Powodujący chorobę Heinego-Medina (poliomyelitis, w skrócie „polio”) wirus przez wiele wieków był zaledwie naukową ciekawostką. Występował rzadko i z reguły atakował odosobnione społeczności. Na przełomie XIX i XX w. zakażenia zaczęły jednak przybierać rozmiary epidemii, choć skala zachorowań nigdy nie miała prawdziwie masowego charakteru.
Czytaj też: Szczepionka przeciw SARS-CoV-2 najszybciej w historii?
Odporny wirus
Wirus szerzył się wśród dzieci, atakował układ nerwowy, porażał mięśnie nóg oraz klatki piersiowej, a niekiedy mógł nawet prowadzić do śmierci. Geografia rozprzestrzeniania się polio także była nietypowa: choroba występowała co prawda na całym świecie, ale najwięcej przypadków odnotowano w Europie Zachodniej, Kanadzie, Australii i przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych.
Dopiero po latach badań naukowcy zrozumieli, że epidemia polio była po części rezultatem bezprecedensowo wysokiego poziomu higieny, jaki osiągnęły tamtejsze społeczeństwa. Przeciwciała dawniej przekazywane z pokolenia na pokolenie – były zabijane przez mydło i bieżącą wodę. Dorastające w pierwszej połowie XX w. pokolenia miały coraz mniejsze szanse, by nabrać odporności. Wirus polio rozwijał się tradycyjnie w jeziorach i basenach, a ponieważ był bardzo odporny na zmiany temperatury oraz chemikalia, mógł przetrwać stosunkowo długi czas w ziemi, śmieciach czy wodzie. Poza tym sprzyjał mu fakt, że inkubacja trwała nawet 35 dni – nieświadomy nosiciel rozsiewał więc polio przez więcej niż miesiąc, nim zachorował.
Czytaj też: Z dziejów pandemii
Panika i żelazne płuca
Heine-Medina dotykała głównie dzieci i młodzież, wywołała więc zrozumiałe przerażenie wśród opinii publicznej (wszechogarniający strach przed chorobą opisał Philip Roth w swojej ostatniej książce „Nemezis”). Wirus atakował bez ostrzeżenia i nie sposób było przewidzieć, kto i kiedy zachoruje. Chorzy utrzymywali się przy życiu dzięki tzw. żelaznym płucom. Był to rodzaj respiratora, który wyręczał zaatakowane przez wirusa mięśnie klatki piersiowej. Obniżenie ciśnienia wewnątrz walcowej komory pozwalało stworzyć w płucach pacjenta niewielkie podciśnienie, za pomocą którego „zasysano” powietrze poprzez usta i nos.
Publikowane w prasie zdjęcia dzieci uwięzionych w „żelaznych płucach” oraz fakt, że tragedia dotykała w przeważającej większości zamieszkującą przedmieścia klasę średnią, wywindowały kwestię walki z polio do miana narodowej krucjaty. W 1938 r. w USA powstała Narodowa Fundacja Paraliżu Dziecięcego, a zbierane przez nią pieniądze przeznaczono na uruchomienie laboratoriów wirusologicznych i całych programów naukowych skoncentrowanych na walce z wirusem. W efekcie w Stanach Zjednoczonych powstało kilka silnych, konkurujących ośrodków pracujących nad szczepionką. Jednym z nich było laboratorium Lederle, gdzie pracował Hilary Koprowski.
Czytaj też: Krótkie dzieje szczepionek
Szympansy, szczury i koktajl
Koprowski urodził się w Warszawie w 1916 r. Tuż przed wybuchem II wojny światowej ukończył studia medyczne, po czym postanowił wyjechać z kraju. Przebywał krótko we Włoszech, skąd trafił do brazylijskiego Rio de Janeiro, gdzie zaczął pracę w instytucie badawczym Fundacji Rockefellera. Tam prowadził badania nad szczepionką przeciw żółtej febrze. Po wojnie wraz z rodziną osiadł w Pearl River w stanie Nowy Jork i został zatrudniony w laboratorium farmaceutycznego giganta American Cyanamid.
Koprowski trafił do zespołu zajmującego się szczepionką przeciw polio. W 1949 r. rozpoczął eksperymenty na szczurach i szympansach. Gdy szukał odpowiedniego „gospodarza” dla wirusa, jego wybór padł na szczura bawełnianego. W warunkach naturalnych polio nie mogło na niego „przeskoczyć”, ponieważ to wirus ludzki. „Zakażaliśmy szczura, braliśmy wycinek z jego mózgu, wstrzykiwaliśmy go do następnego szczura i po kilkunastu takich zabiegach uznaliśmy, że mamy żywego, osłabionego wirusa” – tak Koprowski relacjonował swoje prace w rozmowie ze Sławomirem Zagórskim.
Następnym krokiem było przygotowanie „koktajlu polio”, składającego się ze zmiksowanego rdzenia kręgowego i tkanki mózgowej szczura. Hołdując niepisanej zasadzie wirusologów, przed podaniem tak wypreparowanej doustnej szczepionki innym Koprowski wraz z asystentem Thomasem Nortonem wypróbowali ją najpierw na sobie. „Smakowała jak tran” – wspominał po latach.
W lutym 1950 r. szczepionkę zaaplikowano pierwszemu dziecku. Wkrótce w jego krwi pojawiły się przeciwciała. Do potwierdzenia wyniku potrzeba było jednak większej grupy. David M. Oshinsky, autor książki „Historia pokonania choroby Heinego-Medina”, podaje, że szczepionkę wypróbowano na pacjentach ośrodka opiekuńczego Letchworth Village dla dzieci upośledzonych (spośród 20 zaszczepionych dzieci u 17 rozwinęły się przeciwciała, żadne nie zachorowało).
Czytaj też: Naukowcy odtworzyli wirusa polio
Wielcy rywale
Polak nie był jedynym naukowcem, który próbował rozgryźć wirusa powodującego Heinego-Medina. Choć jako pierwszy uzyskał tak dobre wyniki, jego preparat wymagał dopracowania, zanim mógł zostać dopuszczony na amerykański rynek. Sława twórcy pierwszej szczepionki przeciw polio przypadła więc Jonasowi Salkowi (wynalazcy szczepionki na grypę). W 1954 r. Salk opracował własny domięśniowy preparat przeciw polio. Jeszcze w tym samym roku zorganizowano pierwsze masowe szczepienia w USA – objęły ponad 1,8 mln dzieci.
Niestety, okazało się, że wirus zawarty w niektórych szczepionkach nie został dokładnie zabity i ok. 200 pacjentów doznało paraliżu, a 10 zmarło. Mimo to liczba zachorowań w USA zaczęła gwałtownie spadać (w 1952 r. odnotowano 58 tys. zachorowań, osiem lat później – ledwie tysiąc). Prasa okrzyknęła Salka zbawcą i „pogromcą polio”, ale wkrótce jego sławę przyćmiło osiągnięcie innego wybitnego wirusologa. W 1960 r. Albert Sabin (urodzony w rodzinie polskich Żydów w Białymstoku) opracował swoją – jak dowiodły późniejsze badania skuteczniejszą – szczepionkę przeciw poliomyelitis.
Czytaj też: Czy osocze wyleczonych pomoże w leczeniu koronawirusa
W Kongu i w Polsce
Hilary Koprowski nie miał tyle szczęścia co Salk i Sabin. Jego badania nie otrzymały finansowego wsparcia od amerykańskich instytucji publicznych. Pierwsze szczepienie wynalezionym przez siebie preparatem Polak przeprowadził w Kongu w 1958 r. Skala tamtego przedsięwzięcia była bezprecedensowa: w ciągu ledwie paru tygodni doustną szczepionkę otrzymało 250 tys. dzieci. „Na ziemi, na prowizorycznym stole stał syfon, naciskało się jeden centymetr – prosto do buzi. Roztwór był troszkę solony, bo dla dzieci w Afryce sól jest przysmakiem” – opowiadał Koprowski.
Jego szczepionka wkrótce trafiła również do Polski, gdzie polio zbierało coraz większe żniwo (tylko w 1958 r. zachorowań było ponad 6 tys.). Przeprowadzona na przełomie 1958 i 1959 r. akcja szczepienia objęła ponad 7 mln dzieci. Sam Koprowski do końca życia mieszkał w USA, gdzie kierował Centrum Neurowirusologii na Uniwersytecie Thomasa Jeffersona w Filadelfii. Zmarł 11 kwietnia 2013 r.
Ponad 50 lat po opracowaniu szczepionki polio wciąż nie jest chorobą wymarłą. Wirus nadal występuje np. w Pakistanie i Afganistanie. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzega, że z powodu dostępności transportu międzynarodowego choroba może przenieść się w dowolne miejsce i wywołać epidemię, jeśli znajdzie nieuodpornione dzieci.
Czytaj też: Epidemia grypy z 1971 r. Co wynika z poufnych dokumentów władz