Cyjanek i szczęście
Cichociemny Przybylik, Wojciech Markiewicz, wydawnictwo Sonia Draga, 2021, s. 190
Stefana Przybylika (1918–2007), stryja znanego dziennikarza Marka Przybylika, wojna zastała w junackim hufcu pracy. Ewakuowany na wschód, po 17 września wpadł w ręce czerwonoarmistów. Uciekł, chcąc dostać się do wciąż walczącej Warszawy. W jej pobliże dotarł dopiero pięć lat później, w październiku 1944 r., jako jeden z 316 zrzuconych do kraju tzw. cichociemnych. Po drodze Stalin i Hitler zafundowali mu taki rollercoaster, że starczyłoby na kilka sensacyjno-przygodowych powieści lub filmów. Przeżył dzięki zarówno odwadze i sile charakteru, jak i nieprawdopodobnemu szczęściu oraz zbiegom okoliczności. W peczorskim łagrze od śmierci uratowała go rosyjska lekarka, po storpedowaniu przez niemieckiego U-Boota transportowca, którym płynął do Anglii, dostał się do ostatniej szalupy. Wycieńczonych rozbitków francuski (Vichy!) statek dostarczył do Casablanki, wkrótce zajętej przez Amerykanów. Cyjanek, który rozgryzł po złapaniu przez Niemców w styczniu 1945 r., okazał się zwietrzały...
Po wojnie osiadł w Zakopanem, gdzie mimo zwykłego urzędniczego życia aż do końca lat 80. władze pamiętały mu nieprawomyślny życiorys, nieraz (dosłownie) boleśnie to pokazując. Sam opowiadał o nim nie w kategorii przygody i zasług, lecz stale podkreślając, że strzelanie, także do wroga, jest tragedią. Nie bardzo liczę na to, żeby obecni kreatorzy polityki historycznej wynieśli tę postać na cokoły. Ale dla tych przyszłych książka Markiewicza będzie gotowym scenariuszem. Wystarczy kręcić!
JERZY KOCHANOWSKI
Człowiek imperium
Churchill. Opowieść o przegranym zwycięzcy, Nina Smolar, Wydawnictwo Poznańskie 2022, s.