Obrońcy imperium
Brytyjskie uczelnie elitarne inaczej. Stąd się wziął Boris Johnson
„Z wierzchu Oksford, ale pod spodem Liverpool” – tak Williama Gladstone’a, premiera Wielkiej Brytanii w drugiej połowie XIX w., skwitował Walter Bagehot, który kierował pismem „The Economist”. Gladstone był synem przedsiębiorcy i dorobkiewicza z przemysłowego Liverpoolu. Ambicją jego ojca Johna Gladstone’a było wykształcenie synów, by stali się gentlemanami i weszli do elity. Z Eton Gladstone trafił do Oksfordu. Dziś jest uważany za jednego z najwybitniejszych przywódców imperium. Jednak formalne wykształcenie, jak widać po stwierdzeniu Bagehota, niczego jeszcze nie gwarantowało.
Założone w XV w. Eton należy do kilku najsłynniejszych szkół publicznych w Anglii i Szkocji. Słowo public jest o tyle mylące, że są one prywatne. Po prostu były alternatywą dla drogiej nauki w domach. Większość z tych szkół swe fundacje zawdzięczała możnym i zakonom. Eton zaczynało jako katolicka szkoła dla niebogatych chłopców – by kilka stuleci później stać się protestancką szkołą dla najbogatszych. W czasie reformacji jakość nauczania w brytyjskich szkołach przewyższała poziom katolickich placówek na kontynencie. Z czasem jednak – głównie za sprawą jezuitów – sytuacja się odwróciła.
Gdy nadeszło oświecenie, brytyjski system edukacji nie był zresztą, jak niemal wszystko na Wyspach, uregulowany. Kto miał bogatych rodziców, szedł do Eton, Harrow, Rugby, a potem, jeśli był anglikaninem, na Oksford albo Cambridge (zwane razem Oxbridge). Bogatych rodziców mieli jednak tylko dobrze urodzeni protestanci, więc dostęp do tej ścieżki rozwoju był ograniczony. Pewien teoretyk edukacji przekonywał, że szkoły muszą utrwalać podział na klasy dla dobra gorzej urodzonych. Gdy bowiem poziom intelektualny maluczkich będzie przewyższać ich kondycję materialną, poczują się oni nieszczęśliwi.