Stanisław Mackiewicz (1896–1966) herbu Bożawola, pseudonim Cat, od kilku lat jest intensywnie przypominany i wznawiany, bo choć był przede wszystkim dziennikarzem, zostawił po sobie wiele książek, z „Dostojewskim” na czele. Prawnik z wykształcenia, z wyboru pasjonat historii.
Dorobek Cata jest niemierzalny, przez kilkanaście lat od 1922 do 1939 r. redagował w Wilnie „Słowo” (a zaczął jako 26-latek), które zapisywał dokumentnie, jak sam mówił, potrafił je wypełnić tylko swoimi tekstami. I uczynił z tego dziennika pismo czytane z uwagą w całej Polsce, bardzo wpływowe i całkowicie niezależne. Potem, po wrześniu 1939 r., na emigracji także pisał i redagował, wydawał książki, a jak zwalczał politykę premierów na wychodźstwie, Sikorskiego i Mikołajczyka, co tydzień wydawał własnym sumptem broszurę, zebrało się ich kilkadziesiąt.
I wreszcie po 1956 r., gdy powrócił do kraju, znowu pisał i pisał, ciesząc się niezwykłą popularnością czytelniczą. „Londyniszcze”, „Muchy chodzą po mózgu”, „Europa in flagranti”, „Był bal”, „Herezja i prawdy” to tylko wybór książek, które sprzedawały się w wielkich nakładach, a nad Wisłą nie były wówczas przecież znane dzieła Cata napisane wcześniej, na emigracji, choćby „Klucz do Piłsudskiego”, „Stanisław August” czy fascynująca, dość osobista historia Drugiej Rzeczpospolitej. Były po prostu w PRL niecenzuralne.
Sam o sobie mówił, że co prawda poglądy ma umiarkowane, ale za to formę radykalną. Z tymi poglądami to przesadził, one również bywały radykalne – konserwatysta związany z tzw. żubrami wileńskimi (nieformalne ugrupowanie ziemiańskie na Kresach) i monarchista, miłośnik Piłsudskiego.