Mało który ssak jest w obrębie swego gatunku tak zróżnicowany jak Canis lupus f. familiaris. Aż trudno uwierzyć, że ratlerek to brat doga, a włochaty wodołaz – nagiego psa meksykańskiego. Od dawna badacze starają się prześledzić psi rodowód, biorąc na warsztat kości, ikonografię, teksty z różnych epok i DNA.
Pierwotnie człowiek zakładał, że pies to oddzielny gatunek, dany mu od Boga. Gdy stało się jasne, że wszystkie zwierzęta domowe wywodzą się od gatunków dziko żyjących – przodków psa upatrywano wśród wilków, kojotów, szakali czy hien. Szczególnie długo utrzymywało się przekonanie o pochodzeniu psów egipskich od szakali. Uczonych zmyliło ich podobieństwo, ale też szakalogłowy bóg Anubis oraz fakt, że w Afryce Północnej nie występują wilki. Badania genetyczne wykluczyły szakali rodowód: różnica genetyczna między psem i wilkiem wynosi zaledwie 0,2 proc., a między wilkiem i jego najbliższym krewnym – kojotem – aż 4 proc. – Szakal i kojot to inne gatunki, dlatego nawet jeśli pies ma do nich podobne uszy czy szyję, nie należy się tym sugerować – podkreśla prof. Alicja Lasota-Moskalewska, biolog i archeozoolog z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. – Dał się na to nabrać nawet etolog Konrad Lorenz, który pisał, że jeśli pies na grobie pana wyje, to pochodzi od wilka, jeśli nie – to od szakala. To błędne przekonanie pokutuje do dziś.
Psia kość
Kiedy udomowiliśmy wilka? Odpowiedź na to pytanie badacze postawili sobie za punkt honoru – ostatnio co rusz pojawiają się nowe teorie. Wiadomo, że wilki wałęsały się w pobliżu ludzi, dokarmiając się resztkami ze stołu paleolitycznych myśliwych. Ich wrodzona cecha behawioralna – poczucie hierarchii w stadzie – ułatwiła oswojenie, choć do domostw trafiały zapewne osobniki łatwiej nawiązujące kontakty z ludźmi i mniej agresywne. Zanim z oswojonego wilka wykształcił się pies, minęły wieki. – Najważniejsze cechy morfologiczne szkieletu, świadczące o udomowieniu, to zmiany w czaszce, żuchwie i uzębieniu oraz zmiany wielkości szkieletu – tłumaczy dr Anna Gręzak, archeozoolog z UW. – Spotykane u psa anomalie, zwiększenie lub redukcja niektórych zębów, to cecha genetyczna, pojawiająca się u wilków trzymanych w izolacji (np. w zoo), natomiast zmiany wielkości to wynik zmniejszenia ich różnorodności genetycznej. Jednak przy ustalaniu, czy dane kości należały do wilka czy do psa, najważniejsze są różnice w budowie czaszki.
Za pierwszy fizyczny dowód udomowienia uważana jest licząca 14 tys. lat żuchwa psa z podwójnego grobu mężczyzny i kobiety w Bonn-Oberkassel. Swego czasu krążyła w pudełeczku pomiędzy europejskimi badaczami, którzy wspólnie wydali werdykt, że należała do psa. W zeszłym roku Hannes Napierala i Hans-Peter Uerpmann z Univesität Tübingen tak samo określili wiek kości psa ze szwajcarskiej jaskini Kesslerloch. Jednak o wiele większy szum wywołało ich kategoryczne stwierdzenie: wszystkie starsze kości, uważane dotąd za psie, to szczątki wilków. Najbardziej oburzył się Mietje Germonpré z Institut Royal des Sciences Naturelles de Belgique, który w 2008 r. ogłosił, że pies pojawił się już 32 tys. lat temu, na co wskazują cechy udomowienia widoczne na kościach z jaskini Goyet w Belgii.
