Historia

Momus był pierwszy

To od nich zaczęła się tradycja warszawskich kabaretów

Kabaret Momus, w środku Arnold Szyfman Kabaret Momus, w środku Arnold Szyfman Narodowe Archiwum Cyfrowe
„Nie taki diabeł straszny, o ile bierze łapówki”. „Kto pod kim dołki kopie, sam za to awans otrzyma”. „Cierpliwością i pracą dorobisz się na starość kalectwa”. Takimi przysłowiami zapisywał się w pamięci widzów kabaret Momus, od którego zaczęła się tradycja kabaretu w Warszawie.
Arnold Szyfman jako dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie, lata 30.Narodowe Archiwum Cyfrowe Arnold Szyfman jako dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie, lata 30.

Debiutował 31 grudnia 1908 r. Jego adres – Wierzbowa 9 – to restauracja U Stępka, późniejsza Oaza. 150 miejsc przy stolikach z widokiem nie tylko na estradę, lecz także uchylone drzwi do kuchni i krzątaninę kelnerów. Goście kabaretu skarżyli się na to, ale restauracja musiała pracować, zaspokajając życzenia tych, co zdecydowali się na późną kolację: występy zaczynały się po północy, kończyły bladym świtem. O frekwencję kabareciarze mogli być spokojni. W Warszawie nie było łatwo o rozrywkę połączoną ze spotkaniem znajomych. A bywalcy kabaretu wymuszali kolejne premiery, więc programy ograniczały się do góra 30 przedstawień. Dbał o to właściciel lokalu i menedżer Momusa inżynier Jakub Jasiński, który zdecydował się sfinansować plan powołania do życia odpowiednika krakowskiego Zielonego Balonika.

Ten plan przywiózł młody i dynamiczny literat i znawca teatru Arnold Szyfman. Przyjechał do Warszawy, bo mimo wielu talentów nie zdołał powstrzymać upadku kabaretu Figliki, który założył, licząc na sukces równy Balonikowi. Ale kłopoty finansowe i niemożność dogadania się z hotelarzem, właścicielem sali, gdzie odbywały się występy, sprawiły, że Szyfman wolał szukać szczęścia poza Galicją.

Jasiński uwierzył w zapewnienia Szyfmana, że warszawiacy czekają na kabaret. Ponaglał remont knajpy, przystał na zawieranie umów korzystnych dla aktorów i muzyków, spełniał wszelkie życzenia swego wspólnika bez kasy, za to z wizją i znajomością środowiska muzycznego, aktorskiego i tekściarzy, dostawców repertuaru. Szyfman liczył, że Boy prześle mu nowe „Słówka”. I tak się stało. W Momusie szlagierem stała się recytowana przez Mary Mrozińską „Stefania”. Widzowie domagali się bisów, chcieli usłyszeć jeszcze raz: „Miała w uszach wielki topaz/I wycięta była po pas”.

Polityka 46.2017 (3136) z dnia 14.11.2017; Historia; s. 57
Oryginalny tytuł tekstu: "Momus był pierwszy"
Reklama