Historia pierwszych lat Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej zawiera wiele niejasności. Organizacja przynajmniej częściowo powstała na bazie istniejących już straży obywatelskich i grup samoobrony. Takie lokalne struktury nierzadko tworzone były przez PPR, ale często stała za nimi autentyczna inicjatywa miejscowych społeczności. Należy pamiętać, że przejście frontu z lat 1944 i 1945 r. pogrążyło ziemie polskie w chaosie. Zanim nowe władze zdołały zapełnić pustkę pozostałą po rządach okupacyjnych, rozprzestrzeniła się fala bandytyzmu, któremu sprzyjały dodatkowo wojenna demoralizacja i nieograniczony dostęp do broni. Zdarzało się, zwłaszcza na ziemiach zachodnich, że napastnicy zatrzymywali pociągi lub grabili całe wsie, dom po domu. W tej sytuacji mieszkańcy sami organizowali uzbrojone grupy, które patrolowały okolice i zaciągały nocą warty wokół wiosek.
Powołując do życia ORMO, PPR chciała poddać ten żywioł odgórnej kontroli. Nowa organizacja miała opierać się na bezpłatnej, ochotniczej służbie – jej członkowie otrzymywali legitymacje, opaski na ramię, prawo do noszenia broni, ale zarazem stawali się częścią hierarchicznej struktury: musieli słuchać rozkazów, uczestniczyć w zbiórkach i składać meldunki.
ORMO powołano 21 lutego 1946 r. „w związku z koniecznością wzmożenia walki z bandytyzmem, rabunkami i innego rodzaju przestępstwami oraz wzmocnienia ochrony spokoju i porządku publicznego”. Stała się masową organizacją paramilitarną, liczebnie dorównującą wszystkim innym uzbrojonym formacjom MSW. Zygmunt Augustyński, redaktor naczelny opozycyjnej peeselowskiej „Gazety Ludowej”, po latach napisał we wspomnieniach: „Było jasne, że komuniści zmierzają do tego, ażeby ludzi łatwowiernych zaprząc do »ochotniczej« roboty szpiclowskiej, ażeby tysiące chłopów i robotników przemienić w donosicieli i konfidentów, związać ich z reżimem przez pełnienie funkcji hańbiących.