Cyprian Kamil Norwid tak napisał o epoce, w której działał Henryk Oskar Kolberg: „Czy pamiętasz te czasy, kiedy po r. 1830 całe polskie piśmiennictwo w góry i lasy poszło gminnych poszukiwać podań, kiedy wyraz bajka nabrał powagi”.
Na wędrówkach po tych górach, lasach i przede wszystkich wsiach Oskar Kolberg spędził całe życie. Plon jego poszukiwań był gigantyczny, ale nie miał też nic ponad ukochaną pracę, i to ona oraz niełatwe zabiegi o udostępnienie jej rezultatów stanowiły cel, któremu wszystko przyporządkował.
Zżymał się, gdy mu zarzucano niepolskie korzenie, ale jego babka wywodziła się z pruskiej rodziny von Arnim, a dziad, o niemieckim imieniu Gotfryd i francuskim nazwisku Mercoeur, pochodził, jak pisał sam Kolberg, z emigracji, która do Prus przybyła za czasów Ludwika XIV. Matka jednakże, urodzona już w Polsce, czuła się – czym się syn chlubił – Polką w pełnym tego słowa znaczeniu.
Protoplaści po mieczu, Kolbergowie, rodzili się w Woldeck w Meklemburgii. Juliusz, inżynier topograf, pojawił się w Polsce jako mierniczy, by w końcu zamieszkać w Warszawie i objąć funkcję inspektora pomiarów w Komisji Spraw Wewnętrznych. Jego niemieckie korzenie Oskar także dementował: „Nazwisko jest tylko pozornie niemieckie, gdyż rodzina wywodzi się z Pomorza Bałtyckiego, pierwotnie słowiańskiego”.
Juliusz Kolberg, tuż przed zwycięstwem Napoleona pod Jeną w 1806 r., poślubił w Warszawie pannę Karolinę de Mercoeur, Polkę francusko-niemieckiego pochodzenia.
Po Jenie ulica krzyczała: „Uciekajcie z Warszawy pruskie śledzie/Bo Kościuszko z wojskiem jedzie”. Trzy miesiące później istotnie wojska pruskie opuściły Warszawę, ale rodzina Kolbergów została, podobnie jak rodziny Grottgera, Elsnera, Lindego.