26 czerwca 1945 r. w gmachu opery w San Francisco podpisano Kartę Narodów Zjednoczonych – statut nowej powszechnej organizacji międzynarodowej powołanej w celu utrzymania światowego pokoju i bezpieczeństwa oraz rozwijania współpracy gospodarczej, społecznej i w dziedzinie praw człowieka.
Uroczystość podpisania karty wieńczyła dziewięciotygodniowe obrady konferencji założycielskiej ONZ. Wzięło w niej udział zrazu 46, na koniec 50 państw koalicji Narodów Zjednoczonych: tych, które czynnie prowadziły walkę z państwami Osi i ich sojusznikami, oraz tych, które symbolicznie przystąpiły do koalicji tuż przed końcem wojny. W trakcie konferencji dołączyły Ukraina, Białoruś, Argentyna i świeżo wyzwolona Dania.
Wśród uczestników obrad zabrakło ważnego koalicjanta: Polski, walczącej z hitlerowskimi Niemcami, bez poddawania się i kolaboracji, od pierwszego dnia wojny do ich bezwarunkowej kapitulacji. Jej siły brały udział, u boku sprzymierzonych, w działaniach na kilku frontach, jej dyplomacja odegrała rolę w procesie kształtowania programu koalicji. Polska niewątpliwie zasłużyła na zaproszenie do San Francisco, lecz na przeszkodzie stanął spór między mocarstwami o kształt polskiego rządu.
Czytaj też: Co może dać członkostwo w Radzie Bezpieczeństwa ONZ
Plon porozumień jałtańskich
Nieobecność Polski na konferencji tak ważnej dla powojennego ładu pokojowego była dotkliwym ciosem dla rządu RP w Londynie i życzliwej mu opinii publicznej. „Będziemy świecili tam jak brylant najczystszy naszą nieobecnością” – mówiła Irena Sokolnicka, żona ambasadora RP w Turcji, do Hasana Saki, wpływowego tureckiego polityka. Lecz brylant nie rozbłysł należycie…
Rząd Rzeczypospolitej z wojenną siedzibą w Londynie był jeszcze powszechnie uznawany przez państwa koalicji i neutralne, lecz nie przez ZSRR. Zerwał on stosunki z Polską, dokonując we wrześniu 1939 r. agresji na jej terytorium, nawiązał je po wybuchu wojny z Niemcami 30 lipca 1941 r. (układem Sikorski–Majski), by zerwać je ponownie 25 kwietnia 1943 r. pod zarzutem współdziałania Polski z hitlerowskimi Niemcami po odkryciu w lesie katyńskim świadectwa sowieckiego ludobójstwa. Wiosną 1945 r. pozycja Moskwy była bardzo silna: Armia Czerwona sprawowała kontrolę nad wszystkimi (byłymi i aktualnymi) terytoriami Polski, na korzyść ZSRR przemawiały także ustalenia konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie (4–11 lutego 1945 r.).
Według nich działający w Polsce Rząd Tymczasowy powinien zostać zreorganizowany „na szerszej podstawie demokratycznej z włączeniem przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy”. Stworzony w ten sposób rząd miał zostać uznany przez mocarstwa. Lecz negocjacje w sprawie utworzenia Rządu Jedności Narodowej przeciągały się. Józef Stalin stosował obstrukcję, prezydent USA Franklin Roosevelt zmarł krótko przed otwarciem konferencji w San Francisco (12 kwietnia), jego następca Harry Truman nie był wprowadzony w zagadnienie, a wysłany przezeń do Moskwy na rozmowy Harry Hopkins był amatorem i we wszystkim ustępował Stalinowi. Niemniej, co ważne, pierwszą czynnością Trumana po zaprzysiężeniu było podtrzymanie decyzji poprzednika o zwołaniu konferencji.
Czytaj też: Czy ONZ ma wciąż sens?
