Z pewną taką nieśmiałością
40. rocznica wizyty I sekretarza KC PZPR w Białym Domu
Zajęcie przez Gierka fotela I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej po tragicznych wydarzeniach na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. początkowo zostało przyjęte w Waszyngtonie z dystansem. Szybko jednak w kręgach administracji prezydenckiej Richarda Nixona uznano, że działania „technokraty z Katowic” (jak często nazywano Gierka w analizach wywiadowczych) mają pozytywny wydźwięk. Na arenie wewnętrznej zauważano przede wszystkim wysiłki na rzecz poprawy sytuacji materialnej Polaków. Po okresie oziębienia stosunków pod koniec lat 60. nad Potomakiem z zadowoleniem przyjęto także wysyłane z Warszawy sygnały „dobrych intencji” w stosunku do USA. Widoczną oznaką ocieplenia relacji z PRL na początku następnej dekady była wizyta Nixona w stolicy Polski 1 czerwca 1972 r. (POLITYKA 22/12), podczas której prezydent zaprosił Gierka do USA.
Początkowo Biały Dom myślał o przyjeździe I sekretarza KC PZPR już w następnym roku. Główny architekt polityki zagranicznej USA, sekretarz stanu Henry Kissinger, wolał jednak, aby wcześniej nad Potomakiem pojawił się szef komunistów rumuńskich Nicolae Ceauşescu. Rumunia cieszyła się specjalnymi względami w Waszyngtonie z powodu większego otwarcia się na Zachód już od końca lat 60. Niezadowolenie strony amerykańskiej budziło także zachowanie PRL w Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru w Wietnamie (MKKiN). Warszawa odmawiała potępienia władz komunistycznych w Hanoi za łamanie porozumienia paryskiego z 1973 r. Na odłożenie wizyty Gierka wpłynęła także sytuacja wewnętrzna w USA – afera Watergate i w jej wyniku ustąpienie Nixona z prezydentury (POLITYKA 31).
Ostatecznie decyzję o zaproszeniu Gierka podjęto w Białym Domu jesienią 1973 r. Stosunki między Warszawą a Waszyngtonem oceniano pozytywnie: zadowolenie strony amerykańskiej budził zwłaszcza pomyślny rozwój wymiany handlowej (wzrost polskiego importu z USA) oraz współpraca naukowa, będące owocem umów podpisanych w wyniku wizyty prezydenta Nixona w Polsce. Sukces wizyty Gierka w dużej mierze zależał od postawy Polonii amerykańskiej, która pozostawała pod wpływem duchownych. Negatywny stosunek polskiej hierarchii kościelnej do pobytu I sekretarza w USA mógł zatem wpłynąć na zachowanie Polonusów. Aby nie dopuścić do takiej sytuacji, sugerowano zawczasu przeprowadzenie konsultacji z kardynałem Wyszyńskim lub kardynałem Johnem Królem (przewodniczącym Konferencji Biskupów Amerykańskich), utrzymującym kontakty z polskim Kościołem. W Białym Domu trafnie przewidywano jednak, że postawa Polonii będzie raczej pozytywna lub neutralna wobec wizyty Gierka. Ostatecznie rozmowę z kardynałem Królem przeprowadził sam Ford, przyrzekając poruszyć w czasie spotkania z I sekretarzem temat sytuacji Kościoła katolickiego w Polsce (czego zresztą nie zrobił).
W Warszawie zaproszenie amerykańskie przyjęto z zadowoleniem. Gest ten odczytano jako podkreślenie roli PRL. Oficjalne ogłoszenie pod koniec sierpnia 1974 r. wizyty Gierka spotkało się także ze sporym zainteresowaniem amerykańskich mediów, większym niż w przypadku zaproszenia Forda przez władze rumuńskie, wystosowanego w tym samym czasie – co z satysfakcją podkreślał w depeszy do Centrali ambasador PRL w USA Witold Trąmpczyński.
