Sto lat po podpisaniu traktatu wersalskiego w podręcznikach i publicznej dyskusji wciąż dominuje przekonanie, że była to katastrofalna pomyłka. Jego skutki doprowadziły Adolfa Hitlera do władzy, a Europę – ostatecznie do II wojny światowej. W traktacie Niemcy miały zostać świadomie upokorzone. Zwycięskie państwa zabrały im wszystkie kolonie i część europejskiego terytorium, nakazały rozbrojenie. I, co najważniejsze, narzuciły horrendalnie wysokie reparacje, które na dekady miały osłabić niemiecką gospodarkę. Wszystko to zostało usprawiedliwione formalnym zrzuceniem winy za Wielką Wojnę na Berlin.
Jednym z wielu historyków, którzy dziś podważają taką interpretację, jest Kanadyjka Margaret MacMillan. W swojej książce „The War That Ended Peace” (Wojna, która zakończyła pokój) pisze, że warunki traktatu wcale nie były ciężkie dla Niemiec, szczególnie po kilku decyzjach z lat 20., rozwadniających jego postanowienia. Przede wszystkim jednak MacMillan rozprawia się z twierdzeniem, jakoby rok 1919 przesądził o Hitlerze i II wojnie. Jej tezy zostały później wielokrotnie wsparte przez innych historyków, m.in. przez niemieckiego profesora Jürgena Tampke. Ale jak twierdzi sama zainteresowana: – My, historycy, poczyniliśmy wielkie wysiłki, aby odmienić interpretację tego traktatu. Bez większych rezultatów, bo mierzymy się tu z jedną z najbardziej wpływowych książek w historii XX w.
Tę książkę napisał John Maynard Keynes. Nosi tytuł „Ekonomiczne konsekwencje pokoju”.
W styczniu 1919 r. na paryskiej konferencji pokojowej pojawili się przywódcy 32 państw, reprezentujący ok. 75 proc. populacji świata. Ale liczyła się w zasadzie tylko „wielka trójca” zwycięzców: szef brytyjskiego rządu David Lloyd George, prezydent USA Woodrow Wilson i francuski premier Georges Clemenceau.