Delegacja donikąd
Przygotowania koalicji do utworzenia powojennej organizacji międzynarodowej biegły od czasu moskiewskiej konferencji czterech mocarstw w październiku 1943 r. Założenia ustrojowe organizacji opracowano na konferencjach w waszyngtońskiej rezydencji Dumbarton Oaks. W pierwszej (21 sierpnia–28 września 1944 r.) uczestniczyły mocarstwa walczące z Niemcami: ZSRR, USA, Wielka Brytania. W drugiej (29 września–7 października) mocarstwa walczące z Japonią, czyli miejsce ZSRR zajęły Chiny. Przygotowano projekt celów, zasad, organów i procedur przyszłej organizacji, nie domknięto jeszcze porozumienia w sprawie formuły głosowania w Radzie Bezpieczeństwa. Uzgodniono je w lutym 1945 r. w Jałcie, tam również ustalono, że konferencja założycielska Narodów Zjednoczonych zbierze się 25 kwietnia 1945 r. w San Francisco. Wybór miejsca związany był z toczącą się na Pacyfiku wojną z Japonią, wybór gospodarza podyktowany był doświadczeniami Ligi Narodów: chociaż inicjatorem jej powołania przez paryską Konferencję Pokojową był prezydent Woodrow Wilson, USA ostatecznie nie wstąpiły do organizacji. Tym razem miało być inaczej.
Do czasu zwołania konferencji sprawa polskiego rządu nie została rozstrzygnięta. Zachodni alianci wyobrażali sobie, że powstanie on na bazie rządu RP w Londynie, sowieci nie chcieli o tym słyszeć, forsowali działaczy z kraju, dopiero pod silnym naciskiem Zachodu zgodzili się na udział w rządzie byłego premiera RP Stanisława Mikołajczyka. Lecz czas płynął na niekorzyść rządu RP w Londynie. 21 kwietnia 1945 r. Rząd Tymczasowy zawarł układ sojuszniczy z ZSRR, umacniając tym swoją pozycję.
Rząd w Londynie przygotował się jeszcze do konferencji w San Francisco. Na czele delegacji polskiej miał stanąć August Zaleski, polityk wytrawny, wcześniej minister spraw zagranicznych, w jej składzie byli: prawnik i ekonomista Adam Pragier oraz Tadeusz Gwiazdoski, długoletni szef wydziału ustrojów międzynarodowych MSZ. Minister spraw zagranicznych Adam Tarnowski uznał, że nie może na tak długi czas opuścić Londynu. Lecz zaproszenie nie nadeszło. Niemniej 19 kwietnia rząd RP przekazał na konferencję swoje uwagi do projektu Karty Narodów Zjednoczonych.
Z Londynu do San Francisco wysłano tylko dziennikarzy: Aleksandra Bregmana i Zygmunta Lityńskiego. Miał też jechać Zygmunt Nagórski, zasłużony prezes Polskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Ligi Narodów, ale nie otrzymał w porę amerykańskiej wizy. Jedynie Bregman obserwował pełny przebieg konferencji i ogłosił z niej relację „Dzieje pustego fotela”, pełną tęsknoty za Ligą Narodów. Rozgoryczony krzywdą Polski nazywał ONZ „nędzną karykaturą organizacji międzynarodowej” i wezwał wolne narody do jej odrzucenia.
Brak Polski na konferencji był przedmiotem licznych komentarzy: oto Egipt, który jako ostatni „przystąpił do wojny”, będzie pierwszy w San Francisco, zaś Polska, na wojnie od początku – będzie ostatnia… Lecz opinia publiczna była już zmęczona sprawą polską. Wkrótce przesłoniło ją przyznanie pełnoprawnego członkostwa organizacji dwóm republikom sowieckim Ukrainie i Białorusi w zamian za zgodę na udział w ONZ profaszystowskiej przecież Argentyny. Głosy na rzecz zaproszenia Polski były zagłuszane przez sowieckiego delegata Wiaczesława Mołotowa, który obracał je na korzyść rządu uznawanego przez ZSRR.
Czytaj też: Skąd się wzięła ONZ
Potęga pozarządowych
Od czasu Kongresu Wiedeńskiego (wrzesień 1814–czerwiec 1815) wielkie zjazdy międzynarodowe były zdominowane przez „koncert mocarstw”, a pozostałym państwom przypadały role biernych uczestników. Także w San Francisco dominowały trzy mocarstwa, lecz i mniejsze państwa wywarły wpływ na treść Karty Narodów Zjednoczonych. Rozważono 547 poprawek do propozycji z Dumbarton Oaks; wiele z nich przyjęto.
Po raz pierwszy dała znać o sobie potęga organizacji pozarządowych. Prócz oficjalnej delegacji USA przysłały do San Francisco 42 doradców związanych z organizacjami pozarządowymi. Przewodniczył im prof. James T. Shotwell, szefujący wpływowej Commission to Study Organization od Peace, a wcześniej US League of Nations Association, uczestnik paryskiej konferencji pokojowej i współtwórca Międzynarodowej Organizacji Pracy. Aktywny był świetny prawnik Louis B. Sohn, absolwent Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Ci nieformalni uczestnicy konferencji odegrali ogromną rolę w ukierunkowaniu ONZ w stronę praw człowieka i współpracy w sprawach społecznych i gospodarczych.
Nieobecność Polski w San Francisco nie stanęła na przeszkodzie nabycia przez nią statusu członka pierwotnego ONZ. Przyjęto, że ten status należny jest państwom uczestniczącym w konferencji, a także tym, które „uprzednio podpisały Deklarację Narodów Zjednoczonych z dnia 1 stycznia 1942 r., następnie zaś podpisały Kartę i ratyfikowały ją”. Jedynym takim państwem była Polska.
Czytaj też: Ring globalny, czyli starcie światowych przywódców w ONZ
Jeszcze Polska…
Uroczyste podpisanie Karty Narodów Zjednoczonych ze Statutem Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości zostało poprzedzone kilkoma przemówieniami, w których o Polsce nawet nie wspomniano. Na zakończenie koncertował pochodzący z Łodzi patriota, obywatel świata Artur Rubinstein. Po odegraniu hymnu amerykańskiego przerwał recital i oświadczył: „W tej sali, gdzie zebrały się wielkie narody, aby uczynić świat lepszym, nie widzę flagi Polski, za którą toczono tę wojnę. Zagram więc polski hymn narodowy. Proszę wstać!”.
Niebawem po konferencji Wielka Brytania i Stany Zjednoczone (a ich śladem inne państwa) wycofały uznanie dla rządu RP w Londynie i nawiązały stosunki dyplomatyczne z Polską Rządu Jedności Narodowej. 16 października 1945 r. Polska podpisała Kartę NZ, a 24 października złożyła dokument ratyfikacyjny. Od tego dnia, po ratyfikacji Karty przez pięć wielkich mocarstw i większość innych sygnatariuszy, 24 października obchodzony jest w świecie jako Dzień Narodów Zjednoczonych.
Pierwsza sesja Zgromadzenia Ogólnego NZ rozpoczęła się 10 stycznia 1946 r. w londyńskiej Central Hall. Przybycie delegacji polskiej wszyscy obecni delegaci państw koalicji antyhitlerowskiej przyjęli powstaniem z miejsc, a Nowy Jork uczcił wydarzenie uroczystym koncertem w filharmonii. Wykonaniem IX Symfonii Beethovena dyrygował Artur Rodziński. Jego żona Halina wspomina, że w jej loży znalazł się, protegowany jako „taki miły chłopak”, Frank Sinatra: „Rzeczywiście był miły i bardzo się wzruszył”. Lecz to już inna historia.
Czytaj też: Dag Hammarskjöld. Dyplomata z wiadrem farby
Andrzej S. Nartowski – prawnik, historyk, autor rozpraw o prawach człowieka w ONZ, wieloletni działacz towarzystw przyjaciół ONZ.