Trzy rewolucje i wojna
Trzy rewolucje i wojna. Burzliwe dzieje nowoczesnej Ukrainy
Rok 2013 we Francji, czas, gdy zaczynają się protesty na kijowskim Majdanie. Spokojna kolacja wśród przyjaciół, aż nagle w telewizji pokazują obrazki z protestów. Rozmowa schodzi na temat sytuacji w Kijowie, rewolucji. Rosaline z francuskim dystansem puentuje: – Słabe te wasze rewolucje na wschodzie. U nas to się za wolność płaciło krwią.
Nie wszystko w historii nowoczesnej Ukrainy wskazywało, że kiedyś powtórzy krwawy los Francji. W 1991 r. Ukraińcy odziedziczyli po ZSRR państwo w granicach, o jakich ich przodkowie nie mogli marzyć. Bez jednego wystrzału, bez przelanej krwi. Wystarczy porównać z nami: Polacy po pierwszej wojnie światowej musieli sobie wywalczyć swoje terytorium.
Ten prezent dla Ukraińców od historii okazał się jednak wymagający. Nowe państwo było jak witraż posklejane z rozmaitych kawałków, terytoriów o różnych tradycjach politycznych i gospodarczych. W skład Ukrainy weszły trzy województwa przedwojennej Rzeczpospolitej: stanisławowskie, lwowskie i tarnopolskie. Są to tereny z tradycją samoorganizacji, spółdzielczości i wyborów jeszcze z czasów austro-węgierskich. Bogata była też tradycja obywatelska w Użgorodzie z mniejszością węgierską oraz na Bukowinie z tradycją rumuńską. Czym innym jeszcze był Wołyń, który należał do II Rzeczpospolitej, ale wcześniej był w Imperium Romanowów. Inna była tradycja i historia Donbasu, inna Odessy, Ukrainy centralnej, inna Krymu.
W „normalnych”, czyli powiedzmy XIX-wiecznych, warunkach tak skomplikowane wewnętrznie i słabe państwo w naszej części świata zostałoby zapewne zdominowane przez silnych sąsiadów: Rosję czy Turcję. Jednak wyśniona Ukraina z 1991 r. miała szczęście: lata 90. były jeszcze czasem wiary w mit o końcu historii. Rosyjska agresja czy pretensje terytorialne innych sąsiadów wydawały się nie do pomyślenia.