Widzowie telewizji pierwszy raz usłyszeli „Balladę o pancernych” Agnieszki Osieckiej w 1966 r. Wtedy też poznali załogę czołgu „Rudy”. Do dziś nie ma drugiego takiego serialu, który by stał się kulturowym, socjologicznym i historycznym fenomenem.
W latach 60. ubiegłego wieku, niespełna dwadzieścia lat od zakończenia wojny, wciąż było za wcześnie, aby rany całkiem się zabliźniły, ale pojawiły się w jej recepcji inne akcenty niż tylko martyrologia. Wyraźnie to widać w kinie – obok dramatów coraz częściej kręcono wojenne filmy przygodowe i komedie. Wojna stawała się w nich jedynie pretekstem dla pokazania sensacyjnej akcji lub gagów.
Dobrym tego przykładem są takie amerykańskie produkcje: „Parszywa dwunastka” (1967) i „Złoto dla zuchwałych” (1970), amerykańsko-brytyjski „Tylko dla orłów” czy francuska „Wielka ucieczka” (1963). Ta tendencja dotarła i do Polski. W 1963 r. premierę miała komedia Tadeusza Chmielewskiego „Gdzie jest generał”, a następnego roku „Giuseppe w Warszawie” Stanisława Lenartowicza. W 1969 r. do kin weszła kolejna komedia Chmielewskiego – „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”, która z miejsca podbiła publiczność nie tylko gagami, ale i egzotycznymi przygodami sympatycznego pechowca, starszego strzelca Franka Dolasa (Marian Kociniak).
Niebezpieczny Zorro
Kinu dzielnie sekundowała jej młodsza siostra telewizja, a już wtedy wielką popularnością cieszyły się seriale. W Polsce duszą widzów mających odbiorniki telewizyjne zawładnął „Zorro”. Serial o kalifornijskim banicie, który walczył z hiszpańskimi władzami kolonialnymi, był realizacją wytwórni Walta Disneya i to dość mocno zaniepokoiło niektórych decydentów w cenzurze.