Historia pełna jest opowieści o pozaludzkich czynnikach rozstrzygających ważne procesy dziejowe. Rosjanie, broniąc swojej bezkresnej ojczyzny, zawsze mogli liczyć na przestrzeń, która „rozpuszczała” największe nawet inwazyjne armie. Nigdy nie zawodził też Generał Zima, przed którym rozpadały się na mrozie cynowe guziki mundurów żołnierzy Wielkiej Armii Napoleona i milkły w bezruchu silniki niemieckich czołgów.
Dyzenteria gorsza niż Borodino
Napoleon mimo świadomości tych dwóch wymiarów rosyjskiej strategicznej głębi podjął ryzyko wojny z Rosją w 1812 r. Nie przewidział, że Rosjanie zastosują taktykę wciągania w głąb spalonej ziemi. Nie dostrzegł także innego, większego zagrożenia. Po stronie zaatakowanych stanęły mikroby.
Napoleon postawił na szybki marsz, co wymagało maksymalnego „odchudzenia” wojskowych kolumn. Inżynier Jean-Baptiste de Gribeauval opracował nową konstrukcję armat, zmniejszając o połowę wagę artyleryjskiego zestawu. Z kolei dowództwo wojskowe postanowiło innowacyjnie odchudzić kolumny marszowe, redukując radykalnie personel i wyposażenie medyczne, niepotrzebne tak bardzo podczas obliczonej na szybką rozprawę kampanii.
Trudne warunki sanitarne towarzyszące setkom tysięcy maszerujących żołnierzy, przemęczenie i niedożywienie szybko przełożyły się na pierwszą strategiczną konfrontację z bakteriami Shigella wywołującymi dyzenterię. Wielka Armia przekroczyła Niemen 24 czerwca, a już pod koniec sierpnia cztery tysiące żołnierzy dziennie umierało na skutek zarażenia czerwonką bakteryjną. Wkraczająca do Moskwy Wielka Armia miała już o ok. 200 tys. ludzi mniej (120 tys. zmarło na skutek dyzenterii). Wobec batalii z Shigellą krwawa bitwa pod Borodino okazała się dość niewinną potyczką.
Napoleon nie doczekawszy się kapitulacji cara, zaczął wycofywać się 18 października na czele wojska, które z ponad- półmilionowej potęgi skurczyło się do 100 tys.