Posłowie skłonni poprzeć projekt PiS nic nie straciliby na swojej lewicowości, gdyby po prostu zażądali od partii rządzącej podniesienia stawek PIT dla najlepiej uposażonych.
Zamiast psuć państwo, rząd mógłby po prostu podnieść podatki, ale nie ma odwagi. Liczy, że w tym, ile nam zabiera, zorientujemy się dopiero, gdy już wygra ostatnie wybory.
W środę wieczorem w Belwederze premier Morawiecki i prezes Kaczyński przekonywali prezydenta Dudę, że rząd potrzebuje pieniędzy z likwidacji tzw. 30-krotności. Przekonali go skutecznie.
Czy emeryci faktycznie dostaną więcej i jakie trudne decyzje czekają pracujących w najbliższych miesiącach? Oto, co dziś wiadomo nt. zmian w emeryturach i składkach na ZUS.
Z powodu częstych zmian w przepisach, zwłaszcza podatkowych, przedsiębiorcy i ich księgowi ze stresu mogą osiwieć. I to mimo że część zmian ma im ułatwić prowadzenie biznesu.
28,6 tys. Polaków pobiera świadczenie niższe niż 500 zł. A to dopiero początek wysypu głodowych emerytur.
Jeśli projekt ustawy o likwidacji OFE zostanie sprawnie uchwalony i wejdzie w życie zgodnie z zapowiedziami, członkowie OFE będą mieli bardzo mało czasu na rezygnację z przekazania środków z OFE do IKE i wybór ZUS. A ten może być dla wielu korzystniejszy.
Wyższe pensje to też wyższe obciążenia dla drobnych przedsiębiorców. W przyszłym roku zapłacą miesięcznie prawie 1,5 tys. zł.
Rozmowa o emeryturach może być albo prosta, albo prawdziwa. Polski system emerytalny jest skomplikowany, nie zawsze logiczny i modyfikowany co parę lat. Jasne jest tylko jedno: przyszłe emerytury będą bardzo niskie, jeżeli radykalnie nie zwiększymy prywatnych oszczędności.
Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jedna czwarta środków z OFE trafi do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a reszta – 75 proc. – na nasze „prywatne konta”. Czyli dokładnie gdzie?