Historia

Detektyw a historyk

Śledztwo Szaroty w sprawie śmierci Starzyńskiego

Prezydent Warszawy Stefan Starzyński, wrzesień 1938 r. Prezydent Warszawy Stefan Starzyński, wrzesień 1938 r. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Tomasz Szarota przeprowadził własne śledztwo, pewnie poruszając się w gąszczu sprzecznych dowodów.
materiały prasowe

Gdyby istniała pozycja oficjalnego historyka Trójkąta Weimarskiego, instytucji wyrosłej z doświadczeń ostatnich 100 lat, wojen niemiecko-francuskich i niemiecko-polskich, Tomasz Szarota byłby optymalnym kandydatem.

Europejski intelektualista, obracający się w kręgu trzech kultur. Liczne prace tłumaczone, co ciekawe, bardziej na niemiecki niż na francuski. Znany z rzetelności, oczytania, braku tzw. parcia na szkło. Siedzi sobie badacz za biurkiem, pisze. Kto zechce, przeczyta i nieco wiedzy mu przyrośnie. Kto nie zechce przeczytać – jego sprawa.

Sprawa śmierci Stefana Starzyńskiego interesowała Szarotę od zawsze. Kiedy i gdzie został zamordowany? Pytanie „dlaczego” nie ma sensu, bo Niemcy nie mieli żadnego interesu w utrzymaniu przy życiu polskiego polityka, który był twarzą obrony Warszawy we wrześniu 1939 r. i nie chciał kolaborować. Zginął więc na tyłach Starego Domu Poselskiego na Wiejskiej jesienią 1939 r.? W Dachau czy innym obozie koncentracyjnym cztery lata później? A może gdzie indziej, może wcześniej?

O ile zachowała się dość obszerna dokumentacja o okresie przed kapitulacją Warszawy 28 września 1939 r., o tyle późniejsze relacje – im później spisane, tym mniej wiarygodne – bardziej utrudniają, niż pomagają w odtworzeniu faktów. Wiadomo, że został aresztowany, ale czy funkcjonariuszy tzw. gestapo było dwóch czy trzech, którego dnia skuli go i odwieźli na aleję Szucha, co się z nim działo później – nie dowiemy się nigdy. Niemiecka policja bezpieczeństwa spaliła mnóstwo swoich akt. Nie ma porównania z NKWD, gdzie zachował się bodaj każdy świstek papieru.

Tak więc były prezydent Warszawy zniknął. Mnóstwo osób twierdziło w kolejnych dziesięcioleciach, że widziało go tu lub tam; najczęstsze wskazania pochodziły z obozu koncentracyjnego w Dachau i z więzień berlińskich.

Polityka 17.2021 (3309) z dnia 20.04.2021; Historia; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Detektyw a historyk"
Reklama