Wiesław, gdzieś ty był?
Jak wyglądały losy Władysława Gomułki w latach 50.
W chwili uwolnienia Wiesława (okupacyjny pseudonim Gomułki) władzę w Polsce sprawowała ta sama ekipa – na czele z Bolesławem Bierutem, Jakubem Bermanem i Hilarym Mincem – która w 1948 r. odsunęła go od steru rządów, oskarżając o tzw. odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne, a trzy lata później zadecydowała o jego uwięzieniu. Pojawiły się już jednak pierwsze symptomy odwilży. Po słynnych rewelacjach ppłk. Józefa Światły (zbiegłego na Zachód funkcjonariusza bezpieki) w Radiu Wolna Europa na początku grudnia 1954 r. zlikwidowano Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego wraz z jego Departamentem X. To właśnie jego pracownicy „opiekowali się” więzionym Gomułką, przesłuchiwali go i zbierali materiały, które miały posłużyć do wytoczenia mu procesu.
Co prawda rozprawa z byłym szefem Polskiej Partii Robotniczej nigdy nie przeniosła się na salę sądową, ale mógł czuć się zagrożony. Jeszcze przed jego uwięzieniem w innych krajach bloku wschodniego po pokazowych procesach stracono oskarżanych o spiski i zdradę prominentnych komunistów, m.in. Trajczo Kostowa w Bułgarii i László Rajka na Węgrzech. Jako więzień miewał momenty załamania, popadał w rozstrój nerwowy, płakał, odmawiał posiłków, ale konsekwentnie przekonywał o swojej niewinności. „Chcecie mnie zrobić zdrajcą – mówił śledczemu podczas jednego z przesłuchań – który już w okresie okupacji zdradził i zdradzał później. Kto im w to uwierzy – nikt – wszyscy mnie znają i pracę moją znają”.
Niepewność co do własnej przyszłości i długotrwała izolacja, choć był przetrzymywany w warunkach, o jakich inni więźniowie polityczni tego okresu mogliby tylko marzyć, negatywnie wpłynęły na kondycję zdrowotną Gomułki. Na początku października 1954 r. został przewieziony na dłuższe badania do centralnego szpitala MBP przy ul. Wołoskiej w Warszawie. Podczas hospitalizacji pilnowali go strażnicy. Jak się wydaje, jego uwolnienie było jednak już wówczas przesądzone. Swoją opinię na ten temat wyraził w rozmowie z Bierutem pod koniec września tego samego roku sam Nikita Chruszczow. Jeśli wierzyć wspomnieniom sowieckiego przywódcy, miał on zapytać, dlaczego Gomułka jest więziony? „Jeżeli się głębiej zastanowić – z rozbrajającą szczerością odpowiedział Bierut – to i sam nie wiem, za co siedzi”. Wniosek genseka był prosty: „Jeżeli uważacie, że sami tego nie wiecie, to uwolnijcie”. W tej sytuacji podjęcie formalnej decyzji co do uwolnienia byłego sekretarza generalnego PPR było już tylko kwestią czasu.
13 grudnia 1954 r. w szpitalu przy Wołoskiej pojawił się szef nowo utworzonego w miejsce MBP Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego Władysław Dworakowski. Z polecenia władz PZPR zakomunikował on Gomułce, że od tej chwili jest wolny. Stan zdrowia byłego już więźnia nie pozwolił mu od razu opuścić resortowej placówki. Przebywał w niej jeszcze, z przerwą na Boże Narodzenie, aż do sylwestra. Tego dnia wrócił do domu i odebrał przykrą wiadomość o śmierci matki. Na początku stycznia 1955 r. był na jej pogrzebie w Krośnie. Szef miejscowego UB odnotował w raporcie, że uroczystość miała charakter religijny, a syn zmarłej rozmawiał z księdzem. Funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa w istocie wciąż inwigilowali Gomułkę, mimo że przez kolejnych kilkanaście miesięcy nie okazywał on zainteresowania powrotem do polityki.
1955 r. był dla Gomułki przede wszystkim czasem skupienia na własnych sprawach zdrowotnych. Od 7 stycznia przez blisko dwa tygodnie znów przebywał w szpitalu, wiele miesięcy spędził w sanatoriach w Ciechocinku i Świeradowie-Zdroju. Wraz z żoną wprowadził się do trzypokojowego mieszkania w nowo wybudowanym dwupiętrowym domu na Saskiej Kępie, co w warunkach PRL było standardem dość wysokim i na swój sposób świadczyło o uprzywilejowanej pozycji. Z czasem zaczęli go tam odwiedzać dawni bliscy współpracownicy, m.in. Zenon Kliszko i Ignacy Loga-Sowiński, którzy wraz z nim mieli wkrótce powrócić na najwyższe funkcje partyjno-państwowe. Według Logi-Sowińskiego „Wiesław liczył się z faktem, że powróci do życia politycznego i na to się decydował. Miał sporo czasu, aby się do tego odpowiednio przygotować i mieć przemyślany program działania. Czas pracował na jego korzyść”.
Kierownictwo partyjne nie mogło się jednak zgodzić na polityczną rehabilitację Gomułki. Sam fakt jego uwolnienia starano się utrzymać w tajemnicy. Choć Gomułce nie udało się przypisać udziału w antypartyjnym spisku ani w działalności szpiegowskiej, wciąż aktualne pozostawały zarzuty natury ideologiczno-programowej, m.in. negatywnego stosunku do kolektywizacji i nieufności do ZSRR.
Katalizatorem zmian w PRL, które umożliwiły Gomułce powrót do politycznej gry, stał się XX Zjazd Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego w lutym 1956 r. Chruszczow wygłosił na nim swój słynny tajny referat, w którym przeprowadził szeroką krytykę „błędów i wypaczeń” minionego okresu, obarczając nimi bezpośrednio Józefa Stalina. W zjeździe uczestniczyła polska delegacja na czele z Bolesławem Bierutem, któremu nie było dane powrócić do kraju. Zmarł w Moskwie 12 marca. Nowym I sekretarzem KC PZPR został Edward Ochab. Już na pierwszym posiedzeniu Sekretariatu KC w nowym składzie podjęto decyzję o rozpowszechnieniu przetłumaczonego na język polski tekstu referatu Chruszczowa. Od tego momentu wydarzenia w Polsce zaczęły nabierać coraz szybszego tempa.
Samego Gomułkę do podjęcia aktywności sprowokował artykuł Jerzego Morawskiego, wydrukowany przez „Trybunę Ludu” 26 marca 1956 r. „Nauki XX Zjazdu KPZR”. Znalazł się w nim fragment o „gomułkowszczyźnie”, który, zdaniem autora, miał dopisać bez jego wiedzy Berman: „Gomułkowszczyzna głosiła teorię »polskiej drogi do socjalizmu«. Nie samo hasło było fałszywe, ale treść, jaką gomułkowszczyzna wkładała w to hasło: zahamowanie procesu rewolucyjnych przeobrażeń, zamrożenie układu sił klasowych na wsi, zahamowanie procesu zasadniczych przemian nie tylko w ekonomice, ale w kulturze i wychowaniu. W swej istocie było to nie odmiennością drogi radzieckiej, lecz jej przeciwstawieniem i obiektywnie oznaczało w ogóle negowanie drogi do socjalizmu”.
Już nazajutrz Gomułka przesłał do redakcji gazety list, w którym wyjaśnił, że tezy autora artykułu mają niewiele wspólnego z jego dawnym stanowiskiem. „Przypuszczam – kończył prowokacyjnie – że »Trybuna Ludu«, która w przeszłości niejednokrotnie umieszczała skierowane przeciwko mnie artykuły pełne kłamstwa, fałszerstw, oszczerstw i brudnych insynuacji, będzie uważała sobie obecnie za obowiązek podać powyższe do publicznej wiadomości”. Nie wywołało to żadnego oddźwięku, ale do napisania kolejnego listu skłoniła Gomułkę treść przemówienia Ochaba na naradzie partyjnej w Warszawie, opublikowanego w tym samym dzienniku 7 kwietnia. I sekretarz KC PZPR po raz pierwszy publicznie poinformował o uwolnieniu Gomułki i oczyszczeniu go z zarzutów o „wrogą i dywersyjną” działalność. Wyrażając ubolewanie z powodu poddawania się w przeszłości „atmosferze szpiegomanii”, podtrzymał jednak polityczne oceny, które stanowiły podstawę do oskarżenia byłego sekretarza generalnego PPR o tzw. odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne.
W liście przesłanym z datą 9 kwietnia do Biura Politycznego główny zainteresowany ripostował: „Jeśli kierownictwo partii uznało za potrzebne poinformować partię i opinię publiczną o moich poglądach (…), to mam pełne prawo wymagać, aby informacja taka była obiektywna, odpowiadała rzeczywistej prawdzie (…). Tak się niestety nie stało”. Wyrażając wdzięczność osobom, które przyczyniły się do cofnięcia stawianych mu zarzutów, jednocześnie Gomułka domagał się „wyciągnięcia wszystkich konsekwencji” w stosunku do tych, którzy świadomie stosowali wobec niego metody „oszczerstwa i prowokacji”. Prosił też, aby władze partyjne ustosunkowały się do decyzji podjętych w jego sprawie w przeszłości.
W całym kraju narastał stan wrzenia będący pokłosiem rozpowszechnienia rewelacji Chruszczowa. Społeczeństwo domagało się zmian. Kryzysową sytuację pogłębiały wewnętrzne konflikty w partyjnym establishmencie, który, w uproszczeniu, podzielił się na nieformalne frakcje puławian i natolińczyków. Podczas gdy pierwsi opowiadali się za ograniczoną demokratyzacją i liberalizacją systemu, drudzy stali na stanowisku, że należy ukarać winnych „błędów i wypaczeń”, a następnie uspokoić nastroje społeczne np. poprzez podwyżki płac, nie podejmując jednak głębszych reform politycznych. Puławianie mogli liczyć na poparcie oczekujących reform mas społecznych, natolińczycy szukali oparcia w aparacie partyjnym oraz w Moskwie. Na korzyść Gomułki działał fakt, że w pewnym momencie obie grupy uznały go za swoistą ostatnią deskę ratunku, która umożliwi opanowanie trwającego kryzysu.
Po upływie blisko dwóch tygodni Biuro Polityczne postanowiło zareagować na list Gomułki, delegując na bezpośrednie spotkanie z nim Franciszka Mazura i Zenona Nowaka. Ponieważ rozmowa, do której doszło 9 maja, nie przyniosła żadnego konkretnego rozstrzygnięcia, 10 dni później Mazur znów udał się na Saską Kępę, tym razem w towarzystwie Aleksandra Zawadzkiego. W trakcie obu spotkań gospodarz był nieustępliwy: nie chciał odciąć się od poglądów, które były pretekstem do usunięcia go z partii i domagał się możliwości przedstawienia swoich racji na najbliższym plenarnym posiedzeniu KC zaplanowanym na lipiec. Kierownictwo partyjne, nie chcąc dopuścić do przeniesienia rozmów na forum publiczne, postanowiło grać na czas. Dalsze negocjacje z Gomułką odłożono na okres po VII Plenum KC, które odbyło się w dniach 18–28 lipca w Warszawie.
Spotkania z przedstawicielami władz partyjnych widocznie ośmieliły Gomułkę. 29 maja przesłał do Biura Politycznego kolejny list: „Oświadczam, że moją samokrytykę przekreśliło życie, że krytykowałem siebie za to, za co krytykować nie należało, że stanowisko jakie zajmowałem (…) okazało się słuszne”. Jednocześnie pytał o stosunek kierownictwa PZPR do przywrócenia mu praw członka partii oraz domagał się możliwości zabrania głosu na forum KC.
Odwlekanie przez władze rozstrzygających decyzji zderzało się z narastającą falą społecznych roszczeń. Do wybuchu doszło pod koniec czerwca w Poznaniu. Przeciwko protestującym na ulicach miasta robotnikom użyto wojska. W zamieszkach, według oficjalnych danych, zginęło 57 osób. Temat poznańskiej tragedii na kolejne tygodnie zaabsorbował partyjne kierownictwo. Skłócone frakcje spierały się o metody wyjścia z kryzysu. Ponieważ nic nie wskazywało, że jego żądania zostaną spełnione, na początku lipca Gomułka udał się na wypoczynek do Ciechocinka. Z krótką przerwą przebywał tam do początku września. Nie była to jednak ucieczka od bieżących rozgrywek politycznych. Ciechocinek stał się celem licznych wizyt zarówno działaczy kojarzonych z frakcją natolińską, jak i puławską.
