Wrocławskiemu Ogrodowi Zoologicznemu po wejściu Polski do Unii Europejskiej grozi zamknięcie albo zamiana w ogródek z małymi zwierzętami. Ogród nie spełnia unijnych norm, więc będzie musiał pozbyć się słoni, nosorożców, hipopotamów i dużych drapieżników: lwów, tygrysów i gepardów. Zoo miałoby szansę przetrwać, gdyby zajęło sąsiadujący z nim stadion Ślęzy Wrocław, który obiecano ogrodowi jeszcze w 1956 r. Ale stadion został sprzedany prywatnemu inwestorowi.
Kiedy ukaże się ten numer „Polityki”, zarząd stolicy najprawdopodobniej już wypowie Fundacji Animals umowę dotyczącą prowadzenia schroniska dla bezdomnych zwierząt Na Paluchu. Gwoździem do trumny stał się druzgocący raport Najwyższej Izby Kontroli. Zarzuca on fundacji „rażącą skalę” nieprawidłowości, bałagan w księgowości, niegospodarność, przepełnienie schroniska. Dla władz miasta decydujące może się okazać ustalenie NIK, że ze środków fundacji przeznaczonych na pomoc zwierzętom sfinansowano kampanię wyborczą kilkudziesięciu kandydatów na radnych w wyborach samorządowych 1998 r.
Cechy charakteru są dziedziczone genetycznie lub nabyte poprzez kontakt z rodzicami, wychowanie i edukację – to wiemy od dawna. Niewielu naukowców spodziewało się jednak, że opieka macierzyńska – jej styl i zakres – może ukształtować cechy przekazywane z generacji na generację.
Najnowsze osiągnięcie techniki to pies-robot skonstruowany w USA. Elektroniczny burek kosztuje 2,5 tys. dolarów. Można z nim wyjść na spacer, a on na trawniku będzie metalowym nosem toczył piłkę. Nie szczeka, nie łasi się do nóg, nie pilnuje domu, ale za to nie trzeba go karmić i wyprowadzać trzy razy dziennie na siusiu. W czasach konsumpcji i komercji żywe psy coraz częściej stają się gadżetami. Jak luksusowy samochód, telefon komórkowy lub modny zegarek.
13 i 14 sierpnia już po raz trzydziesty będzie można oglądać w Janowie Podlaskim najpiękniejsze konie na świecie i przeżyć emocjonujące, najbardziej fotogeniczne zdarzenie ekonomiczne tego sezonu, ocierając się przy okazji o możnych i sławnych.
Początek wakacji nierozerwalnie łączy się w Polsce z plagą komarów. Po obfitującej w deszcze wiośnie i letnich burzach jest ich w tym roku szczególnie dużo. Polski komar nie zarazi nas malarią, na pewno nie przyniesie wirusa HIV, ale uprzykrzy życie wielu tysiącom swych ofiar.
Dziki i łosie to owszem, człowiek przyzwyczajony, ale żeby krokodyl? - Bogumiła Wólczyńska ze wsi Osowa Podlaski zobaczyła gada na szosie z Chełma do Włodawy, dwieście metrów przed maską samochodu. - Siwo było i deszczyk kropił, ale widziałam wyraźnie, że coś po drodze lezie. Długie na pół szosy, zielonkawe i ogon taki zębaty. Wąż może, mówię, bo bagna wokoło. Ale mąż mnie wyśmiał, wąż taki nierówny i jakby z rogami?
Krakowski sąd uniewinnił Wojciecha B., domniemanego "Inkasenta", oskarżonego o popełnienie pięciu morderstw. Koronnym dowodem prokuratury był zapach pozostawiony na miejscu zbrodni. - Wyszli za daleko przed orkiestrę - uważa prof. Jan Widacki, obrońca oskarżonego. - Identyfikacja osmologiczna, zapachowa, to dobra i obiecująca metoda, ale trzeba ją wesprzeć innymi dowodami.
Już w trakcie prac nad ustawą kolejne firmy rezygnowały z tego rodzaju hodowli. Na placu boju pozostał tylko Befrapol z Obornik Wielkopolskich, którego prezes twierdzi, że zakład nie może na razie przestawić się na inną produkcję. Rzeczą oczywistą wydawałaby się zmiana nieudolnego prezesa. W Polsce jednak usiłuje się zmienić prawo.