Historia

Baśnie i waśnie

Niepodległa Polska rodziła się w zamieszaniu

Zorganizowany przez endecję pochód w Warszawie, 17 listopada 1918 r. Zorganizowany przez endecję pochód w Warszawie, 17 listopada 1918 r. Zbiory Muzeum Niepodległości / Forum
Wspomnienia i zapiski z początków Niepodległej świadczą, że wymarzona Polska rodziła się w wielkim zamieszaniu.
Jędrzej Moraczewski, premier od 18 listopada 1918 r. do 16 stycznia 1919 r.Narodowe Archiwum Cyfrowe Jędrzej Moraczewski, premier od 18 listopada 1918 r. do 16 stycznia 1919 r.

„Żyjemy w baśni, w najprzecudniejszej baśni” – pisała w październiku 1918 r. Maria Dąbrowska. Czuć było zbliżającą się niepodległość. Tym bardziej w listopadzie i kolejnych miesiącach emocje – zarówno te radosne, jak smutne – musiały buzować. Nie ulotniły się zupełnie – do dziś są zaklęte w pamiętnikach, wspomnieniach i dziennikach. Pokazują zwłaszcza jedno: przejście od marzeń o niepodległej ojczyźnie, od owej baśni, w której żyła Dąbrowska, do prozy życia pełnej utarczek, sporów i bałaganu.

Niepodległa Polska była dla licznych pokoleń marzeniem, czymś zupełnie nieznanym pokoleniu Piłsudskich, Dmowskich i Paderewskich. Trochę fantasmagorią. I to niezależnie od poglądów politycznych. Człowiek prawicy Stanisław Stroński wspominał czas zaborów: „Już i Trzeci Maja, i Kościuszko, i Książę Józef byli przeszłością i w nawet dziecięcych wspomnieniach nieznaną. Ostatni polonez bujnej polskości z »Pana Tadeusza«, który był owym cudnym... przystanięciem czasu, gdy odwrócił lica, by na niknącą przeszłość spojrzeć z dali, zamieniał się coraz bardziej w mglisty pląs widm”. I nagle... „ni z tego, ni z owego była Polska na pierwszego”. Jarosław Iwaszkiewicz 11 listopada 1918 r. spędził na prowincji, w Rypinie: „Kiedyśmy siedzieli nad apteką, czytając jakieś książki zabrane ze sobą w drogę, zaczęły do nas dochodzić dziwaczne i nieprawdopodobne wieści. Młody syn i córka aptekarzy wybiegali wciąż na miasto i powracali z meldunkami, coraz bardziej przejmującymi i zadziwiającymi. Niemcy, których ostatnio tak butnych widzieliśmy na przystani wiślanej w Warszawie, w Płocku i jeszcze dzisiaj w nocy w Lipnie, składali broń wyrostkom. Dzielny aptekarz przywlókł parę karabinów i granatów ręcznych ku wielkiemu przerażeniu matki: panna aptekarzówna zaś, wpadająca co chwila, donosiła o organizowaniu się miejscowego społeczeństwa, którego przedstawiciele zebrali się na ratuszu.

Polityka 49.2018 (3189) z dnia 04.12.2018; Historia; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Baśnie i waśnie"
Reklama