Historia

Testament Kościuszki

Dlaczego testament Kościuszki nie został wykonany?

Wojciech Kossak, „Kościuszko i kosynierzy”, 1924 r. Wojciech Kossak, „Kościuszko i kosynierzy”, 1924 r. Muzeum Wojska Polskiego / East News
Problemy z realizacją ostatniej woli zmarłego przed 200 laty Tadeusza Kościuszki mieli Amerykanie i mają Polacy.
Portret Tadeusza Kościuszki w mundurze generalskim z Orderem Virtuti Militari na tle obozu pod Zieleńcami, 1794 r.Piotr Ligier/Muzeum Narodowe w Warszawie Portret Tadeusza Kościuszki w mundurze generalskim z Orderem Virtuti Militari na tle obozu pod Zieleńcami, 1794 r.
George Washington odznacza Kościuszkę Orderem CyncynataMuzeum Narodowe w Warszawie George Washington odznacza Kościuszkę Orderem Cyncynata
Okolicznościowa moneta z Tadeuszem Kościuszką, 2017 r.NBP Okolicznościowa moneta z Tadeuszem Kościuszką, 2017 r.
Tadeuszowi Kościuszce jest poświęcony nasz „Pomocnik Historyczny” z serii Biografie, do kupienia w dobrych punktach sprzedaży i na www.sklep.polityka.plPolityka Tadeuszowi Kościuszce jest poświęcony nasz „Pomocnik Historyczny” z serii Biografie, do kupienia w dobrych punktach sprzedaży i na www.sklep.polityka.pl

I tak oto dokonała się tragiczna zdrada wolności nowego narodu – to słowa podsumowujące rocznicowy artykuł opublikowany 15 września 2017 r. w filadelfijskiej gazecie „The Inquirer”. Autor Gary B. Nash, historyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles i współautor książki „Przyjaciele wolności. Tadeusz Kościuszko, Thomas Jefferson, Agrippa Hull”, przekonuje, że dzieje Stanów Zjednoczonych, a więc zapewne też i świata, potoczyłyby się inaczej, gdyby Thomas Jefferson, jeden z Ojców Założycieli nowej republiki, wypełnił ostatnią wolę swojego polskiego przyjaciela, rozpoczynając znoszenie niewolnictwa w 1817 r. Jefferson, odmawiając egzekucji testamentu Kościuszki, mimo wcześniej złożonej mu obietnicy, zdradził nie tylko jego, ale też ideę wolności fundującą Stany Zjednoczone.

Czy mógł jednak zachować się inaczej? Próba odpowiedzi na to pytanie wybucha co jakiś czas płomieniem sporu o prawdziwe źródła amerykańskiego systemu społeczno-politycznego. Na ile rzeczywiście jego istotą była pasja wolności, a na ile systemowy rasizm oparty na supremacji białych i niewolnictwie jako głównym mechanizmie rozwoju gospodarczego? By ten współczesny spór zrozumieć, warto cofnąć się o 220 lat.

W latach 1797–98 Tadeusz Kościuszko po raz drugi znalazł się w Stanach Zjednoczonych. Był już uznanym bohaterem amerykańskiej rewolucji oraz otoczonym sławą przywódcą polskiego powstania (insurekcji 1794 r.). Gdziekolwiek się pojawił, fetowały go tłumy. Podczas tego drugiego pobytu znajomość z Tomaszem Jeffersonem (ówczesnym wiceprezydentem, przyszłym, od 1801 r., prezydentem) rozwinęła się w głęboką przyjaźń. Zbliżyły ich nie tylko ideały, ale i sprawy bieżącej polityki – istniała szansa, że naczelnik polskiej insurekcji będzie w stanie pomóc w poprawie relacji dyplomatycznych między USA i Francją. Z taką misją, ukrywając ją nawet przed towarzyszącym mu w amerykańskiej podróży przyjacielem Julianem Ursynem Niemcewiczem, Kościuszko opuścił potajemnie Stany Zjednoczone w maju 1798 r., korzystając z fałszywych dokumentów udostępnionych przez Jeffersona.