Jak pies z kotem
Drugi aspekt psiego sporu dotyczy miejsca udomowienia, bo sam fakt, że na danym terenie znajdowane są pochówki psów, jeszcze o niczym nie świadczy. Przyszedł czas na genetykę. W 2009 r. Peter Savolainen z Kungliga Tekniska Högskolan w Sztokholmie, po analizie genotypu 1500 europejskich i azjatyckich psów, jako miejsce ich pochodzenia wskazał Chiny, gdyż tamtejsze psy są najbardziej zróżnicowane genetycznie. Uczony wyliczył, że do udomowienia musiało dojść gdzieś między 16 a 5,4 tys. lat temu (co pasuje do teorii badaczy z Tybingi).
Nie trzeba było długo czekać na głosy sprzeciwu. Adam Boyko z Cornell University, w stanie Nowy Jork, po przebadaniu genów psów z Egiptu, Ugandy oraz Namibii stwierdził, że ich DNA jest równie zróżnicowane jak psów z Dalekiego Wschodu. Według niego, do ich udomowienia mogło dojść nawet 40 tys. lat temu, co jest zbieżne z teorią Mietje Germonpré.
– Nie do końca wierzę w zegar genetyczny, tym bardziej że już nieraz z laboratoriów wychodziły daty, z których się wycofywano – studzi zapał prof. Lasota-Moskalewska. – Obliczenia Savolainena pasują do tego, co widzimy w kościach, jednak jestem sobie w stanie wyobrazić, że wilka przygarnięto dużo wcześniej, ale na powrót zdziczał – jak dingo czy pariasy – gdy z jakichś powodów wyginęli jego opiekunowie. Nie wątpię natomiast, że pies mógł się pojawić niezależnie w różnych miejscach. Jestem jednak zwolenniczką krótkiej chronologii, w której do ostatecznego udomowienia doszło jakieś 14 tys. lat temu.
Kolejne pytanie dotyczy tego, kiedy pojawiły się rasy? Dziś jest ich około 400 i różnią się od siebie tak bardzo, że trudno wierzyć, iż należą do tego samego gatunku. Niestety, kości pierwszych psów są tak szczątkowe, że wykluczają mówienie o jakichkolwiek typach morfologicznych. – Zawsze najwięcej było kundli, bo człowiek rzadko kontrolował rozród psów. Grecy i Rzymianie hodowali różne rasy do konkretnych zadań, ale ich opisy dotyczą najczęściej usposobienia czy rozmiarów. To mało, by identyfikować je ze współczesnymi rasami, dlatego mówimy na ich podstawie o psach w typie charta, nie o chartach. W Polsce większe zróżnicowanie morfologiczne zauważamy na przełomie er, co może wynikać z kontaktów z Imperium Romanum – opowiada dr Gręzak.
Na podstawie kości nie da się odtworzyć kształtu ucha, długości włosa czy umaszczenia, dlatego przy rekonstrukcji ras najważniejsza jest ikonografia. Doskonałych materiałów do badania historii ras dostarcza sztuka egipska. Porównanie przedstawień z materiałem kostnym pozwoliło rozróżnić 12 ras w Egipcie, w tym psy jamnikowate, molosowate, ogarowate i chartowate (wśród nich słynny tjesem). Ostatnio Paul Nicholson z Cardiff University natrafił przy świątyni Anubisa w Sakkarze na psie katakumby. Szczątki tysięcy psów, złożonych w ofierze Anubisowi ok. 2700 lat temu, trafią do laboratoriów. Badacze historii psa mogą liczyć na to, że analizy zdradzą więcej o wpływie Egipcjan na zróżnicowanie ras, bo do naszych czasów nie zachowały się żadne teksty opisujące hodowle psów w przyświątynnych i pałacowych psiarniach. O chowie psów i ich przeznaczeniu wspominają dopiero Arystoteles oraz autorzy rzymscy – Warron (I w. p.n.e.), Pliniusz i Kolumella (I w. n.e.).
