Historia

Historia, jakiej nie znacie: Co mają wspólnego rowery i feminizm

Nowy, bezpieczny, łatwy w obsłudze i znacznie tańszy niż automobil rower stał się szybko podstawowym środkiem lokomocji również dla kobiet. Nowy, bezpieczny, łatwy w obsłudze i znacznie tańszy niż automobil rower stał się szybko podstawowym środkiem lokomocji również dla kobiet. Jacek Dylag / Unsplash
Znane powiedzonko głosi, że wszystkiemu (co złe i związane z postępem) winni są „Żydzi, masoni i cykliści”. Dziś używa się go, by wykazać absurdalność spiskowych teorii. Choć akurat cykliści (i cyklistki) mieli swój udział w rewolucyjnych zmianach obyczajowych i politycznych, demolujących świat Zachodu na przełomie XIX i XX w.

Zacznijmy jednak od samego roweru. Jak powszechnie wiadomo, wszystko pierwszy wymyślił Leonardo (oraz Chińczycy), zatem i tu można się odwołać do jego wizjonerskiej spuścizny – ponoć pierwszy rower, i to napędzany łańcuchem, miał naszkicować uczeń genialnego inżyniera w ostatnich latach XV w., choć badacze cyklizmu podważają autentyczność projektu.

Nieco później, bo na początku XIX w., pojawił się dwukołowy pojazd zwany welocypedem, czyli w zasadzie rodzaj dużej hulajnogi z siodełkiem, na której znudzeni dżentelmeni jeździli tak jak nasze maluchy na współczesnych „jeździkach”. Urządzenie nazwano wiele mówiącym słowem „dandyhorse”.

Czytaj także: Czy Polacy przekonali się do rowerów?

Bicykl dla odważnych

W połowie wieku francuski kowal wynalazca wpadł na pomysł, by do piasty przedniego koła zamontować dwa pedały, dzięki czemu rowerzyści przestali podczas jazdy zdzierać sobie zelówki. Ponoć na takim urządzeniu można było pokonać drogę z Paryża do Awinionu w osiem dni (dla porównania – podobna podróż dyliżansem trwała dwa tygodnie).

Wyczyn taki, o ile rzeczywiście miał miejsce, świadczy nie tylko o sprawności pojazdu, ale i o wielkiej wytrzymałości jego użytkownika, bo drewniane koła spajano żelaznymi obręczami, a całość nie miała żadnej amortyzacji, stąd przypuszczenie, że śmiałek ów w trakcie podróży i długo po niej spał najprawdopodobniej na stojąco. Następnie na drogi wiktoriańskie wyjechał bicykl, czyli rower z charakterystycznym wielkim przednim kołem, którego powstanie umożliwiło wynalezienie metalowej, regulowanej szprychy.

Bicykle, choć pełne wdzięku, miały jednak pewną zasadniczą wadę – trzeba było mieć sporo odwagi, by na nich jeździć, upadek często kończył się kontuzją więcej niż bolesną, a metoda wsiadania (należało oprzeć stopę na podpórce umieszczonej na ramie, rozpędzić pojazd, a następnie wskoczyć na siodełko) wraz z obowiązującym kanonem mody uniemożliwiały paniom korzystanie z uroków takich przejażdżek.

Czytaj także: Nieudany powrót rowerów do Chin

Na gumowej rurze

Wszystko zmieniło się dopiero, gdy John Kemp Starley, angielski przemysłowiec i wynalazca, stworzył rewolucyjny projekt nazwany później „bezpiecznym bicyklem”, z dwoma kołami o tej samej wysokości, metalową ramą z nisko zawieszonym środkiem ciężkości i pedałami połączonymi z tylnym kołem łańcuchem. Pojazdy zaczęto produkować w firmie Rover, a Starley nie zabezpieczył swego wynalazku patentem – rowery, uzyskawszy dojrzałą formę, błyskawicznie rozprzestrzeniły się na świecie.

Pozostał do pokonania jeszcze problem amortyzacji. Gumową, pneumatyczną oponę wynalazł John Boyd Dunlop, szkocki weterynarz, którego syn, zgodnie ze wskazaniami lekarza, jeździł na rowerze dla podreperowania zdrowia. Okazało się, że od wstrząsów chłopiec cierpi na bóle głowy – dr Dunlop rozwiązał problem z pomocą napompowanej gumowej rury owiniętej wokół metalowej obręczy. Rower był gotowy.

Czytaj także: Po co nam rowery elektryczne?

Rower jako narzędzie feminizmu

Co to jednak ma wspólnego z feminizmem? Nowy, bezpieczny, łatwy w obsłudze i znacznie tańszy niż automobil rower stał się szybko podstawowym środkiem lokomocji również dla kobiet. Nie tylko jako rozrywka dla dam mogących towarzyszyć swoim mężom w wycieczkach za miasto, ale też dla kobiet pracujących, panien i gospodyń domowych, zwiększając ich mobilność i niezależność (rower jest przecież zasadniczo pojazdem jednoosobowym).

Co więcej, zachęcił kobiety do zmiany stroju – zamiast długich sukien i sztywnych gorsetów już przed I wojną światową pojawiły się okrycia lżejsze, wygodniejsze. Rowerzystki posunęły się nawet do tego (o tempora, o mores!), że zamieniły spódnice na spodnie! Co prawda początkowo dość obszerne, przypominające wschodnie szarawary, ale jednak spodnie. Trudno stwierdzić, czy kobiety na rowerach wyznaczają jakiś ważny punkt zwrotny w dziejach feminizmu, ale swój udział w nadchodzącej rewolucji z pewnością miały. Stąd to westchnienie zakamieniałego konserwatysty o „Żydach, masonach i cyklist(k)ach”.

Czytaj także: Hulajnogi jak rowery?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama