Gdy w połowie lutego 2017 r. Donald Trump dał na Twitterze do zrozumienia, że Rosja zabrała Ukrainie Krym siłą, Moskwa znowu wyciągnęła temat alaskijskiej ziemi. „Żądać od nas oddania Krymu Ukrainie to tak, jakbyśmy my chcieli odzyskać od Ameryki Alaskę” – powiedział agencji Interfax przewodniczący Komitetu Obrony i Bezpieczeństwa rosyjskiej Rady Federacji Wiktor Ozierow.
Ruska Ameryka
Między XV a końcem XIX w. rozrastająca się Rosja rozsiadła się na trzech kontynentach: w Europie, Azji i Ameryce. Dopiero co zdobyła Kaukaz Północny, stłumiła powstanie styczniowe, zbliżała się do Indii, łapczywie spoglądała na Bałkany. Podczas gdy Europejczycy budowali zamorskie imperia kolonialne, Rosjanie posuwali się lądem. Ale i oni odstąpili od tej reguły – doszedłszy do brzegów Oceanu Spokojnego, kontynuowali pochód, wkraczając na amerykańską ziemię: posunęli się tak bardzo na wschód, że dalej był już tylko zachód.
Alaskę dla Rosji de facto odkrył (w 1741 r.) Duńczyk na rosyjskiej służbie Vitus Bering. Przetarł szlak, zaraz rozniosła się wieść, że w powstającej ruskiej Ameryce można zarobić krocie. Od lat 40. XVIII w. rosyjscy kupcy coraz częściej zapuszczali się na amerykański brzeg, a na przełomie stuleci Rosja rozpoczęła na Alasce stałe osadnictwo.
Gospodarowanie nią było jednak dla Rosji koszmarem. Rosjanie niechętnie się tu przenosili, trudno było stworzyć sieć miast. „Los mieszkańców kolonii był ciężki, życie brutalne, panował wyzysk, brak higieny. Zachorowalność i śmiertelność były wysokie, żywności brakowało i często nie nadawała się ona do spożycia. Na pracowników nakładano surowe kary za niesubordynację lub złamanie reguł kompanii. Faktycznie mieszkańcy, niezależnie od narodowości, zostali obróceni w niewolników” – pisał Tadeusz Zawadzki („