„Chyba był wzruszony – wspominał w rozmowie z Teresą Torańską swoją wizytę u Gomułki na początku sierpnia Morawski – choć ja bardziej. Nie widziałem go siedem lat. Prawie łzy stanęły mi w oczach, gdy zobaczyłem, jak się postarzał. Mały, chudy. Przeżycia siedmiu ostatnich lat musiały go wiele kosztować. Zmienił się nie tylko fizycznie. To był inny Gomułka. Miły, układny, który słucha, wypytuje, a nie ten, który apodyktycznie krzyczy. Pomyślałem, że to będzie lepszy Gomułka”. Podobne nadzieje musieli wiązać z Wiesławem także inni. Jeszcze przed jego spotkaniem z Morawskim kilkugodzinną rozmowę z Gomułką odbyli Ochab i Zawadzki. Po wysłuchaniu relacji z niej Biuro Polityczne podjęło decyzję o zwróceniu Gomułce legitymacji partyjnej. 4 sierpnia wieczorem informację na ten temat podało radio, nazajutrz powtórzyła ją prasa.
Z chwilą przywrócenia Gomułki do PZPR oczywiste już było, że niebawem musi on objąć jakąś ważną posadę. Początkowo nie było jeszcze wiadomo, jaką, ale szybko stało się jasne, że w grę wchodzi tylko stanowisko I sekretarza KC. We wrześniu Gomułka odbył kolejną serię spotkań z kluczowymi postaciami, a od 12 października zaczął uczestniczyć, jako gość, w posiedzeniach Biura Politycznego, zajmującego się przygotowaniami do kolejnego plenum KC, którego głównym zadaniem miał być wybór nowych władz partyjnych. W swoim pierwszym przemówieniu na tym forum Wiesław wystąpił z krytyką polityki dotychczasowego kierownictwa. Sporo czasu poświęcił na sprawy gospodarcze, domagał się wyciągnięcia odpowiedzialności w stosunku do winnych złej sytuacji ekonomicznej kraju. Co symptomatyczne, stwierdził, że nie widzi w partii „grupowości i frakcyjności”. Dla skłóconych puławian i natolińczyków był to sygnał, że nie będzie tolerował tego rodzaju podziałów. Z pewnością duże wrażenie na słuchaczach wywarło to, co powiedział o doradcach sowieckich w polskim wojsku i aparacie bezpieczeństwa: „Zwracamy się do tych, którzy nam dali doradców, i mówimy, że ich zwalniamy. Nic z nimi nie uzgadniamy. Nikt was szanować nie będzie, jeśli tak będziecie postępować. Musicie wielkie sprawy rozwiązywać, a nie małe, a nad czym wy debatujecie?”.
Ganiąc zebranych, jednocześnie nieco się jeszcze krygował co do swojego powrotu: „Osobiście jeśli o mnie chodzi, ja mam mało sił na aktywną pracę, a teraz też nie są też takie warunki, żeby się chętnie do tej pracy szło, ale cóż, powstała pewna sytuacja polityczna, przed którą uciec nie można. Z tych względów nie mogę unikać pracy politycznej, w miarę moich warunków będę to robił”. Był już o krok. 21 października 1956 r., po raz pierwszy w tajnym głosowaniu VIII Plenum KC PZPR wybrało nowe władze partyjne na czele z Gomułką jako I sekretarzem. Obejmując funkcję, dysponował poparciem, którego nie miał wcześniej (ani później) żaden inny I sekretarz KC. I tak jak w grudniu 1954 r. trudno było przewidzieć jego powrót na szczyty władzy, tak w październiku 1956 r. nikt nie mógł przypuszczać, że po 14 latach będzie odchodził w cieniu tragedii Grudnia ’70.