Nikołaj, ostatni arcybiskup warszawski i nadwiślański Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, w 1915 r. ewakuował się z tysiącami wiernych w głąb imperium. Dopiero w 1918 r. na wakującą katedrę patriarcha moskiewski Tichon ze Świętym Synodem wyznaczył arcybiskupa twerskiego Serafina. Bolszewickie władze nie chciały go jednak do Warszawy puścić, a polskie przyjąć z powodu rosyjskiego obywatelstwa.
Po odzyskaniu niepodległości w granicach Polski znalazło się 3,4 mln wyznawców prawosławia i jedynie dwóch władyków. Przez władze i większość obywateli Kościół prawosławny był postrzegany jako relikt po zaborcy i narzędzie rusyfikacji. Rząd zdecydował, że należy zerwać jego związek z rosyjską Cerkwią i zorganizować jako samodzielny, działający na zasadzie autokefalii (gr. autós – sam, kephal – głowa). Majątek cerkiewny objęto przymusowym zarządem.
Abp Jerzy. Zabójstwo „kata prawosławia”.
Organizację Kościoła powierzono biskupowi białostockiemu i grodzieńskiemu Włodzimierzowi, ale on idei autokefalii nie poparł. Wtedy władze uznały, że lepszym wykonawcą tej misji będzie abp Jerzy (Jaroszewski), biskup miński i turowski. Po traktacie ryskim mała część jego diecezji znalazła się w granicach Polski. Urodził się na Podolu, w ukraińskiej rodzinie prawosławnego księdza. Był m.in. rektorem Petersburskiej Akademii Duchownej. Po rozbiciu przez bolszewików Armii Ochotniczej gen. Antona Denikina wyemigrował do Bari, skąd zarządzał rosyjskimi prawosławnymi parafiami we Włoszech.
W 1921 r. abp Jerzy przyjechał do Polski i po rozmowach z Maciejem Ratajem, ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego, stanął na czele polskiego prawosławia. Z pozostałymi władykami wystąpił o autokefalię do Cerkwi matki.