Aleksander już za życia stał się legendą. Starożytni autorzy opisali jego drogę do władzy, zwycięstwa, intrygi, charakter, przywary, wygląd, upodobania. Choć znamy dokładnie kolejność wydarzeń, Aleksander może nabierać cech herosa lub ogarniętego żądzą władzy alkoholika. Z mieszaniny prawdy historycznej, oszczerstw, legend i propagandy można wysnuć nieograniczoną liczbę interpretacji (heroiczno-bajkową wersję prezentuje film „Aleksander” Olivera Stone’a z Colinem Farrellem).
Nadal nieznane są okoliczności śmierci Aleksandra. Mówiono już o malarii, alkoholizmie, ranach bitewnych, wirusie gorączki zachodniego Nilu, tyfusie, a teraz znów wraca plotka o otruciu.
Król zaniemógł pod koniec maja 323 r. p.n.e. po pijatyce z okazji zgody bogów na kult heroiczny zmarłego niedawno Hefajstiona – ukochanego Aleksandra. Stało się dokładnie tak, jak przepowiedzieli babilońscy kapłani, odradzając mu wizytę w Babilonie. Mimo przestróg Aleksander wrócił. Na mocno zakrapianej biesiadzie wypił kilka pucharów wina, po czym, gdy udawał się już na spoczynek, jeden z towarzyszy zaciągnął go na kolejną zabawę. Tam Aleksander wypił ponoć duszkiem jeszcze cały „kubek Heraklesa” (ok. 6 litrów). Kolejnego dnia złapała go gorączka i bóle brzucha, dręczyło go pragnienie. Z dnia na dzień słabł coraz bardziej, ale obowiązki zarzucił dopiero, gdy nie mógł już chodzić. Przed śmiercią ruszał już tylko ręką. Zmarł po południu 11 czerwca 323 r. p.n.e., po 11 dniach od pojawienia się pierwszych oznak choroby. O tym, jak ona przebiegała, wiemy z „Efemerides”, czyli dzienników czynności królewskich, w których sekretarz króla Eumenes zapisywał, kiedy król się obudził, w co się ubrał, co jadł itd. To na nie powołują się starożytni biografowie. Aleksander był niski (ok. 160 cm), miał jasną karnację, gładkie policzki oraz bujną czuprynę, ale mimo tych żeńskich cech, które mu niektórzy wytykali, był mężczyzną zdrowym i sprawnym. Co się stało, że zdobywca świata zmarł nagle przed ukończeniem 33 lat?
Toksykolog Antoinette Hayes i historyk Adrienne Mayor ze Stanford University przekonują, że Aleksandra otruto. Według legendy, truciznę przyrządził sam Arystoteles, a była ona tak mocna, że można ją było przechować tylko w wydrążonym kopycie osła. Mędrzec wykorzystał trującą wodę ze Styksu. Hayes stwierdziła, że do opisów symptomów najlepiej pasuje kalicheamycyna – związek organiczny wyizolowany z micromonospora echinospora calichensis. Zdaniem amerykańskich badaczek, duże stężenie tych bakterii mogło występować w arkadyjskiej rzece Mavroneri, uważanej za Styks (z racji ciemnego zabarwienia i faktu, że ginęła pod ziemią, czyli wpadała do świata umarłych). Mająca silne właściwości cytotoksyczne kalicheamycyna sprawia, że obumierają komórki. Otruty słabnie, ma bóle, przestają pracować jego kolejne narządy. To trucizna doskonała – nie ma na nią antidotum, a do zabicia wystarcza dawka wielkości tabletki aspiryny.
Już w VIII w. p.n.e. mówiono, że woda w Styksie jest trująca. Pauzaniasz wspomina w II w. o kozach, które zdychały po jej wypiciu, Hezjod, że nawet dla bogów olimpijskich była niebezpieczna. Gdy w ramach kary musieli jej skosztować, cierpieli straszliwe katusze – nie mogli się poruszać i tracili głos. Tak jak Aleksander, zauważa Mayor. „Nie mamy jeszcze pewności, że to woda ze Styksu zabiła Aleksandra Wielkiego, ale sądzimy, że to możliwe” – przekonują amerykańskie uczone. W przyszłym roku, na ich prośbę, wodę z Mavroneri przebada na obecność bakterii włoski hydrotechnik Walter D’Alessandro.
Brudne ręce herosa
Pomysł morderstwa doskonałego z pewnością spodoba się miłośnikom teorii spiskowych, ale niestety, jest nieprawdopodobny. Plotka o zamordowaniu Aleksandra pojawiła się kilka lat po jego śmierci w okresie walk między jego następcami zwanymi Diadochami, którzy się nawzajem oskarżali o otrucie króla. Do Babilonu truciznę przywiózł ponoć syn Antypatra Kasander, a puchar z trucizną podał Aleksandrowi jego podczaszy Jolaos. – W plotkę uwierzyła, co prawda, Olimpias, która zemściła się na Jolaosie, niszcząc jego grób, ale nawet autorzy antyczni nie wierzyli w tę bajkę, a już pomysł, że zatruto go wodą ze Styksu, to fantazja – mówi historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Krzysztof Nawotka, autor „Aleksandra Wielkiego”, jednej z kilku wydanych w ostatnich latach monografii Macedończyka.
Tak jak Antoinette Hayes i Adrienne Mayor sięgnęły do legendy, inni – jak Amerykanin John Maxwell O’Brien – twierdzą, że Aleksander zmarł z przepicia. Jego zdaniem alkoholizm sprawiał, że władca wpadał w morderczy szał – spalił Persepolis, na bankiecie w Samarkandzie zabił starego towarzysza Klejtosa, kazał mordować ludzi. Kilka lat temu przypuszczenie O’Briena potwierdziła grupa lekarzy, którzy w „New England Journal of Medicine” stwierdzili, że objawy wskazują na zatrucie metanolem. – Aleksander mógł być pijakiem, ale to nie alkohol go zabił. Najbardziej przekonujące są argumenty, że to dur brzuszny. Według nich, ciało Aleksandra dlatego długo nie ulegało rozkładowi, gdyż mimo stwierdzenia zgonu, król jeszcze żył – był tylko sparaliżowany, co jest objawem ostatniego stadium tyfusu. Choroba brudnych rąk jest mniej bohaterska niż otrucie, ale bardziej prawdopodobna – twierdzi prof. Nawotka.
Zorientowany na Orient
Badanie przyczyn śmierci przypomina trochę przelewanie z pustego w próżne. Dla historyków większą wartość mają nowe dokumenty ze Wschodu, gdyż źródła greckie i łacińskie przedstawiają europocentryczny punkt widzenia. Studiując teksty aramejskie, babilońskie czy elamickie, można ustalać nowe szczegóły. Podczas wojny w Afganistanie wypłynęły papirusy aramejskie, które opisują działanie administracji we wschodniej części Imperium Perskiego za czasów Aleksandra. Dzięki nim można lepiej zrozumieć, jak funkcjonowały społeczeństwa bliskowschodnie oraz jak Macedończycy się w ten system wpasowali. Ze źródeł zachodnich wiemy, że towarzysze (hetajrowie) zarzucali Aleksandrowi uleganie wschodnim wpływom, zachłystywanie się przepychem, noszenie się po persku. Tymczasem król zorientował się po prostu, że lepiej będzie, gdy wykorzysta do własnych celów istniejące już struktury irańskie i zjedna sobie miejscową arystokrację. Sojusz przypieczętowały masowe małżeństwa między jego macedońskimi kompanami a irańskimi księżniczkami.
– W ostatnich latach padł mit, że imperium perskie w IV w. p.n.e. chyliło się ku upadkowi, było słabe, przeżarte korupcją i intrygami haremowymi. Wprost przeciwnie, to był okres odbudowy imperium, które odzyskało prawie wszystkie utracone wcześniej prowincje, a król perski Dariusz III wcale nie był nieudacznikiem, miał po prostu pecha, że trafił na Aleksandra – tłumaczy prof. Nawotka. Wcześniej twierdzono też, że Aleksander stworzył nowy świat, ale wcale nie był on aż tak grecki, jak przedstawiali to zachodni dziejopisarze.
Inwazja Macedończyków doprowadziła imperium perskie do upadku, ale Persowie nie znikli. W wydanej przez Uniwersytet Rzeszowski książce „Aleksander Wielki i świat irański” dr hab. Marek Olbrycht dowodzi wręcz, że państwo Aleksandra uległo głębokiej orientalizacji, co najlepiej widać w jego wojsku (a potem w armiach Diadochów), zdominowanym przez irańskich żołnierzy. Seleukidzi też rządzili dzięki układom z miejscową arystokracją (żoną Seleukosa była księżniczka baktryjska Apame), a niektórzy satrapowie byli Irańczykami. Po upadku państwa Aleksandra świat hellenistyczny nie był czysto grecki, podobnie jak żadne z 70 założonych przez niego miast.
Prawda kontra propaganda
Historycy muszą być ostrożni w odróżnianiu faktów od legend. Starożytni przekazywali mnóstwo anegdot o Aleksandrze, w które uczeni przeważnie nie wierzą. Jest to spadek po niemieckiej szkole filologicznej z przełomu XIX i XX w., która podzieliła źródła na wiarygodne i wymyślone do celów retorycznych. Czasami udaje się ustalić nowe fakty. – Studia epigraficzne pozwoliły mi rozstrzygnąć spór o to, czy Aleksander proklamował wolność greckich miast małoazjatyckich w 334 r., czy była to tylko propaganda, gdyż w rzeczywistości zadbał jedynie, by władzę przejęli przychylni mu arystokraci. Okazało się, że doprowadził do zmiany ustroju z oligarchicznego na demokratyczny – mówi prof. Nawotka.
Późnohellenistyczna „Historia Alexandri Magni” to główne źródło anegdot o Aleksandrze. Autora tego dzieła nazwano pseudo-Kallistenesem, bo prawdziwy Kallistenes – kronikarz Aleksandra – nie mógł być świadkiem jego śmierci (zmarł wcześniej), a ta jest tam opisana. – Z czasem zmieniono tytuł na „Romans o Aleksandrze”, gdyż uważano to dzieło za powieść. Nie wszystko jednak musi być tam fikcją literacką. Wiemy na przykład, że snobujący się na Greka Filip, szukając preceptora dla syna, rozpisał konkurs, w którym wygrał Arystoteles, ale czy był on jedynym nauczycielem Aleksandra? W „Romansie” wspomniani są jeszcze inni. Czy należy założyć, że jest to bajka, czy przyjąć, że pseudo-Kallistenes powtarza za nieznanymi źródłami informacje faktograficzne? Oto dylemat badacza – tłumaczy prof. Nawotka, autor najnowszego, właśnie wydanego przez Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, przekładu tego dzieła.
Zastępy kochanków
Pewne rzeczy nie ulegają jednak wątpliwości. Syn Filipa odebrał gruntowne wykształcenie, którego podstawą była literatura klasyczna, potrafił cytować całe wersy „Iliady” z pamięci i znał retorykę. Ale nikt, nawet sam Arystoteles, nie mógł nauczyć go wyczucia na polu walki – to był dar, z którym się urodził. Jak każdy macedoński żołnierz, był bardzo sprawny i wytrzymały. W armii greckiej każdy żołnierz miał jednego służącego, w macedońskiej jeden sługa przysługiwał 10 wojakom. Macedończycy sami nosili ekwipunek, więc brali tylko to, co było im niezbędne. Dzięki temu armia nie potrzebowała dodatkowych zwierząt jucznych, spowalniających marsz, i mogła błyskawicznie się przemieszczać. 90 proc. armii Aleksandra to byli wyszkoleni żołnierze, którzy walczyli w falandze, posługując się niemal 4-metrową włócznią (sarisa). Perscy żołnierze nie dali rady tym komandosom z zachodu.