W USA pozostał spory, wart blisko 17 tys. ówczesnych dolarów, majątek Kościuszki, na który składał się niewypłacony wcześniej żołd oficera amerykańskiej rewolucji. Pieczę nad pieniędzmi otrzymał Jefferson wraz z testamentem, którego pierwsza wersja powstała w kwietniu 1798 r. Dokument wyraża nie tylko wolę, ale także istotę filozofii społecznej Kościuszki. Jefferson za niebagatelną jak na tamte czasy kwotę miał wykupić tak wielu czarnoskórych niewolników, by pozostałe pieniądze starczyły na ich edukację oraz zapewnienie im godnych warunków życia, a więc po 100 akrów ziemi wraz ze sprzętem rolniczym oraz bydłem. Przedmiotem edukacji miały być nie tylko umiejętności zawodowe, ale także kompetencje obywatelskie. Szkic testamentu to najkrótszy przepis, jak z niewolnika uczynić wolnego obywatela i republikanina gotowego bronić konstytucji oraz wolności swojej ojczyzny. Ostateczna, datowana 5 maja 1798 r., wersja testamentu nie straciła swego charakteru (patrz ramka).

Jefferson nie wahał się nazywać polskiego przyjaciela „najczystszym synem wolności, jakiego poznał, wolności dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych lub bogatych”. Ten głęboki wolnościowy egalitaryzm Kościuszki nie wynikał jedynie z zafascynowania naczelnika oświeceniowymi ideałami. Namysł wspierało bezpośrednie doświadczenie, o czym przypomina Gary B. Nash w przywoływanym już artykule. Kościuszko podczas służby na rzecz amerykańskiej rewolucji (wojny o niepodległość, 1775–83) przez cztery lata korzystał z usług czarnoskórego ordynansa Agrippy Hulla. Hull dołączył jako wolny człowiek do Armii Kontynentalnej George’a Washingtona w 1777 r., a jego relacje z polskim oficerem szybko przekroczyły stosunki służbowe, przekształcając się w głęboką więź.

Momentem przełomowym dla kształtowania się tych serdecznych relacji był zabawny incydent z początku służby Hulla, opisany szczegółowo w książce „Przyjaciele wolności”. Kościuszko musiał opuścić na kilka dni obóz w West Point, pozostawił więc ordynansa na straży dobytku. Hull, uważający się za potomka afrykańskiego księcia, postanowił wykorzystać okazję i zorganizował imprezkę, na którą zaprosił przyjaciół z szeregów czarnoskórej służby, aby godnie ich podjąć, przywdział mundur i rogatywkę swego przełożonego. Niestety, Kościuszko nie zdołał przeprawić się przez rzekę, więc przed czasem wrócił do obozu, w sam środek zabawy, wywołując popłoch i przerażenie. Generał, zamiast wszcząć awanturę, dołączył do zabawy i fetował „księcia” Hulla, przyjmując konwencję karnawałowej zamiany ról. Bliskie kontakty z ordynansem, a także obserwacja codziennych poświęceń afroamerykańskich żołnierzy utrwaliły w Kościuszce przekonanie, że rasizm nie ma żadnych uzasadnień i nie może być argumentem za niewolnictwem jako wyrazem „naturalnego porządku rzeczy”.

Jak podkreśla Nash, kościuszkowski egalitaryzm dojrzewał od czasów obserwacji losu chłopów pańszczyźnianych w Rzeczpospolitej, do złudzenia przypominającego doświadczenie czarnych niewolników w Stanach Zjednoczonych. Wojna rewolucyjna w USA ze znacznym udziałem Afroamerykanów zainspirowała późniejszego dowódcę insurekcji do przyjęcia koncepcji wojny narodowej, z udziałem wszystkich warstw, z upodmiotowionymi chłopami włącznie.

Kościuszko w swym podejściu do ludu łączył idealizm z pragmatyzmem. Z jednej strony uważał (inaczej niż np. Jean Jacques Rousseau), że wolność jest warunkiem niezbędnym upodmiotowienia. Wyraża to jednoznacznie manifest „Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość” (poglądy Kościuszki spisał i wydał w postaci broszury w 1800 r. jego osobisty sekretarz Józef Pawlikowski): „Mniemają niektórzy, iż potrzeba pierwej oświecić lud, zanim mu dać wolność. Ja rozumiem przeciwnie, że chcąc oświecić lud, trzeba go uwolnić. Wieleż narodów w historii znamy, co nie umiały czytać, a byli wolnymi? Wolność nie jest nauką, ale potrzebą duszy, tak wpływającą do szczęścia człowieka jak czyste powietrze do zdrowia”. Jednocześnie jednak zdawał sobie sprawę, że formalna wolność nie wystarczy; w liście do księcia Adama Czartoryskiego z lipca 1815 r. tłumaczył: „Wybaczcie – sama tylko wolność nie daje wieśniakowi i jego rodzinie utrzymania. Musi on zarobić na życie bądź pracą, bądź rzemiosłem albo przemysłem lub też przez posiadanie na własność ziemi, co jest najkorzystniejsze dla kraju, inaczej uczyni się z nich złoczyńców”.

Widać tu podobne argumenty jak sformułowane w amerykańskim testamencie. Swą wolę z maja 1798 r. Kościuszko podtrzymał w ostatnim z listów z bogatej korespondencji z Jeffersonem, datowanym 15 września 1817 r., a więc na miesiąc przed śmiercią. Jefferson zdecydował jednak, że nie podejmie się misji, co ostatecznie i jednoznacznie oświadczył przed sądem hrabstwa Albemarle w stanie Wirginia 12 maja 1819 r. Tłumaczył się podeszłym wiekiem. Prawdziwe powody rezygnacji wywołują dyskusje do dzisiaj.

Najostrzej bodaj rozprawia się z Jeffersonem jego biograf Henry Wiencek w książce z 2012 r. „Master of the mountain. Thomas Jefferson and His Slaves” (Pan na górze. Thomas Jefferson i jego niewolnicy). W opracowaniu tym amerykański historyk analizuje system amerykańskiego niewolnictwa, przypominając, że jeszcze w przededniu wojny domowej, w 1860 r., niewolnicy stanowili drugi pod względem wartości zasób produkcyjnego kapitału, trzykrotnie cenniejszy od kapitału zgromadzonego w infrastrukturze przemysłowej i kolejowej. Cenniejsza była wtedy jedynie ziemia.

W okresie tworzenia Stanów Zjednoczonych to znaczenie niewolników w roli kapitału produkcyjnego było jeszcze większe. Każde narodzone w niewoli dziecko oznaczało stabilny zysk w wysokości 4 proc. rocznie. Dwukrotny prezydent USA w swej korespondencji rekomendował inwestycję w ziemię i w czarnych jako najlepszą strategię zapewnienia przyszłości wyrażającą się w „milczącym zysku” na poziomie od 5 do 10 proc. Sam chętnie do tych rekomendacji się stosował, w sumie przez majątek Jeffersona przeszło ok. 600 niewolników, po jego śmierci w 1827 r. 140 pozostałych w gospodarstwie zostało bezlitośnie zlicytowanych.

Thomas Jefferson, plantator z Południa, po prostu nie wyobrażał sobie możliwości wyjścia poza obowiązujące normy i praktyki, do czego zobowiązywał testament Kościuszki. Ta-Nehisi Coates, publicysta prestiżowego miesięcznika „The Atlantic”, skomentował w grudniu 2012 r.: „Czas przyznać prawdę, że człowiek będący symbolem amerykańskiej wolności i praw jednostki w istocie okazał się tchórzem i hipokrytą niedorastającym do własnych słów”. Do dyskusji z Coatesem i Wiencekiem włączyła się Annette Gordon-Reed, krytykując ich za ahistoryczne uproszczenia, przynajmniej w odniesieniu do testamentu.

Jefferson bowiem nie mógł sprostać woli przyjaciela z winy... samego Kościuszki. Ten bowiem po testamencie z 5 maja 1798 r. napisał kolejne, w 1806 i 1816 r. Sprawę dodatkowo komplikował fakt, iż o majątek Kościuszki upomniał się Francis Xavier Zeltner, u którego w Szwajcarii naczelnik mieszkał przez ostatnie lata życia. W liście z 29 października 1817 r. poinformował Jeffersona o śmierci generała oraz o tym, że to on, Zeltner, jest wyłącznym spadkobiercą całego majątku. O spadek walczyła też rodzina naczelnika. Stawiało to ewentualnego wykonawcę testamentalnych postanowień wobec ryzyka kosztownych procesów z innymi uposażonymi.

Jefferson nie był samobójcą, przekonuje Gordon-Reed, na dodatek rzeczywiście był już leciwy i na starość zaangażował się w bardzo trudne politycznie przedsięwzięcie powołania uniwersytetu w stanie Wirginia. Kto twierdzi, że można było postąpić inaczej, jest pięknoduchem nieuwzględniającym ani konkretnych historycznych okoliczności, ani też ducha czasów.

Gdy dyskusja staje się zbyt gorąca, warto sięgnąć do źródeł – w tym przypadku korespondencji między Jeffersonem i Kościuszką. W listach mieszają się sprawy ówczesnej wielkiej polityki ze sprawami najbardziej przyziemnymi. Okazuje się, że obaj wielcy mężowie stanu klepali biedę i żyli na kredyt. Kościuszko, bo miał majątek zamrożony w Stanach Zjednoczonych i błagał nieustannie Jeffersona, by mu przesyłał na czas odsetki od kapitału. Jefferson, mimo olbrzymiego majątku zgromadzonego w ziemi i niewolnikach, miał jeszcze większe zobowiązania kredytowe. Przez to m.in. musiał sprzedać Bibliotece Kongresu swój prywatny księgozbiór liczący 6,5 tys. woluminów (większość spłonęła podczas pożaru w 1851 r.).

Do kwestii z kategorii krytyki systemu społeczno-gospodarczego oraz analizy prawnej dołożyć więc należy aspekt czysto ludzki – kalkulację, jakie rozwiązanie opłaci się bardziej: czy szybkie upłynnienie niewolników zgodnie z wolą testamentu, czy też pozostanie przy wolniej działającej, ale pewnej rencie z kapitału. Niestety, przedmiotem tej kalkulacji były nie tylko pieniądze, ale i żywi ludzie. Sprawa testamentu zakończyła się dopiero w 1852 r., kiedy ostatecznie wypowiedział się Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych. Sędziowie unieważnili wszystkie testamenty Kościuszki, włącznie z pierwszym, uznając, że nie wiedzą, jak miałoby dojść do uwolnienia niewolników zgodnie z przedstawionym w testamencie planem. Majątek ustalony na kwotę 43 tys. dol. został przyznany krewnym naczelnika.

Duchowym realizatorem testamentu okazał się Thaddeus Stevens, prawnik, polityczny radykał, kongresmen reprezentujący partię republikańską i zaangażowany w sprawę zniesienia niewolnictwa. To on walnie przyczynił się do przyjęcia przez Kongres 13. poprawki do konstytucji USA znoszącej niewolnictwo w 1865 r. Imię Thaddeus nie jest przypadkowe; nadając je przyszłemu abolicjoniście, rodzice uznali, że w ten sposób najlepiej wyrażą szacunek dla bohaterskich czynów Kościuszki. Jak się okazało, syn spłacił symboliczne zobowiązanie z nawiązką.

W Stanach Zjednoczonych Kościuszko co jakiś czas ożywia debatę w roli wielkiego wyrzutu sumienia, który zmusza do krytycznego spojrzenia na historię. W Polsce, mimo wielkiej rocznicy i ogłoszonego przez Sejm Roku Kościuszkowskiego, postać naczelnika otacza znamienne milczenie. Bo okazuje się, że jego duchowy testament jest niewygodny niemal dla wszystkich. Liberałom przypomina, że sama wolność to warunek niezbędny, lecz niewystarczający dla podmiotowości i autonomii jednostek. Prawicowym republikanom nie może odpowiadać to, że najważniejszą przeszkodę dla pomyślności Rzeczpospolitej Kościuszko upatrywał w kościelnej hierarchii i panoszeniu się kleru. Lewica z kolei w zbyt wielkiej jest rozsypce, by dostrzec i wykorzystać potencjał, jaki kryje w sobie postać naczelnika insurekcji w roli patrona nowoczesnej, progresywnej i emancypacyjnej formacji.

***

Testament

Filadelfia, 5 maja 1798 r.

Prosiłem pana Jeffersona, żeby w razie mojej śmierci, bez wyrażenia ostatniej woli lub testamentu, wykupił za moje pieniądze tylu Murzynów i uwolnił ich, aby pozostała suma wystarczyła na zapewnienie im wykształcenia i utrzymania. Każdy z nich powinien przedtem poznać obowiązek obywatela w wolnym państwie, bronienia swego kraju przeciw obcym i wewnętrznym wrogom, którzy chcieliby zmienić Konstytucję na gorszą, co by ich uczyniło w rezultacie znowu niewolnikami. Każdy z nich powinien mieć dobre i ludzkie serce, czułe na cierpienia innych. Każdy powinien być żonaty oraz otrzymać 100 akrów ziemi, narzędzia i żywy inwentarz do uprawy roli, wiedzieć, jak się z tym obchodzić, umieć gospodarować, a także powinien umieć współżyć z sąsiadami: być zawsze dobrym i gotowym do pomocy oraz skromnym wobec nich. Każdy powinien dzieciom dać dobre wykształcenie, kochać swój kraj i spełniać obywatelskie obowiązki, by w ten sposób – zachowując dla mnie wdzięczność – czynić siebie samego możliwe szczęśliwszym.

T. KOŚCIUSZKO

Źródło: „Tadeusz Kościuszko, Thomas Jefferson. Korespondencja (1798–1817)”, opr. Izabella Rusinowa, tłum. Agnieszka Glinczanka, Józef Paszkowski

Polityka 41.2017 (3131) z dnia 10.10.2017; Historia; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Testament Kościuszki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną