Historia

Kozy i trociniaki

Kozy i trociniaki. Jak Polacy radzili sobie w pierwszą zimę okupacji

Warszawa zimą 1939 r. Na zdjęciu zniszczony Zamek Królewski Warszawa zimą 1939 r. Na zdjęciu zniszczony Zamek Królewski Danuta B. Łomaczewska / East News
Dykta w oknie, trociny w piecu, palto pod pierzyną. Im bardziej spadała temperatura, a szyny zawiewał śnieg, tym rzadziej dostawy trafiały do odbiorców, a na początku 1940 r., kiedy zima zaczęła się na dobre, zostały praktycznie wstrzymane.
Okupacyjny rysunek Jerzego Zaruby „Kiedy nadchodzi zima”Jerzy Zaruba Okupacyjny rysunek Jerzego Zaruby „Kiedy nadchodzi zima”

Pod koniec września 1939 r. torunianin Eugeniusz Przybył zanotował w dzienniku: „O niczym się nie mówi, tylko o opale i braku pieniędzy”. Na początku października: „Wszyscy myślą o zimie, wojna, boje, fronty, pozycje – to wszystko zeszło na drugi plan”. Podobne zapisy, oscylujące wokół traumatycznego doświadczenia zimna, ciągłej troski o opał i ciepłą odzież można znaleźć w diariuszach spisywanych w całej okupowanej Polsce. Niezależnie, czy były to Łódź w „Kraju Warty”, Warszawa w Generalnym Gubernatorstwie czy Lwów pod okupacją radziecką.

Najbardziej zimno odczuli mieszkańcy miast zaopatrujący się w opał jesienią, we wrześniu i październiku, kiedy część pracodawców wypłacała na ten cel specjalne gratyfikacje. Węgiel nie był przed wojną tani. W drugiej połowie lat 30. robotnik zarabiał przeciętnie nieco ponad 100 zł. Wynagrodzenia zależały od regionu i gałęzi przemysłu – fachowcy otrzymywali nawet kilkakroć więcej, niewykwalifikowani, zwłaszcza na Kresach – mniej. Kobietom płacono nieraz połowę męskiej stawki. Pracownicy umysłowi zarabiali średnio 250 zł, choć i tutaj różnice bywały olbrzymie. Tymczasem w 1938 r. tona węgla kosztowała w Wilnie 31 zł, w Krakowie – 34 zł, Poznaniu – 44 zł, Gdyni – 45 zł, Warszawie, Lwowie czy Łodzi – 48 zł. Najtańsza była, co zrozumiałe, w Katowicach – 28 zł. W większości mieszkań i domów węgiel był używany nie tylko w zimie, ale przez cały rok; do gotowania, grzania wody do prania etc.

W 1939 r. mało kto pomyślał wcześniej o zgromadzeniu opału. W sierpniu, kiedy narastała panika wojenna, robiono zapasy, ale przede wszystkim żywności, nafty i świec. Problemy z opałem zaczęły się więc już na początku okupacji. Agresorzy przejęli wszystkie większe zapasy: hurtowników, w fabrykach, a na obszarach przyłączonych do Rzeszy zajrzeli też do prywatnych piwnic.

Polityka 49.2022 (3392) z dnia 29.11.2022; Historia; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Kozy i trociniaki"
Reklama