Historia

Kalisz z Ptolemeusza

XV-wieczna mapa ekumene (świata zamieszkanego) według Ptolemeusza. XV-wieczna mapa ekumene (świata zamieszkanego) według Ptolemeusza. Wikipedia
W Kaliszu nad Prosną trwają obchody 1850-lecia miasta. Dziwny to jubileusz – ani okrągły, ani pewny, a jego organizatorzy nawet słówkiem nie wspominają, że identyfikacja miasta z Ptolemeuszową Calisią jest, delikatnie mówiąc, wątpliwa.

Z okazji urodzin miasta na cykl imprez pod nawiązującym do Felliniego hasłem „Kalisia 18 i pół” przyjadą muzycy, artyści, grupy rekonstrukcyjne. „Jubileuszowe przedsięwzięcia powinny być manifestacją dumy i radości ze wspólnego przeżywania historii miasta i wspólnego patrzenia w jego przyszłość” – piszą na stronach internetowych festiwalu organizatorzy. Obchody zaplanowano z rozmachem (skarby monet znalezionych w okolicach Kalisza można było w maju oglądać na Zamku Królewskim w Warszawie), szkoda, że naukowe podstawy tego jubileuszu są mocno wątpliwe. Skąd te 1850 lat i czy łączenie Calisii z powstałym w końcu IX w. grodem słowiańskim ma sens?

Wiemy, że Kalisz ma starożytne korzenie. W szkole dowiadujemy się, że Calisia pojawia się w powstałej w II w. „Geografii” Ptolemeusza. Jej autor, żyjący w Aleksandrii grecki matematyk, astronom i geograf, w ośmiu księgach podał współrzędne geograficzne poszczególnych krajów, gór, ujść i źródeł rzek, wybrzeży mórz, osad i miast. Jego opis geografii ówczesnego świata miał służyć wykreśleniu mapy Ziemi. Do naszych czasów zachowały się jedynie średniowieczne i nowożytne kopie tego dokumentu. Grecką „Geografię” przełożono w 1406 r. na łacinę, nazwano „Kosmografią” i powielono w wielu egzemplarzach, uważając ją za najdokładniejszy wówczas opis geograficzny świata. Jan Długosz w XV w. przywiózł jeden z nich do Krakowa (dziś w Bibliotece Jagiellońskiej) i jako pierwszy zauważył na niej toponim – Calisia, który zidentyfikował jako Kalisz nad Prosną. W „Rocznikach” odnotował: „Kalisz, najstarsze z miast, którego jedynie nazwą ze wszystkich miast polskich zapisanych przez Ptolemeusza w jego »Kosmografii« możesz zapoznać”.

Stwierdzenie Długosza przyjęto jako pewnik, tym bardziej że potwierdzało zasiedlenie ziem polskich przez Słowian już w okresie rzymskim (językoznawcy wywodzą nazwę Kalisz od starosłowiańskiego słowa kał – mokradło, bagno). Pod urokiem tej tezy pozostawała większość XIX- i XX-wiecznych polskich i zagranicznych badaczy. Jednym z głównych jej powojennych orędowników był filolog klasyczny i historyk prof. Bronisław Biliński z Polskiej Akademii Nauk. Twierdził on, że zbieżność nazwy, wyliczenia położenia miasta oraz znajdowane w okolicy Kalisza zabytki z okresu wpływów rzymskich, świadczące o wysokim zaawansowaniu kulturowym ziem nad Prosną, potwierdzają tezę o Kaliszu jako kontynuacji starożytnej Calisii. Na fali powojennych obchodów różnych rocznic i świąt w 1960 r. miasto świętowało swoje 1800-lecie. Teraz po 50 latach postanowiono wykorzystać Ptolemeusza i jego mapę po raz kolejny. Problem polega na tym, że dziś już nie ma pewności, że leżąca na szlaku bursztynowym Calisia to właśnie Kalisz.

Bałagan na mapie

Identyfikacja pasowała do życzeniowego podejścia polskich badaczy. Powtarzane na okrągło stwierdzenie stało się prawdą absolutną, tymczasem jest to taki sam mit naukowy jak słowiański Biskupin – z tym że w przeciwieństwie do Biskupina Kalisz nadal trzyma się mocno – tłumaczy archeolog, specjalista od epoki wpływów rzymskich, prof. Aleksander Bursche z Uniwersytetu Warszawskiego. I choć sam związany jest z Kaliszem (jego przodek – Juliusz Bursche – ma tam nawet swoją ulicę), nie może się doczekać, kiedy Calisia zacznie być traktowana jako piękna legenda, a nie fakt historyczny. Głównym krytykiem dogmatu jest historyk starożytności prof. Jerzy Kolendo z Uniwersytetu Warszawskiego, od lat zajmujący się analizowaniem dzieła Ptolemeusza, bo to ono narobiło w całej tej sprawie najwięcej zamieszania.