Jednym z elementów przygotowań do wizyty w Waszyngtonie była analiza aktualnej pozycji I sekretarza w partii i sytuacji Polski pod jego rządami. Amerykanie wychodzili z założenia, że to właśnie PZPR, a nie rząd, jest faktycznie odpowiedzialna za los kraju. Nad Potomakiem trafnie przewidywano zagrożenia dla pozycji Gierka, wynikające z narastających problemów politycznych i gospodarczych (zwiększenie długu zagranicznego), oraz ewentualne zachwianie procesu odprężenia, w którym Warszawa starała się odgrywać bardziej niezależną rolę. Sprzyjający klimat polityczny na świecie od początku lat 70. umożliwiał bowiem władzom PRL zwrócenie się ku Zachodowi i Stanom Zjednoczonym, zwłaszcza na płaszczyźnie gospodarczej.
Wizyta w USA miała zatem wzmocnić pozycję I sekretarza i pokazać amerykańskie wsparcie dla jego działań. Jednocześnie liczono się z możliwością pomocy i spełnienia części polskich próśb, m.in. o ulgi w spłacie kredytów rolnych, udzielonych Warszawie przez USA w latach 1957–64, oraz o przyznanie kolejnych korzystnych pożyczek.
W memorandum przedstawionym prezydentowi Kissinger podkreślał, że Gierek podchodzi poważnie do tej wizyty i będzie oczekiwał potwierdzenia działań USA wobec krajów Europy Wschodniej i Polski. Kissinger nieco złośliwie zauważył, że władzom PRL wydaje się, że są „najważniejsze pomiędzy równymi”, a tym samym chcą być uznawane przez oba supermocarstwa. Wizyta Gierka za Atlantykiem miałaby o tym świadczyć. Chociaż nacisk położony zostanie na sprawy gospodarcze, to w podtekście będzie miała polityczne znaczenie.
Z przygotowanych w Departamencie Stanu dokumentów wyraźnie jednak widać, że Gierka traktowano jako lidera państwa polskiego, a jego osobę uznano za najlepsze rozwiązanie dla USA w tym momencie. Wizyta miała – zauważał Kissinger – podkreślić uznanie, jakie dla polskiego przywódcy żywi Biały Dom, zrozumienie dla jego sytuacji i „witać z radością” prowadzoną przez niego politykę zagraniczną.
Dla porównania warto w tym miejscu przedstawić, znane dopiero od niedawna, polskie plany wizyty Gierka w USA. Warszawa naturalnie konsultowała tę kwestię z towarzyszami na Kremlu, a ostateczne wytyczne, przygotowane przez Politbiuro Komitetu Centralnego PZPR, tuż przed wyjazdem przedstawiono radzieckiemu ministrowi spraw zagranicznych Andriejowi Gromyce. W pokazanych mu materiałach znalazły się oczywiście zaklęcia o możliwości „dalszego utrwalania procesu odprężenia” i „poparcia dla radziecko-amerykańskich porozumień”. Pobyt Gierka w USA miał przynieść korzyści w kontekście międzynarodowym, pozwolić na zaprezentowanie punktu widzenia władz PRL na problematykę europejską, zwłaszcza istotne dla Warszawy stosunki z RFN, wagę pokojowej „wzajemnie korzystnej współpracy państw o różnych systemach w warunkach odprężenia”, ale również pokazać „osiągnięcia społeczno-ekonomiczne” PRL, „państwa socjalistycznego, związanego trwałym sojuszem ze Związkiem Radzieckim”. W Warszawie z nadzieją liczono jednak także na rozszerzenie stosunków z USA, w tym relacji gospodarczych.
Najważniejszą częścią wizyty Gierka w Stanach Zjednoczonych, która odbyła się 8–13 października 1974 r., były trzy spotkania z prezydentem Fordem w pierwszym dniu pobytu. W czasie inauguracyjnej rozmowy inicjatywa należała do polskiego rozmówcy, który pomimo nieukrywanej tremy, jaka towarzyszyła mu w trakcie pobytu w Białym Domu, konsekwentnie realizował wcześniejsze wytyczne. Najwięcej miejsca w swojej wypowiedzi poświęcił oczywiście stosunkom bilateralnym. Nie zawahał się jednak przed użyciem propagandowych zaklęć o 10 pozycji państwa polskiego w światowej gospodarce i osiągnięciach ekonomicznych w ostatnich latach. Zwiększenie współpracy z zagranicą miało pomóc we wzmocnieniu PRL, a „silne i niepodległe państwo polskie”, jak stwierdzał, było potrzebne Europie. To założenie stanowiło punkt wyjścia do rozszerzenia stosunków dwustronnych ze Stanami Zjednoczonymi. I sekretarz KC PZPR podkreślał zwłaszcza rolę Wspólnej Komisji ds. Handlu, powstałej w 1972 r., i rozwój innych mieszanych instytucji oraz kontakty z przemysłem USA. Gierek zachęcał partnerów z Waszyngtonu do przyznania kolejnych długoterminowych kredytów na towary rolnicze, z dogodnymi terminami spłaty. Domagał się również podpisania porozumień w dziedzinie przetwórstwa węgla i jego gazyfikacji, współpracy naukowej i technicznej, rolnictwa i służby zdrowia.
Prezydent Ford wyraził zadowolenie z rozwoju wzajemnych relacji. Zgodnie z sugestiami Kissingera powstrzymywał się jednak od konkretów, obiecując wnikliwą analizę możliwości szerszego korzystania przez PRL z technologii amerykańskich i życzliwe podejście do sprawy zakupów zboża i innych produktów rolnych za Atlantykiem. Według polskiego sprawozdania z wizyty prezydent miał ocenić rozwój Polski w ostatnich latach jako „imponujący”, choć w amerykańskich dokumentach brakuje potwierdzenia takiej opinii.
Natomiast ze zrozumieniem spotkały się argumenty polskie w sprawie zapłaty przez RFN odszkodowań dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych oraz przyznania świadczeń socjalnych i rent. Zarówno Ford, jak i Kissinger wyrazili gotowość poruszenia tej kwestii w rozmowach z Bonn, co było istotne dla strony polskiej. Gierek podjął także sprawę Radia Wolna Europa, często w tym czasie poruszaną w rozmowach przez Warszawę. Jego działalność oceniał jako „anachronizm szkodzący stosunkom bilateralnym”. W odpowiedzi Kissinger przytaczał tutaj wykorzystywany również wcześniej przez rząd amerykański argument, że nie podlega ono Departamentowi Stanu, ale miał zainteresować się tą sprawą. (RWE mniej entuzjastycznie niż oficjalna propaganda peerelowska przedstawiała wizytę Gierka w USA. Audycje nadawane do Polski, nieco przesadnie, uwydatniały demonstracje i protesty, które witały I sekretarza w czasie podróży za Atlantykiem. Spotkało się to zresztą z krytyką ambasady amerykańskiej w Polsce, a także Departamentu Stanu).
W kolejnej rundzie rozmów, mającej bardziej roboczy charakter, poruszano przede wszystkim sprawy międzynarodowe. Polska „zna swoje miejsce i swoją sytuację” – argumentował polski gość – dlatego może rozwijać przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi. W odpowiedzi Kissinger podkreślał udział Warszawy w rozwiązaniu problemów na Bliskim Wschodzie i w Wietnamie, zwrócił przy tym uwagę na trudną pozycję polskich władz w tej ostatniej sprawie. Strona polska uznała, że w Waszyngtonie zrezygnowano zatem z dotychczasowej praktyki stawiania iunctim między działalnością przedstawicieli PRL w MKKiN a sprawami bilateralnymi, co negatywnie wpływało dotąd na negocjacje w różnych istotnych sprawach.
W czasie wieczornego spotkania Gierek powrócił do możliwości zakupu niektórych towarów w USA. Stwierdził, że Polska nie chce „nic za darmo” i jest solidnym partnerem, który spłaca długi, a pomoc w inwestycjach pozwoli na lepsze i szybsze wykorzystanie surowców. Polski rozmówca podkreślał, że prywatny kapitał amerykański bierze już udział w różnych przedsięwzięciach. W tym czasie firmy zza Atlantyku, korzystając z kredytów finansowanych częściowo przez rząd w Waszyngtonie, modernizowały polskie zakłady, dostarczając m.in. nowoczesne linie do produkcji mięsa, mleka w proszku, sprzęt komputerowy czy maszyny dla przemysłu tekstylnego. Z funduszy przyznanych przez banki w USA od zera zbudowano odlewnię w Koluszkach, w której zastosowano zaawansowaną amerykańską technologię. Gierek prosił także o skrócenie listy towarów objętych embargiem eksportowym, z dziedziny przemysłu chemicznego i elektroniki, zwłaszcza obwodów scalonych.