Tu jest pies pogrzebany
Żadne inne zwierzę nie zostało obciążone przez człowieka tyloma obowiązkami. W zależności od czasów, kultury, potrzeb oraz predyspozycji pies służył nam jako przewodnik i towarzysz polowań, stróż, zwierzę zaprzęgowe i bojowe, ale też jako ofiara, na której można wyładować wściekłość, zabić ku czci bogów czy zjeść. – Jedna z teorii mówi, że wilka udomowiono, by mieć pod ręką zwierzę ofiarne. Szczątki psów znajdujemy w grobach ludzi, ale i w jamach jako ofiarę zakładzinową (potem zastąpioną kamieniem węgielnym) – mówi prof. Lasota-Moskalewska.
To dlatego w wielu religiach pies pojawia się jako przewodnik po zaświatach i ich strażnik (np. Cerber w mitologii greckiej), stąd też przyjaźń aż po grób, gdyż nasz najwierniejszy przyjaciel trafiał do niego razem z panem – jak psy, które Achilles zabił i położył na stos pogrzebowy Patroklosa. – Psy ofiarne czasami torturowano – dodaje profesor. – Na kościach znajdujemy zaleczone złamania, a ostatnio widziałam nawet żuchwę psa z okresu wpływów rzymskich, któremu opiłowano zęby. Według Greków, uszkodzone zwierzę było lepsze na ofiarę niż zdrowe, bo było naznaczone. I choć Europejczykom wydaje się to nieprawdopodobne, nadal w wielu miejscach świata ludzie są przekonani, że cierpienia psa gwarantują przychylność bogów i duchów.
Na terenie ziem polskich pies żył już na pewno 6,5 tys. lat temu, czego dowodzą kości z Dąbek na Pomorzu. Ze statystyk dr Joanny Piątkowskiej-Małeckiej z UW wynika, że szczątki psów stanowiły w neolicie zaledwie 4 proc. kości udomowionych zwierząt, jedynie w Niedźwiedziówce na Żuławach jest ich aż 40 proc. (ze względu na bliskość Zatoki Puckiej przypuszcza się, że psy wykorzystywano do zaprzęgów po lodzie). Ślady pokonsumpcyjne wskazują, że psy czasami jadano, ale są to przypadki rzadkie, z pewnością nie hodowano ich na mięso, tak jak dziś na Dalekim Wschodzie. Psy trafiały na stół zazwyczaj w okresie głodu (np. w średniowiecznym Chełmie podczas oblężeń). Wyjątek stanowią rozłupane i przepalone czaszki psów, których sporo znaleziono na stanowiskach neolitycznej kultury pucharów lejkowatych. Może psi mózg był wówczas rarytasem lub jego zjadanie stanowiło element obrzędu?
Na świecie psy były jednak w ludzkim menu, i to bardzo wcześnie. W styczniu pojawiła się informacja, że Samuel Belknap, student University of Main, pisząc pracę o diecie pradziejowych mieszkańców Dolnego Pecos w południowo-zachodnim Teksasie, przypadkowo znalazł najstarszego psa Ameryki. W koprolicie, czyli skamieniałych ludzkich odchodach, z jaskini Hinds zauważył małą kość z czaszki. Po jej wysłaniu do laboratorium genetycznego University of Oklahoma okazało się, że należała do psa, datowanie radiowęglowe określiło jej wiek na 9400 lat. Fakt, że najstarsza psia kość Ameryki pochodzi z ludzkich odchodów, nie pozostawia złudzeń – mieszkańcy jaskini Hinds jadali psy.
Zeszli na psy
Najstarsze przedstawienia psa w sztuce mają 8–9 tys. lat i pochodzą z Bliskiego Wschodu. Mniej więcej w tym samym czasie w rytach i malowidłach naskalnych w egipskiej Oazie Dahla pojawiły się sceny polowań, w których człowiekowi towarzyszyły psy. Egipt był też miejscem, gdzie najwcześniej (w IV tysiącleciu p.n.e.) weszły one na stałe do repertuaru ikonograficznego. W czasach dynastycznych trafiły na ściany grobowców, najczęściej przedstawiane jako towarzysze polowań, ale też pod krzesłem zmarłego pana lub prowadzone na smyczy. Obok sylwetek psów znajdują się imiona zapisane hieroglifami. Egipcjanie wierzyli, że przedstawienie ulubieńców na ścianach grobu i utrwalenie ich imion zapewni im odrodzenie w zaświatach, choć jeszcze większą pewność dawało zmumifikowanie ciała. Badaczka mumii zwierząt Salima Ikram z Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze zauważyła, że wiele zmumifikowanych psów to osobniki, które dożyły starości.
Herodot opisuje Egipcjan jako zdeklarowanych kociarzy, ale byli wśród nich również psiarze. Żyjący 4 tys. lat temu faraon Antef II kazał na steli przedstawić się w otoczeniu pięciu psów, a właścicielem zmumifikowanego psa w typie charta (z grobu KV 50 w Dolinie Królów) był być może uwielbiający sporty i polowania faraon Amenhotep II. Mimo to psy nie miały nad Nilem łatwo, podkreśla archeolog Kamila Braulińska z Uniwersytetu Warszawskiego. – W tekstach często odnoszono się do psa pogardliwie, widząc w jego oddaniu służalczość, ale liczba i kontekst przedstawień dowodzi, że był stale obecnym towarzyszem człowieka. Zmieniały się tylko mody na rasy. Jednocześnie zawsze miał też funkcje użytkowe – pomagał w polowaniach, pilnował i był popularnym zwierzęciem ofiarnym, co potwierdzają chociażby psie katakumby w Sakkarze.
Pieskie życie
Przyjaźń między człowiekiem i psem zawsze miała dwie strony, co częściowo wynikało ze zróżnicowanej i niejednoznacznej symboliki dotyczącej czworonoga. Już wzbudzający lęk wilk trafiał na ołtarze jako wcielenie bogów, symbol siły, przebiegłości, ale i opiekuńczości – jak wilczyca, która wykarmiła Remusa i Romulusa. Podobnie było z psem: z jednej strony – uważano go za padlinożercę i służącego siłom ciemności lizusa, z drugiej – za towarzysza bogów i zmarłych, światłego doradcę i opiekuna. Wyjątkowym szacunkiem darzyli go wyznawcy Zaratustry, dla których był ucieleśnieniem mądrości, czujności i wierności, Semici widzieli zaś w nim jedynie nieczystego bezwstydnika. Nawet Grecy, znani psiarze, z jednej strony doceniali psią wierność (czego symbolem jest Argos, pies Odysa, który jako jedyny rozpoznał pana po jego powrocie do Itaki), z drugiej – gardzili jego służalstwem. Zresztą nawet zdeklarowani psiarze nie kochali każdego przedstawiciela tego gatunku. Kolumella, który z czułością pisał o psach stróżujących i pasterskich – „Który niewolnik jest bardziej przywiązany do Pana? Czy jest bardziej nieprzekupny strażnik, pewniejszy mściciel lub obrońca?” – nie cenił psów myśliwskich.
Nasz stosunek do psów nie zmienia się od tysięcy lat. Jedni składają je w ofierze, jedzą, torturują lub szczują, by się zabijały, inni żywią ulubieńców zbilansowanymi karmami, prowadzą do psychologów, kupują im prezenty pod choinkę, a po śmierci składają do grobów na psich cmentarzach, upierając się, że zwierzęta też mają duszę. Pies jest nadal uzależniony od dobrej i złej woli człowieka. Zakorzenione w naszym języku psie wyrażenia i przysłowia nie kojarzą się najlepiej. Ale psia miłość jest ślepa.