewiele więcej niż grający. Loterie były urządzane od przypadku do przypadku, nieregularnie, przy okazji różnego rodzaju świąt.