Na podbój świata z Macedonii wyruszyło z Aleksandrem 34 tys. piechurów i 5500 walczących konno hetajrów, ale to nie wrogowie byli dla nich największym zagrożeniem, tylko choroby. Co prawda w tekstach dominują informacje o stratach ponoszonych w walce, ale z pewnością więcej żołnierzy zmarło wskutek chorób albo hulaszczego trybu życia. Świetnym przykładem jest konkurs pijacki, jaki urządził Aleksander wczesną wiosną 324 r. p.n.e. Z ok. 1000 biorących w nim udział żołnierzy, w wyniku zatrucia alkoholem lub wychłodzenia (nie mogli dowlec się do namiotów), zmarło 41 osób. Zwycięzca – Promachos wypił 13 litrów wina, ale nie nacieszył się nagrodą (sumą równą 20-letniemu żołdowi), gdyż zmarł cztery dni po zawodach.
Wielu z lubością zagląda Aleksandrowi do łóżka, analizując jego orientację seksualną, tymczasem pierwszorzędne źródła są w tej materii oszczędne. – Tak naprawdę mamy tylko jedną informację o tym, że pocałował w usta swego faworyta. Pewnie miał męskich partnerów, ale miał też żony i kochanki, a nawet kilkoro dzieci, więc był chyba raczej biseksualistą niż homoseksualistą – mówi prof. Nawotka. Oczywiście wiemy o jego ogromnym przywiązaniu do Hefajstiona, potwierdzają je doniesienia o rozpaczy Aleksandra po jego nagłej śmierci (być może też był to dur brzuszny). Król pościł, rwał sobie włosy z głowy i wiele dni czuwał przy zwłokach, a nawet – jak wspomina Plutarch – by dać upust frustracji, „zapolował na ludzi”, których zabicie miało być rodzajem ofiary dla Hefajstiona. Pamiętać jednak należy, że według greckiej teorii wojskowej, najlepszymi wojownikami byli właśnie homoseksualiści, którzy prędzej daliby się zabić, niż mieliby stracić w oczach ukochanego (poważne źródła mówią, że wystawiony przez Teby pod Cheroneją słynny Święty Zastęp składał się ze 150 par kochanków).
Od interpretacji zależy, czy będziemy podkreślać wady, czy wychwalać zalety Aleksandra Wielkiego. Uznamy go za geniusza z ludzkimi przywarami i słabościami czy sięgającego po przemoc i terror władcę, którego w końcu przerosło własne dzieło? Niezależnie od tego, czy przyczyną jego śmierci był tyfus, alkoholizm czy gorączka wirusa zachodniego Nilu, Aleksander Wielki przed śmiercią zdążył podbić imperium perskie, dotarł aż do Indii, założył nowe miasta i dał początek nowej epoce. Cezar, Kaligula, Napoleon wzorowali się na nim, zazdroszcząc, że osiągnął tyle w tak młodym wieku. W grudniu na Uniwersytecie Wrocławskim odbędzie się konkurs na prestiżowe studia doktoranckie w Liverpoolu w ramach międzynarodowego programu międzyuczelnianego. Kto wie, może po dwóch latach pobytu na stypendium młodzi polscy badacze wrócą z nowymi teoriami na temat epoki Aleksandra, bo nawet jeśli odnosi się wrażenie, że wiemy już wszystko o tym wycinku starożytności, jest jeszcze sporo do wyjaśnienia. Przyczyna śmierci geniusza z Macedonii to tylko mniej ważny epizod, choć – trzeba przyznać – bardzo medialny.