Odpowiemy sobie na to pytanie, gdy wczytamy się w najnowszą książkę Profesora „Pamięć gromadzi prochy”. Zawiera ona, jak mówi podtytuł, „szkice historyczne i osobiste” rozrzucone po tysiącletniej historii Polski. Autor precyzuje: „Polski między Niemcami, Rosją i Ukrainą; Polski z Litwą i Rusią; Polski katolickiej, prawosławnej i protestanckiej, Polski niemieckiej – jak na Mazurach, Pomorzu i Śląsku; Polski żydowskiej”.
Wszystkie szkice mają na celu walkę z kłamstwem, które dzisiaj jest tak powszechne, często politycznie wmontowywane w propagandę, edukację, w kulturę. Są przeciwko próbom banalizacji historii i narzucania monopolistycznej jednostronności, przeciwko czarno-białym obrazom przeszłości. Przeciwko byle jakiej pamięci i nieodpowiedzialności w pielęgnowaniu tradycji. „Dziś przecież polska pamięć gromadzi już tylko prochy”. Nie można się temu poddać, trzeba pisać niejako „na opak”. Konieczne jest, mówi Andrzej Romanowski, by bez wytchnienia rozplątywać nici polskiej tradycji. „Na przekór zalewającej nas propagandzie szukać polskości: jej zagubionego sensu”.
Poza szkicami osobistymi, rodzinnymi pozostałe zostały pogrupowane według rozdziałów. Są zatem szkice zamierzchłe, potem środkowoeuropejskie, komunistyczne, wreszcie „niemiłe”. Ich rozrzut tematyczny, także, by tak rzec, czasowy i geograficzny, jest imponujący. Profesor ukończył polonistykę, encyklopedycznie przyporządkowany literaturoznawstwu faktycznie jest historykiem, co poświadcza nie tylko swoim pisarstwem, ale także redagowaniem Polskiego Słownika Biograficznego, jednego z największych pomników polskiej historiografii, ukazującym się z przerwami od 1935 r. To niezwykłe przedsięwzięcie, bezkonkurencyjne w skali światowej, przedstawiło jak dotąd 28 tys.