Historia

Ostatnia pacyfikacja społeczeństwa polskiego przez państwo komunistyczne – stan wojenny

Kraków, 1982-1983. Napisy na murach w stanie wojennym. Kraków, 1982-1983. Napisy na murach w stanie wojennym. Ośrodek Karta w Warszawie
Wystarczyło zaskoczenie, drakoński dekret i internowanie 10 tys. opozycjonistów, by społeczeństwo straciło energię obronną.

Podpisując porozumienie gdańskie ze strajkującymi w sierpniu 1980 r., władze Peerelu od ponad dwóch tygodni przygotowywały już siłową reakcję na strajki. Przez 16 następnych miesięcy pozorowały dialog, coraz intensywniej zaś planowały działania pacyfikacyjne. Koncepcja stanu wojennego ustalona została w lutym 1981 r. Ostatecznie termin wyznaczono na noc 12/13 grudnia. Wcześniej gen. Wojciech Jaruzelski żądał od Kremla potwierdzenia, że – w razie skutecznego oporu Solidarności – wojska sowieckie wesprą atak.

Mimo odmowy Sowietów, wewnętrzna okupacja okazała się skuteczna. Wystarczyło zaskoczenie, drakoński dekret i internowanie 10 tys. opozycjonistów, by społeczeństwo straciło energię obronną. Na kilka lat peerelowskie władze ponownie odebrały mu podmiotowość. Podziemne struktury stanowiły wtedy alternatywę obywatelską wobec tej ostatniej erupcji systemu komunistycznego.

Tomasz Jastrun (poeta, działacz „S”):

Ktoś puka do drzwi. Patrzę na zegarek. Jest pięć po dwunastej [w nocy]. W progu stoi O. (...) Milicja dobiera się do mieszkania [Andrzeja] Celińskiego. Były sekretarz Komisji Krajowej [„S”] stoi na balkonie i krzyczy, żeby zawiadomić o tym Region. O. była już w pobliskim mieszkaniu Heleny i Witka Łuczywów, ale ujrzała tylko wyważone drzwi i mrok. „W dodatku nie działają telefony”– mówi i patrzy na mnie, jakbym mógł jej pomóc. (...) I wtedy już wiem, wszystko wiem. „Zrobili to, skurwysyny, jednak zrobili” – mówię do żony.

Warszawa, 13 grudnia 1981

[Tomasz Jastrun, Zapiski z błędnego koła, „Przedświt” [Warszawa] 1983]

Jan Józef Szczepański w dzienniku

Koniec nadziei. Polała się krew. W kopalni „Wujek” siedmiu zabitych i wielu rannych. W Gdańsku starcia uliczne – 160 milicjantów i 164 cywilów rannych. Warszawa obstawiona wojskiem i milicją w rynsztunku szturmowym. (...) Na Placu Zwycięstwa czołgi. (...) Nowe aresztowania.

Warszawa, 17 grudnia 1981

[Szczepański Jan Józef, Dzienniki, t. 5, Kraków 2017]

Krzysztof Pomian (filozof, historyk) w „Kulturze”

Represje są masowe i pozostaną takie zapewne na długo, ponieważ władza uzależnia ich złagodzenie od uspokojenia się społeczeństwa. O swobodzie ruchu nie ma mowy: nigdy, nawet w czasie okupacji, nie wyłączono, jak teraz, telefonów i nie zakazano podróżowania z miasta do miasta. Tępi się kulturę polską w osobach jej przedstawicieli, nie zważając na wiek, płeć i stan zdrowia. Tępi się, podobnie, tych wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób manifestowali ostatnimi czasy swe związki z działalnością niezależną. (...)

Na każdy zakaz wynajdzie się sposób obejścia lub bezkarnego złamania. Można wyłączyć telefony, ale nie da się wyłączyć pamięci, chyba że razem z życiem. Można zakazać podróży koleją, ale nie wyobraźnią. Jesteśmy dziś narodem innym niż byliśmy dwa lata temu. Narodem, który nauczył się przełamywać strach, żyć godnie. Który wie, że może wybić się ku wolności i że przyjdzie dzień, gdy osiągnie swój cel.

Paryż, 22 grudnia 1981

[Krzysztof Pomian, 13 grudnia 1981, „Kultura” nr 1–2/1982]

Ze wstępu do podziemnej „Karty”

Za lub przeciw. Trzeciego wyjścia nie ma. Polska Ludowa wprawdzie od początku narzucała nam proste alternatywy (z nią lub przeciw niej), jednak dopiero dzisiaj do wyboru zmuszono wszystkich. Wojskowy pucz nie pozostawił komfortu niezdecydowania. Nikt nie zachowa swojego azylu. Każdy musi podjąć los: prześladowcy, ofiary lub – przeciwnika. (...)

Zadajemy sobie pytanie, czy walkę możemy wygrać – pytanie bezzasadne, jako że odpowiedź negatywna musiałaby oznaczać swoiste zbiorowe samobójstwo. Trzeba więc odpowiedzieć sobie na pytanie: jak walczyć. O rozstrzygnięciu starcia zadecyduje bowiem każdy z nas – na co dzień, każdą swoją najdrobniejszą nawet decyzją: decyzją na rzecz tyranii lub wolności. Suma tych decyzji określi termin zwycięstwa.

