Kiedy Hernán Cortés wyruszał na podbój Meksyku, dowodzona przez niego awanturnicza wyprawa nosiła wszelkie znamiona misji niemożliwej do wykonania. Jego kilkuset słabo uzbrojonym ludziom mogła się przeciwstawić krociowa armia Azteków, nazwanych nie bez racji Rzymianami Ameryki. Jednak Cortés, wykorzystując sprzyjające okoliczności, zdobył ich stolicę – Tenochtitlán – i podbił całe ogromne państwo.
Przyszły konkwistador pochodził z drobnoszlacheckiej rodzinny z Medellin w południowo-zachodniej Hiszpanii. Dorastał, słuchając o wielkich odkryciach geograficznych. Kolejne podróże Krzysztofa Kolumba odkrywały przed Europą Nowy Świat. Młody Hernán marzył o zamorskich przygodach i szybkim wzbogaceniu się. Porzucił studia prawnicze i w 1504 r. znalazł się na Hispanioli (dzisiejsze Haiti), gdzie założył plantację. Po opanowaniu przez Hiszpanów Kuby został burmistrzem Santiago i ożenił się ze szwagierką gubernatora Diego Velázqueza de Cuéllar, który w 1518 r. zlecił mu zbadanie wybrzeży Meksyku.
Ludzie jak bogowie
Cortés wypłynął w lutym 1519 r. Jego niewielka flota składała się z 11 karawel obsługiwanych przez 110 marynarzy. Na pokładach znajdowało się 577 żołnierzy. Poza osobistym uzbrojeniem dysponowali oni 10 mosiężnymi armatami, 4 falkonetami (małe działka), 13 arkebuzami (ręczna broń palna) oraz 32 kuszami.
Cortés różnił się od innych hiszpańskich odkrywców i zdobywców nowych ziem, często pospolitych rzezimieszków, bezwzględnych okrutników łasych na skarby, pozbawionych wyobraźni i moralności. Był typem średniowiecznego rycerza, pożądającym sławy. Pragnął upodobnić się do Aleksandra Wielkiego. Jako człowiek inteligentny i obdarzony niemałą wiedzą kierował się rozumem i chłodną kalkulacją.