Opublikowany w poprzednim numerze POLITYKI, w rubryce Ogląd i pogląd, artykuł prof. Andrzeja Romanowskiego „Tajemnica Witolda Pileckiego” wywołał liczne, acz do bólu przewidywalne, reakcje. Krytyka firmowanej przez IPN infantylno-hagiograficznej publikacji o rtm. Pileckim (którego Andrzej Romanowski sam określa mianem „bohatera najwyższej próby”) została potraktowana przez polemistów, drukujących w prawicowej prasie, jako „haniebny”, „podły”, „ubecki”, „stalinowski” itp. atak na narodowego bohatera. Drukujemy dziś charakterystyczną odpowiedź rzecznika IPN wraz z krótką odpowiedzią autora. Czekamy na zapowiedzianą merytoryczną publikację IPN, która, mamy nadzieję, poważnie odniesie się do postawionych przez autora pytań, dotyczących zwłaszcza warsztatowych niedoróbek popełnionych przez ipeenowskich historyków. Pamięć o bohaterskim rotmistrzu zgładzonym przez stalinowski sąd nie potrzebuje marnych i rozgorączkowanych obrońców. To zbyt wielka postać, aby miała służyć za przykrywkę dla zawodowej niekompetencji i banalnej polityki historycznej. (Red.)
W ostatnim wydaniu tygodnika POLITYKA (20/2013) ukazał się tekst prof. Andrzeja Romanowskiego pt. „Tajemnica Witolda Pileckiego”. Autor z tylko sobie zrozumiałych względów próbuje udowodnić, że rotmistrz Pilecki nie był tak do końca bohaterem, jakim chcielibyśmy go widzieć. Swój wywód opiera na wyrwanym z kontekstu protokole przesłuchania rotmistrza Pileckiego przez UB z 8 maja 1947 r.
Do krytycznej opinii autora tekstu na temat IPN zdążyliśmy się już przyzwyczaić, tym razem jednak w atak na Instytut Romanowski wciąga postać rtm.