Dyskusja, która towarzyszy projektowi ustawy o związkach partnerskich, mimochodem przyniosła odpowiedź na pytanie, dlaczego małżeństwo przestaje być atrakcyjne. Może na początek wyremontujmy tę instytucję. I pomyślmy poważnie o homomałżeństwach.
W projekcie ustawy o związkach partnerskich największe kontrowersje budzi króciutki przepis o tym, kto po śmierci partnera powinien opiekować się jego osieroconym dzieckiem.
Prezydent Obama cofnął swe poparcie dla federalnego prawa, tzw.Ustawy o Obronie Małżeństwa (ang.skrót: DOMA), odmawiającego uznania małżeństw homoseksualnych.
Uprawomocnienie związków partnerskich ma zagwarantować im te same przywileje podatkowe, jakimi teraz cieszą się małżeństwa. Czy ludzie oprą się pokusie, by rejestrować fikcyjne bycie razem wyłącznie dla osiągnięcia korzyści materialnych?
Zawierając małżeństwo, dwie osoby tworzą szczególnie chronioną instytucję. Zawierając związek partnerski, podpisywałyby cywilną umowę o cokolwiek, co tylko uznają za stosowne – ale na własną odpowiedzialność. Nie staną się przy tym rodziną.
Szanse na uchwalenie w Polsce ustawy o związkach partnerskich w najbliższym czasie są niewielkie. Tym bardziej potrzebna jest debata na ten temat.
Wracając do debaty o związkach partnerskich SLD sprytnie utrudnia życie swego niedawnego kolegi, dziś pełnomocnika do spraw wykluczonych w rządzie Tuska.
W Polsce, wzorem Zachodu, coraz więcej par wybiera LAT – Living Apart Together – co można przetłumaczyć jako Życie Osobno ale Razem. To podobno remedium na wiele problemów tradycyjnych związków.
Aby zawrzeć ten związek wystarczy wypełnić w prefekturze dwa proste formularze. Żadnej pompy, welonów, marszów Mendelssohna. Nie jest też wymagana różnica płci. Związek można rozwiązać równie prosto: podpisem jednej ze stron. Było, nie ma. Na tym właśnie polegałby PACS zaproponowany Francuzom: obywatelski pakt solidarności - coś pośredniego między małżeństwem a wolnym związkiem.