Bunt skazanych
„Mieliśmy tylko rewolwery i granaty”. Jak zaczęło się powstanie w getcie warszawskim
Pomocnik Historyczny „Opór i Zagłada. Powstanie w getcie Warszawskim 1943” można zamówić w sklepie internetowym „Polityki”.
Marek Edelman powiedział piszącemu te słowa: „Powstanie to jest rzecz planowana z zakreślonymi celami do osiągnięcia w pierwszym uderzeniu, w drugim itd. A my… czekaliśmy na atak Niemców, ponieważ planowaliśmy obronę getta. Decyzja zapadła 18 kwietnia o godzinie 6 wieczorem na ul. Zamenhofa, gdzie zebrała się szczątkowa już wówczas Komenda Główna Żydowskiej Organizacji Bojowej. Decyzja zapadła i wszyscy komendanci obwodów otrzymali rozkazy, ponieważ widzieliśmy, że akcja niemiecka lada godzina się rozpocznie, bowiem getto już było całkowicie obstawione”.
O brzasku, 19 kwietnia, wkroczyło przez jedną z bram 850 esesmanów i 16 oficerów Waffen-SS.
Bojowiec Simcha Rotem – „Kazik” Ratajzer wspomina: „Około godziny czwartej zobaczyliśmy nadciągające niemieckie wojsko od strony Nalewek. Czołgi, samochody pancerne, armatki i kolumny esesmanów na motocyklach. »Idą jak na wojnę« – powiedziałem do stojącej obok mnie dziewczyny. Poczułem, jak bardzo jesteśmy słabi, jak nikłe są nasze siły. Mieliśmy tylko rewolwery i granaty. Ale… w końcu trzeba się z nimi policzyć”.
Wspominał Chaim Frymmer: „Gdy policjanci żydowscy (którzy stanowili żywą osłonę dla Niemców) przemaszerowali przez ulicę, poczęła posuwać się niemiecka kolumna, zmotoryzowana i dobrze wyposażona. Rozkaz, który otrzymałem, brzmiał: gdy środek kolumny będzie znajdował się koło balkonu, należy rzucić w nich granat, co będzie sygnałem do rozpoczęcia akcji.