Z obecnym papieżem łączyło Franciszka Macharskiego (1927–2016) nie tylko imię. Łączyło go także podobnie otwarte podejście do ludzi, dystans do kościelnego blichtru, duchowość nazywana franciszkańską. Obaj żyli pod rządami niedemokratycznymi, obaj zetknęli się z represjami, biedą i zacofaniem, i starali się pomagać ich ofiarom. Obaj wreszcie w pewnym momencie stanęli przed niezwykłymi wyzwaniami osobistymi. Bergoglio w późnym wieku (77 lat) został papieżem, Macharski, w dojrzałym (52) – następcą Karola Wojtyły w Krakowie, gdy Wojtyła został papieżem w 1978 r.
Kard. Macharski pożegnał Jana Pawła II, jedenaście lat później papież Franciszek pożegnał swego imiennika na jego łożu śmierci, składając wizytę w szpitalu, gdzie kardynał zmarł tuż po zakończeniu Światowych Dni Młodzieży. Prosty piękny gest zamknął życie wybitnego człowieka Kościoła i wybitnego Polaka.
Krakowski asceta
Bo niełatwo było stać na czele najważniejszej polskiej diecezji po papieżu Wojtyle. Były to czasy pierwszej Solidarności, stanu wojennego, zmiany ustroju, ze wszystkimi tego dobrymi i złymi skutkami, i wreszcie w czasie długiego pontyfikatu i śmierci papieża Polaka. Żeby takiemu wyzwaniu podołać, trzeba być dobrze zakorzenionym w społeczności i mieć autorytet. Kardynał Macharski spełniał te warunki.
Na dodatek w Krakowie istnieje pewne poczucie ciągłości, jakiego nie ma w Warszawie. Miasta nie zrujnowało powstanie ani wojna. Ludzie mieszkają od pokoleń nieraz w tych samych domach, chodzą do tych samych szkół co rodzice, a nawet dziadkowie. Macharski wywodził się z takiego zasiedziałego rodu krakowskich kupców i urzędników. Jego stryjeczny dziadek był właścicielem restauracji Hawełka. Macharski znał, jak to się mówi, „cały” Kraków, a ten znał Macharskiego.