W „Geografii” najmniej wiarygodne są mapy (nie wiadomo nawet, czy odzwierciedlają w jakimś stopniu oryginały z II w., czy są jedynie średniowieczną próbą naniesienia na papier ptolemeuszowej wizji świata), ale i katalogi toponimów też nie są doskonałe. Problemem jest już sam sposób obliczania współrzędnych przez starożytnych, nie mówiąc o pomyłkach powstałych przy przepisywaniu cyfr z łaciny na grekę.

Ptolemeusz zebrał informacje i koordynaty geograficzne wszystkich miejscowości znanego świata, korzystając z prac uczonych, którzy żyli przed nim i z danych zebranych w jego czasach. Z zamieszczonych w „Geografii” współrzędnych geograficznych ok. 6 tys. miejsc zgadza się tylko niewielka część, większość nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Trochę dokładniejsze są dane na temat wybrzeży, ujść rzek oraz regionów dobrze Rzymianom znanych, ale to też nie jest zasadą. Nawet w Galii Ptolemeuszowe opisy wybrzeży Morza Śródziemnego są w miarę poprawne, dane dotyczące interioru – już nie. Według badaczy z Technisches Universität w Berlinie (geodety Dietera Lelgemanna oraz historyków Andreasa Kleinberga i Eberharda Knoblocha) Ptolemeusz mieszał jednostki odległości, których w jego czasach było kilka. Przesunięcia całych regionów wynikają zaś z tego, że geograf zestawiał różne mapy regionalne, nie korelując ich ze sobą.

Calisia wymieniana jest jako jedna z 94 osad w opisie „Wielkiej Germanii” i „Sarmacji Europejskiej”, czyli obszaru między Renem a Wisłą oraz Dunajem a Morzem Północnym i Bałtykiem. Okolice graniczne Rzymianie mieli dobrze spenetrowane, natomiast informacje o terenach dzisiejszej Polski musiały pochodzić od kupców, którzy wyprawiali się nad Bałtyk po bursztyn. – Ptolemeusz korzystał z dzienników podróży (itinerariów), w których odnotowano nazwy mijanych osad oraz informacje o liczbie dni podróży. Dzień podróży był jednostką, na podstawie której Ptolemeusz wyliczał odległości. Wystarczyło, że podróżnego coś zatrzymało, a już informacja o dystansie dzielącym dwa miasta była błędna, dlatego wyliczenia Ptolemeusza nie mają większej wartości – mówi prof. Kolendo.

Kierunek nie szlak

Po bursztyn wyprawiano się z Rzymu kilka razy do roku, podróżnych nie było wielu, a lekki jantar przewożono w jukach (brak dróg uniemożliwiał podróżowanie wozem), co sprawiało, że wędrowcy byli w podróży bardzo elastyczni. Kupcy najczęściej przechodzili przez Bramę Morawską, stamtąd zaś zmierzali nad Bałtyk różnymi trasami, bo przez bursztynowy szlak należy raczej rozumieć kierunek, a nie drogę. – Szlak bursztynowy porównuję do narkotykowego w Polsce. Można założyć, że przemytnicy przylatują na Okęcie, potem różnymi sposobami dojeżdżają do granic Polski. Wyznaczenie jednej trasy jest niemożliwe. Podobnie Ptolemeusz, opisując Germanię na podstawie itinerariów, nie opisywał jednej, tylko różne drogi nad Bałtyk, powtarzając nazwy osad w różnej wersji, myląc odległości.

Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że geograf rozciągnął znane sobie osady w czterech pasach – pierwszy pokrywa się z linią limesu, ostatni z wybrzeżem Bałtyku. Problem polega na tym, że zamiast je poprowadzić z południa na północ, jak w rzeczywistości przebiegały, rozciągnął je w układzie równoleżnikowym. W drugim pasie miast, licząc od góry, przedostatnim miastem jest Calisia. Jeśli Ptolemeuszowe współrzędne – 43°45’ szerokości i 52°50’ długości geograficznej – przełożymy na współczesne, to Calisia wypadnie gdzieś w okolicach Pińska na Polesiu. Zwolennicy teorii o łączeniu Calisii z Kaliszem jako jeden z dowodów na Długoszową legendę przytaczają wyliczenia prof. Bilińskiego, który zmierzył odległość Calisii od Bałtyku i od Dunaju, po czym przełożył dane podane w stopniach przez Ptolemeusza na kilometry, co pozwoliło ustalić, że Calisia znajdowała się mniej więcej tam, gdzie dziś Kalisz. Niestety, w samym Kaliszu i okolicach nie znaleziono żadnego materialnego potwierdzenia tej identyfikacji.

Analizując tekst Ptolemeusza trzeba pamiętać, że różne elementy mają tam różną wartość. Germania znana była Rzymianom bardzo słabo, poza osadami granicznymi na terenie Czech, Słowacji i Bawarii, z którymi utrzymywali regularne kontakty ze względu na wymianę handlową – mówi prof. Kolendo. To dlatego na całym obszarze Barbaricum nie przetrwała do średniowiecza ani jedna rzymska nazwa, a większość osad z Wielkiej Germanii Ptolemeusza nie doczekało się identyfikacji.