Oznaką ciepłej atmosfery wizyty I sekretarza w Białym Domu było podpisanie wielu dokumentów wzmacniających dobre relacje, zwłaszcza wspólnych oświadczeń o zasadach stosunków bilateralnych i o rozwoju współpracy gospodarczej, przemysłowej i technologicznej, na czym zależało zwłaszcza stronie polskiej. Henry Kissinger był także zadowolony, oba dokumenty wzmacniały bowiem relacje z Polską na polu politycznym i ekonomicznym, nie stwarzając nowych wydatków dla Waszyngtonu. Warto jednak dostrzec inne porozumienia, które przyniosły później wymierne efekty – o finansowaniu współpracy naukowo-technicznej, wspólnych działaniach na polu opieki zdrowotnej, ochrony środowiska, górnictwa oraz, nieco później, unikaniu podwójnego opodatkowania. Ponadto wydano wspólne oświadczenie o rozwoju handlu artykułami rolnymi. Umowę o współpracy zawarły także Polska Izba Handlu Zagranicznego i Izba Handlu USA.
Gierek podejmowany był w USA rzeczywiście jako przywódca suwerennego kraju. „Amerykanie czynili wszystko, byśmy czuli się w Stanach dobrze... Przyjmowanie mnie z honorami należnymi głowie państwa miało swoją polityczną wymowę” – wspominał. Również polscy dziennikarze mieli podobne wrażenie. „Administracji zależało na tym, żeby gość z Polski odczuł, że w USA mają do nas stosunek bardzo przyjazny” – podkreślał Mieczysław Rakowski w swoim dzienniku. Analiza sytuacji w Polsce, jego pióra, ukazała się w opiniotwórczym dzienniku „New York Times”. Inne media poświęcały mniej uwagi gościowi z Polski. W czasie prawie tygodniowego pobytu za Atlantykiem I sekretarz spotkał się z kongresmenami i senatorami z Komisji Spraw Zagranicznych Kongresu. Był także podejmowany śniadaniem przez National Press Club w Waszyngtonie, gdzie wygłosił krótkie oświadczenie i odpowiadał na pytania 12 wybranych dziennikarzy. Odwiedził Pittsburgh i ośrodek kosmiczny w Houston. Jak sam zauważał, pobyt w Stanach Zjednoczonych uświadomił mu „ogromny dystans”, jaki dzielił Polskę i Amerykę.
Pobyt I sekretarza za Atlantykiem w październiku 1974 r. stanowił istotny krok w rozwoju stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Polską, zwłaszcza na polu ekonomicznym oraz współpracy naukowej i technicznej. Także pod względem politycznym wizytę w Stanach Zjednoczonych w tamtych latach trzeba uznać za sukces. Zaproszenie Gierka do USA oznaczało potwierdzenie jego pozycji jako rzeczywistego reprezentanta państwa polskiego, w pewnym stopniu legitymizując również prowadzoną przez niego politykę. Korzystnie wpłynęło na pogłębienie stosunków dwustronnych, co zaowocowało m.in. wizytą prezydenta Forda, latem 1975 r., w Polsce. Dobre relacje polsko-amerykańskie utrzymały się do końca dekady, także w czasach administracji prezydenta Cartera. Przerwało je wprowadzenie 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Autor, prof. dr hab., jest wykładowcą m.in. Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się historią najnowszą, historią Śląska oraz stosunkami polsko-amerykańskimi. W artykule obok dokumentów z amerykańskich i polskich archiwów wykorzystano wspomnienia E. Gierka i dzienniki M. Rakowskiego oraz prace A. Mani i A. Puddingtona.