Ludzie na Księżycu! – donosił „Express Wieczorny” 21 lipca 1969 r. – Widzieliśmy to na własne oczy na ekranach telewizorów, w domu, siedząc w wygodnych fotelach, pijąc kawę i paląc papierosy”. Tyle że odbiornikami telewizyjnymi w Polsce cieszyli się wówczas nieliczni, do których na oglądanie schodzili się krewni i znajomi. Nie był to jeszcze czas piosenki Lombardu „Szyby niebieskie od telewizorów”. Dopiero kilka lat później stały się powszechnie oczekiwanym standardem. W 1975 r. Polacy kupili ich milion. Spadała słuchalność radia, a życie układało się w zależności od godzin emisji ulubionych programów. Może nie było jeszcze serialomanii, jaką obserwujemy współcześnie, niemniej już wtedy zaczęła się popularność tej formy rozrywki. Polskich telewidzów przed ekrany ściągały takie produkcje kostiumowe, jak „Chłopi”, „Janosik”, „Noce i dnie”, obyczajowe – „Czterdziestolatek”, „Daleko od szosy”, kryminalne – „07 zgłoś się”.
Wolność dla zwolenników
Upowszechnienie się telewizji wykorzystała propaganda. W 1971 r., wkrótce po przejęciu steru rządów przez ekipę Edwarda Gierka, media stały się bardziej „strawne”, ciekawsze. Autorytarny ton, wcześniej w nich dominujący, osłabł, zastępowany językiem dialogu. „Dziwy szklanego ekranu” – tak zatytułowała POLITYKA artykuł o telewizyjnych komentatorach: „przedtem modulowali swój głos pod groźbę i na rozkaz, głaszczą dziś tonem słów »bliski kontakt« czy »dialog«”. Głaskanie nie trwało długo. Wstrząśnięty w Grudniu ’70, ale nie zreformowany system powrócił na stare tory, a rządzący – do komunistycznej pryncypialności. W lipcu 1972 r.