Wyjątek stanowi oddalony od rzymskiej granicy na Dunaju o 180 km Leukaristos, czyli słowacki Trenčin. Potwierdza to inskrypcja na skale wspominająca pobyt w Leugaritio 855 żołnierzy z legionu Marka Waleriusza Maksymiana oraz znaleziona w 1955 r. w Algierii inskrypcja na podstawie posągu tego dowódcy, podająca m.in. informację, że zimę 180 r. jego żołnierze spędzili w Leugaritio. Oboczności w nazwie miejscowości są minimalne i wynikają z różnic w zapisie greckim i łacińskim. Oczywiście koordynaty podane przez geografa aleksandryjskiego mają się nijak do rzeczywistości, ale ponieważ Calisia na mapie Ptolemeusza sąsiaduje z Leukaristos, może należy jej szukać gdzieś na Słowacji, a nie nad Prosną?

Skarby osady

Nie wszystkich przekonują te znane co najmniej od kilkudziesięciu lat argumenty. Podobieństwo nazwy Calisia do Kalisza jest zbyt kuszące. Fakt, że na mapie Ptolemeusza panuje totalny chaos, także może przemawiać za dowolną lokalizacją osady, a odkrycia zabytków z epoki wpływów rzymskich zdają się potwierdzać, że Kalisz był ważnym ośrodkiem na szlaku bursztynowym. – W okolicach Kalisza znaleziono kilkanaście sporych osad, ale koncentracja tego typu stanowisk z tego okresu na ziemiach polskich nie jest czymś szczególnym. To jeszcze nie dowód – studzi zapał prof. Bursche.

W środowisku naukowym nastąpił wyraźny rozłam – badacze zajmujący się okresem wpływów rzymskich stoją murem za teorią prof. Kolendo, zaś specjaliści od początków polskiej państwowości są bardziej skłonni wierzyć w ptolemeuszową Calisię. Żadnych wątpliwości nie mają natomiast organizatorzy obchodów 1850-lecia miasta, choć wyliczenie samego jubileuszu jest co najmniej kuriozalne. Założono bowiem, że „Geografia” powstała przed śmiercią Ptolemeusza, który zmarł ok. 168 r. Pomysł, żeby jej wydanie wiązać akurat ze 160 r., był wzięty z sufitu, ale pasował ze względów politycznych. Z inicjatywy lokalnego archeologa Krzysztofa Dąbrowskiego miasto zorganizowało w 1960 r. obchody 1800-lecia, co pozwoliło mu wyprzedzić o sześć lat ogólnopolskie uroczystości millenijne. Fakt, że Calisia, by być odnotowaną przez Ptolemeusza, musiała istnieć już wcześniej, jakoś nikomu nie przeszkadzał. Wszyscy zdali się też zapominać, że nawet jeśli którakolwiek z kaliskich osad była Calisią, to nie mogła mieć kontynuacji w grodach zbudowanych w IX w. na Zawodziu i w dzielnicy Wydarte. Mieszkańcy osad epoki wpływów rzymskich opuścili swoje domy wieki przed przybyciem na te tereny ich budowniczych – Słowian.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Kalisz wcale nie powinien mieć kompleksów. Prawdopodobnie leżał na jednej z dróg prowadzących nad Bałtyk i niewykluczone, że zatrzymywali się tu rzymscy kupcy. Monety celtyckie i wspaniałe skarby znalezione w okolicach Kalisza świadczą o bogactwie i wadze tego regionu od okresu wpływów rzymskich po późne średniowiecze. Wspaniały skarb z Zagórzyna (sześć złotych medalionów, trzy tysiące denarów i złote monety rzymskie z V w.), znaleziony w 1926 r., to unikat, a skarb ze Słuszkowa (ponad 13 tys. monet z początku XII w.) to największy depozyt wczesnośredniowieczny w Polsce.

W dodatku Kalisz, obok Giecza, Poznania i Gniezna, jest jednym z kandydatów na kolebkę rodu Piastów, a nawet jeśli nią nie był – to z pewnością po powstaniu państwa rywalizował z nimi o prymat. Kalisz może być dumny ze swojej historii, powinien o niej pamiętać przy okazji każdej okrągłej rocznicy (tak jak trzy lata temu o 750-leciu lokacji miasta na prawie średzkim), ale prawdziwej, nie wymyślonej. Nie znaczy to oczywiście, że ma zapominać o pięknej idei Długosza, łączącej go z Ptolemeuszową Calisią. Może tylko powinien z większym krytycyzmem podchodzić do tej legendy, której na razie nic, poza niezłomną wiarą w jej autentyczność, nie potwierdza.

Polityka 24.2010 (2760) z dnia 12.06.2010; Nauka; s. 70
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną