Maszynka do skazywania
Jak działał wymiar sprawiedliwości w stanie wojennym
Po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 r. sądy i prokuratury miały, jak ujął to naczelny prokurator wojskowy Józef Szewczyk, „wykorzystać wszystkie pozostające w dyspozycji kierownictwa organów wymiaru sprawiedliwości środki, aby zapewnić właściwą politykę represyjną”. Wpierw trzeba było jednak zaprowadzić karność we własnych szeregach. Narodziny Solidarności w 1980 r. były bowiem ważną cezurą także dla wymiaru sprawiedliwości oraz służb mundurowych. Do niezależnych związków zawodowych zapisywali się sędziowie, prokuratorzy i milicjanci. Domagali się nie tylko poprawy warunków pracy i płacy, ale także większego poszanowania dla praworządności i uznania autonomii ich grup zawodowych.
Już 13 grudnia Rada Ministrów zaleciła przeprowadzić na wszystkich szczeblach administracji rozmowy dyscyplinujące z osobami należącymi do Solidarności. Miało to na celu ich „samookreślenie się – jak można pogodzić pracę w aparacie państwowym z przynależnością do NSZZ »Solidarność«”. Nie można było – w tej optyce – być sędzią czy prokuratorem, będąc jednocześnie członkiem związku, którego liderów władze chciały sądzić za próbę obalenia panującego ustroju siłą.
Degradacje i przeniesienia w Milicji Obywatelskiej rozpoczęły się jeszcze w drugiej połowie 1981 r. Jednym z najważniejszych zadań Czesława Kiszczaka jako nowego szefa MSW było ukrócenie działalności Związku Zawodowego Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, który jego zdaniem niszczył morale i dyscyplinę resortu spraw wewnętrznych. Inne służby weryfikowano już po wprowadzeniu stanu wojennego – aby zapewnić skuteczną pracę Służby Więziennej, zwolniono m.in. jednego naczelnika aresztu śledczego, sześciu oficerów i kilkunastu podoficerów.