Warszawa, 4 stycznia 1982

[„Karta” nr 1/1982]

Krzysztof Pomian w „Kulturze”

Skutki delegalizacji „Solidarności” [ustawą o związkach zawodowych i organizacjach rolników, 8 października] są niekorzystne przede wszystkim dla samych inspiratorów tej decyzji. Bo „Solidarność” i tak od dziesięciu miesięcy istnieje w podziemiu, a jej dawni działacze są albo internowani, albo czekają w więzieniach na procesy, albo odsiadują już orzeczone, na ogół wieloletnie wyroki. Nowych, którzy zdobywają teraz w konspiracji doświadczenie i autorytet, jeszcze nie znamy i raczej nie poznamy w najbliższym czasie. Wiemy tylko, że działają.

Paryż, 16 października 1982

[Krzysztof Pomian, Solidarność poza prawem, „Kultura” nr 11/1982]

Jan Paweł II, w homilii wygłoszonej na Stadionie Dziesięciolecia

Zwycięstwo natury moralnej. To ono właśnie stanowi istotę wielokrotnie proklamowanej odnowy. Chodzi tu o dojrzały ład życia narodowego i państwowego, w którym będą respektowane podstawowe prawa człowieka. Tylko zwycięstwo moralne może wyprowadzić społeczeństwo z rozbicia i przywrócić mu jedność. Taki ład może być zarazem zwycięstwem rządzonych i rządzących. Trzeba do niego dochodzić drogą wzajemnego dialogu i porozumienia, jedyną drogą, która pozwala narodowi żyć pełnią praw obywatelskich i posiadać struktury społeczne odpowiadające jego słusznym wymogom: wyzwoli to poparcie, którego państwo potrzebuje, aby mogło spełnić swoje zadania – i przez które naród rzeczywiście wyrazi swoją suwerenność.

Warszawa, 17 czerwca 1983

[Leszek Biernacki, Kronika „Solidarności”. 20 lat dzień za dniem..., Sopot 2000]

Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz (pisarka) w dzienniku

Odwołanie stanu wojennego. Nikogo to już nie cieszy. Ogólna apatia i przygnębienie. Ludzie wiedzą, że nic już nie zmieni naszej sytuacji, że władza zabezpieczyła się wieloma ustawami od wszelkich prób demokratyzacji. Przez krótki czas swobody zaczerpnęliśmy powietrza na jedną chwilę. Gorzej jest niż przedtem, bo kiedyś mawiano: oj, nie odważą się na takie coś, przecie tej „Solidarności” całe dziesięć milionów! (...) No i odważyli się.

Warszawa, 22 lipca 1983

[Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz, dziennik ze zbiorów Archiwum Ośrodka KARTA]

Lech Wałęsa we wstępie do opracowania Raport. Polska 5 lat po Sierpniu, przygotowanego przez ekspertów „Solidarności”:

Słyszy się często, że potrzebny jest program. Jedni oczekują go od „Solidarności”, drudzy od władzy. Zrozumiałe jest to w sytuacji, gdy żadnego światła w tym tunelu nie widać. (...)

W chwili obecnej nic nie wskazuje na to, że porozumienie jest możliwe. Przeciwnie, władza wydaje się zdolna tylko do represji, a w społeczeństwie gromadzi się nienawiść. Porozumienie jednak nie jest tylko sprawą chwili. Można powiedzieć, że z narodowego punktu widzenia nie ma innego wyjścia niż dogadywanie się. Trzeba umieć czekać na właściwy moment,. Na kolanach do ugody nie pójdziemy. Nadejdzie moment, że zrozumieją. Jeśli będzie trzeba – to pomożemy im zrozumieć.

Gdańsk, lato 1985

[Raport. Polska 5 lat po Sierpniu, [Warszawa 1985]]

Bogdan Borusewicz (przewodniczący zarządu Regionu Gdańskiego „S”, od stycznia w więzieniu):

Kiedy usłyszałem, że jest amnestia [dla wszystkich więźniów politycznych], wiedziałem, że władza się cofa. To była tak naprawdę amnestia dla szesnastu osób. Wypuszczono całe kierownictwo podziemia. Dla mnie oznaczało to, że uznali, iż politycznie przegrali. Bo musieli zdawać sobie sprawę, że będziemy działać. Sądziłem, że mają jakiś pomysł polityczny. Ale nie mieli.

11 września 1986

[Edmund Szcześniak, Borusewicz. Jak runął mur. Rozmowy z liderem opozycji demokratycznej, legendą Siernia’80 oraz podziemia „Solidarności”, pierwowzorem „Człowieka z żelaza”, Warszawa 2005]

Kazimierz Brandys w Miesiącach:

Coś się jednak skończyło. Już nie szesnaście miesięcy. Zamknął się okres dziesięciu lat.

Po dwutygodniowym pobycie w Warszawie i Krakowie mój znajomy, Francuz, opowiadał mi, że Polska zewnętrznie sprawia dziś wrażenie kraju Trzeciego Świata, ale ludzie w tym kraju mają świadomość Europejczyków. Powiedział: „Wstrząsający kontrast”.

Paryż, październik 1986

[Kazimierz Brandys, Miesiące 1982–1987, Warszawa 1998]

***

Opracowanie: Marta Markowska (Ośrodek KARTA), współpraca: Przemysław Bogusz, Milena Chodoła, Mariusz Fiłon, Amadeusz Kazanowski, Wojciech Rodak, Adam Safaryjski, Małgorzata Sopyło (zespół „Nieskończenie Niepodległej”)

Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama