To niezrozumiałe, że Andrzej Poczobut wciąż przebywa w kolonii karnej. Jego zwolnienie w sytuacji rosnącego napięcia za naszą wschodnią granicą staje się trudniejsze każdego dnia.
Kiedy niedawno zmarł niespodziewanie więziony na dalekiej rosyjskiej północy Aleksiej Nawalny, trudno było nie pomyśleć o losie Andrzeja. Też jest dręczony. Reżim Łukaszenki w niczym nie różni się od reżimu Putina.
Od tysiąca dni Andrzej Poczobut, działacz polskiej mniejszości, dzielny i niezłomny bojownik o wolną i demokratyczną Białoruś, dziennikarz, nasz kolega i przyjaciel, przebywa za kratami.
Do karceru w Nowopołocku kieruje się zwłaszcza więźniów politycznych. Są bici i torturowani, przetrzymywani godzinami z podniesionymi rękami, dopóki nie stracą przytomności. Pół roku tutaj to nieskończoność.
Gdyby polski Sejm zechciał powołać dziś komisję ds. białoruskich wpływów i zależności, musiałby zacząć od postawienia przed jej obliczem własnych czołowych polityków. Lansowany przez PiS „reset” w stosunkach z reżimem Łukaszenki nie zdał się jednak na nic.
Sąd Najwyższy w Mińsku odrzucił apelację Andrzeja Poczobuta, dziennikarza, działacza polskiej mniejszości w Białorusi. Jeśli ktokolwiek przypuszczał, że słabość i niedawna choroba Łukaszenki go odmieni, bardzo się pomylił.
Na Andrzeju Poczobucie, więzionym od ponad 500 dni dziennikarzu, działaczu Związku Polaków na Białorusi, ciążą poważne zarzuty stawiane przez białoruską prokuraturę – wszechwładne ramię reżimu Łukaszenki.
Portal Związku Polaków na Białorusi został uznany za ekstremistyczny i trafił do specjalnego rejestru. Można się dziwić, że dopiero teraz, skoro za ekstremistyczne uznano już wszystkie niezależne media w kraju.
Trzykrotnie proponowano mu, żeby się przyznał do winy, napisał list, prośbę o ułaskawienie. Jak poprosi o łaskę Łukaszenkę, to będzie mógł wyjechać z Białorusi. Na zawsze. Andrzej Poczobut odmawiał. Nie poddaje się. Woli więzienie niż łaskę dyktatora.
Skazanie Andżeliki Borys, zatrzymanie Andrzeja Poczobuta, rewizje w siedzibach Związku Polaków na Białorusi. Reżim Łukaszenki uderza mocno i nie przebiera w środkach.