Równo sto lat temu, w zapadających ciemnościach późnego popołudnia 27 grudnia 1918 r., w ciągle jeszcze należącym do Niemiec Poznaniu doszło do wymiany ognia między polskimi służbami porządkowymi a oddziałami armii niemieckiej. Dzień wcześniej do poznaniaków przemówił z okien hotelu Bazar Ignacy Jan Paderewski, genialny pianista, najbardziej wówczas znany na świecie Polak, który jechał via Poznań do Warszawy, by tam objąć stanowisko premiera rządu. I to pod hasłami obrony Mistrza zorganizowali się następnego dnia poznaniacy w niemieckich mundurach, a hałaśliwa kontrdemonstracja niemieckiej ludności miasta doprowadziła do kumulacji emocji – i pierwszych strzałów.
Czytaj też: Pamiątki z powstania wielkopolskiego
Żołnierz był już na miejscu
Historycy nie wiedzą (i już się zapewne nie dowiedzą), kto pierwszy dał ognia. Iskra padła nie tylko na proch – Polacy z Poznania i dzielnicy wielkopolskiej byli do działania gotowi. Już w XIX w. przemysłowiec Hipolit Cegielski czy lekarz Karol Marcinkowski przekonywali, że najważniejsze są: rozwój cywilizacyjny i uświadomienie narodowe. Zapoczątkowana przez nich praca organiczna stała się najlepszym sposobem na przeciwstawienie się zorganizowanej przez niemiecki aparat państwowy germanizacji Wielkopolski. Polacy zakładali swoje firmy i banki, tworząc konkurencyjną wobec niemieckiej gospodarkę. Solidarność narodowa stała się najważniejsza.
Jesienią 1918 r. żołnierz powstańczy był już na miejscu – do domów wróciło wszak 160–170 tys.