Działały na wielu polach, nie wyłączając służby w formacjach zbrojnych. Były podporą zaplecza, znakomicie się spisywały w pracy kurierskiej i wywiadowczej, co nie bez uznania przyznawali sami Rosjanie. „Kobiety – można było przeczytać w organie rosyjskiego ministerstwa wojny – najśmielej i najzręczniej zajmują się wywiadywaniem potrzebnym dla powstańców, są one najpewniejszymi pośrednikami w przekazywaniu ważnych wiadomości. Rząd narodowy daje im najtrudniejsze polecenia i nigdy żałować tego nie ma powodu”.
W niesieniu pomocy powstańcom łączyły się przedstawicielki różnych stanów: damy z ziemiańskich i mieszczańskich sfer, nauczycielki, sklepikarki, rzemieślniczki, zakonnice, służba domowa. Płaciły wysoką cenę. Sprawozdanie kancelarii generał-gubernatora w Wilnie za 1863 r. wymienia nazwiska 1659 kobiet uwięzionych oraz zesłanych za sprzyjanie powstaniu: za bezpośredni udział w walce, udzielanie pomocy walczącym, a także za „zły nadzór nad dziećmi patriotycznie nastawionymi”. Wiele kobiet wyjeżdżało na Syberię dobrowolnie, aby dzielić los bliskich im mężczyzn – były to żony i matki, a czasami i narzeczone skazanych. Antonilla Roszkowska przebywała na Syberii dwukrotnie: na początku lat 40. podążyła za mężem, który za udział w spisku otrzymał wyrok śmierci, zamieniony następnie na wieloletnią katorgę. Kilkanaście lat później, razem z mężem i córką, udała się tą trasą w ślad za synem, uczestnikiem powstania styczniowego. Podobnie było w przypadku Teresy Bułhakowej, żony Tomasza, z którym spędziła na zesłaniu w sumie 24 lata.
Na Syberii wiele pań pracowało zarobkowo. Szczególnie poszukiwane były tam nauczycielki. Choć władze w Petersburgu zakazywały zatrudniania polskich zesłańców w szkolnictwie i domach prywatnych, miejscowi notable niewiele sobie z tego robili.